Nie zaszkodziła mu ani krytyka prasy, ani dezaprobata samego Gomułki. Po 55 latach od premiery 'Nóż w wodzie" Romana Polańskiego wciąż należy do klasyki światowego kina.
W środowisku filmowym krążą plotki o aktorkach, które rozebrały się (albo przespały z kimś) dla roli. To banał. Roman Polański rozebrał się do naga w gabinecie legendarnego dziekana łódzkiej Filmówki Jerzego Bossaka (i promotora jego "Noża w wodzie"), żeby pokazać, iż dysponuje odpowiednimi warunkami do jednej z ról w swoim filmie. Bossak się nawet nie obraził, ale skutecznie wyperswadował porywczemu studentowi ów pomysł. Uważał, że Polański jako debiutujący reżyser i współscenarzysta nie powinien brać na siebie dodatkowej odpowiedzialności. Przy okazji nazwał go próżnym i głupim, i zagroził wstrzymaniem projektu na minimum dwa lata.
Scenariusz "Noża w wodzie", napisany przez Polańskiego z Jerzym Skolimowskim i Jakubem Goldbergiem, już wcześniej dość długo nie mógł zyskać akceptacji decydentów. Komisja scenariuszowa żądała od autorów większego "społecznego zaangażowania". Zatwierdzony został dopiero po licznych poprawkach, które miały przekonać decydentów, że powstanie film społeczno-obyczajowy, a nie klasyczny thriller, co było pierwotnym zamysłem Polańskiego i pozostałych autorów.
Jak pamiętamy, w filmie pojawia się trójka niemal równorzędnych bohaterów: wzięty dziennikarz sportowy w średnim wieku, jego ponętna żona i student-autostopowicz. Rolę dziennikarza reżyser zdecydował się powierzyć doświadczonemu Leonowi Niemczykowi. Polański sam chciał zagrać studenta, ale w końcu wybrał do tej roli aktora prosto po szkole, Zygmunta Malanowicza. Liczył, że stworzy on postać w typie Jamesa Deana. Uznał też, że zmiana jego wyglądu przysłuży się postaci i kazał aktorowi utlenić włosy.
Problemem stał się wybór aktorki do postaci żony dziennikarza. Musiała być urodziwa i dobrze prezentować się w kostiumie kąpielowym. Początkowo Polański widział w tej roli Ewę Krzyżewską, którą zachwycił się w "Popiele i diamencie", ale ta nie była zainteresowana grą u debiutanta. Postanowił więc zaangażować amatorkę i wybrał się w miejsce, gdzie można było spotkać najwięcej kobiet w strojach kąpielowych: na basen stołecznej Legii. Znalazł. Nazywała się Jolanta Umecka, była studentką IV roku Akademii Muzycznej. Wtedy nawet nie przypuszczał, jaką cenę zapłaci za ten wybór.
"Nóż w wodzie" to kameralny dramat, którego akcja rozgrywa się głównie na jachcie. Widz może odnieść wrażenie, że taki film, bez setek statystów i dekoracji, stawiał przed twórcami niewielkie wymagania. Nic bardziej mylnego. Polański do dziś uważa, że to był jeden z jego najtrudniejszych pod względem realizacyjnym filmów. Gdyby robiono dokument o jego powstawaniu i kamera pokazałaby plan w szerszym ujęciu, ujrzelibyśmy filmowców uczepionych za burtą jachtu, a wokół łodzie i barkę, na której przez kilka miesięcy mieszkała cała ekipa. Problemy stwarzał wiatr, który rujnował reżyserskie założenia. Bardzo często zmieniał się układ chmur (a więc i tło), co nie pozwalało na kontynuację ujęć. Strudzona ekipa wielokrotnie wracała na nocleg bez kawałka nakręconego materiału. Ale nie tylko nad przyrodą trudno było zapanować.
Jolanta Umecka okazała się osobą nie tylko zupełnie pozbawioną aktorskiego talentu, ale także nie umiała... pływać. Do tego nie potrafiła zapamiętać kwestii, miejsca, w którym miała stanąć ani wykonać w odpowiednim momencie najprostszego gestu. "Naturalność, brak wszelkiej sztuczności, które tak mi początkowo zaimponowały, okazały się przejawem autentycznie cielęcego temperamentu" - oceniał ją po latach Polański. Na domiar złego aktorka zaczęła w zastraszającym tempie tyć. Kucharz został poinstruowany, że pani Umecka ma dostawać małe porcje i żadnych dokładek. Polański wyciągał ją na biegi po lesie.
