Reklama

Nowa lekcja w starej szkole

"Super 8", reż. J.J. Abrams, USA 2011, dystrybutor UIP, premiera kinowa 17 czerwca 2011 roku.

Dzieci popkultury swoje największe przygody przeżywają w wyobraźni. Być może pamiętacie ten stan: macie jedenaście lat, nuda gęstnieje wraz z kolejnymi lekcjami, a Wy patrzycie przez okno, marząc, aby ktoś wreszcie nacisnął czerwony guzik, rozświetlając horyzont nuklearnymi grzybami. Trzecia wojna światowa ostatecznie nie nadchodzi, jednak przed wywołaniem jej na własną rękę powstrzymuje was świadomość, że po szkole wypożyczycie film o niej z osiedlowej wideoteki.

"Super 8" to podróż do młodzieńczych czasów, kiedy pochłaniało się tonami celuloidową fantastykę - zarówno jej familijną odmianę, jak i tę oglądaną przy dezaprobacie rodziców, ociekającą ludzką krwią i wydzielinami przybyszów z kosmosu.

Reklama

Pierwszą reprezentuje tutaj producent, Steven Spielberg, u którego "szukanie wewnętrznego dziecka" nabrało już jakiś czas temu pedofilskiego charakteru, ale który na szczęście odegrał w tym wypadku bardziej rolę ojca duchowego niż twórcy. Jego Padawanem został J. J Abrams, reżyser i scenarzysta, kochający stare kino klasy B i reanimujący je z młodzieńczą energią. "Super 8" stanowi wynik przecięcia się ich dwóch światów: to "E.T" i "Bliskie spotkania trzeciego stopnia", które przemontowali George Romero i John Carpenter.

Na fabułę składają się tutaj trzy główne elementy: niesforne dzieciaki, małe miasteczko i wielka tajemnica. Całość uzupełniają ponadto gigantyczne bestie, złowrodzy militaryści i spiski, o których nie śniło się nawet Mulderowi i Scully. Gatunkowy recykling trwa w najlepsze, ale Abrams potrafi być równocześnie postmodernistyczny i czuły. Z jednej strony dostajemy film w filmie, czyli wątek nastolatków kręcących amatorskie gore, z drugiej natomiast - wszelką ironię amortyzuje sentymentalizm. Najlepiej obrazuje to