Wszystko na nic. Okazało się, że dziewczyna gromadziła pod łóżkiem zapasy i systematycznie zajadała nimi stres. Pewnego razu, gdy płynęli na plan, zatrudniony jako ratownik Wojciech Frykowski (ten, który zginął później w willi Polańskiego), wyjął z dziurawej kamizelki ratunkowej kawałek styropianu i zaczął żuć, twierdząc, że producent umieścił w nich pożywienie dla rozbitków. Za jego przykładem poszli wszyscy, Umecka też. Przeżuła, połknęła styropian i stwierdziła: "Może niesmaczne, ale z pewnością bardzo pożywne".
Do serii niefortunnych zdarzeń należała też wizyta redaktora "Ekranu", na którą zgodził się Polański, licząc na reklamę filmu. Dziennikarz przyjechał, pobawił się z ekipą, a potem opisał ekstrawaganckie życie filmowców na pokładzie drogiego jachtu i przejażdżki drogimi samochodami, a "wszystko za państwowe pieniądze". Po opublikowaniu reportażu na plan przyjechał sam Jerzy Bossak. Kazał zastąpić mercedesa, którym podróżuje grany przez Niemczyka bohater, peugeotem, i zmienić gotowe już sceny z samochodem. Polański nakręcił nowe ujęcia na zewnątrz auta, ale zostawił zdjęcia wnętrza. W efekcie dociekliwy widz zauważy, że bohater siedzi w mercedesie, choć w innym ujęciu jedzie peugeotem.
W trakcie zdjęć na plan dotarła też wiadomość, że w wypadku zginął reżyser Andrzej Munk (twórca m.in. "Eroiki", "Zezowatego szczęścia"). Polański bardzo to przeżył. Podczas wieczoru wspomnień w pobliskiej knajpie doszło do scysji między milicjantem i Kubą Goldbergiem. Polański próbował interweniować i... obaj trafili do aresztu "za obrazę władzy". Polańskiego wypuszczono rano bez żadnych konsekwencji, a Goldberg, który kpiąc ze swego niewielkiego wzrostu, nosił na rękawie szkolną tarczę, dostał porządne lanie. Jakby nie było dość problemów, Polański dowiedział się, że jego żona, Barbara Kwiatkowska, która zaczęła grać w filmach na Zachodzie, znalazła sobie innego mężczyznę. Przeżywał dramat w samotności i dosłownie modlił się, by udało mu się skończyć zdjęcia.
Ostatni klaps miał miejsce jesienią, kiedy liście zaczynały już opadać z drzew. To na tych liściach samochód prowadzony przez operatora Jerzego Lipmana wpadł w poślizg i uderzył w drzewo. Lipman i Goldberg wyszli z wypadku bez szwanku, ale Polański z pękniętą podstawą czaszki trafił do szpitala. Wypisał się z niego na własną prośbę, by dokończyć film. W czasie postsynchronów reżyser choć częściowo postawił na swoim - wprawdzie nie zagrał studenta, ale podłożył swój głos za Malanowicza. Postaci granej przez Umecką głosu użyczyła Anna Ciepielewska, która narzekała w czasie nagrania, że film jest okropny.
Podobnie uznali dziennikarze. W prasie zaczęły się ataki na film i samego Polańskiego: że kosmopolita, że nie ma dyplomu szkoły filmowej... Sam Władysław Gomułka zabrał głos. Uznał, że postacie w filmie "nie są reprezentatywne dla ogółu polskiego społeczeństwa". W tej sytuacji zespół zrezygnował z uroczystej premiery (odbyła się 9 marca 1961 r.). "Nóż w wodzie" trafił do kilku pomniejszych kin. Niewiele pomógł fakt, że film w 1963 r. zdobył nominację do Oscara (przegrał z "Osiem i pół" Felliniego) i tak spodobał się za granicą, że zaproponowano kręcenie remake’u. Polański wiedział, że minie dobre kilka lat, zanim zrobi w Polsce kolejny film. Pożegnał się więc z przyjaciółmi i wyruszył do Francji. "W Paryżu nie czekało mnie nic - wspominał - ani plany, ani mieszkanie, ani pieniądze. Przenosiłem się po prostu z jednej otchłani w drugą".
Piotr K. Piotrowski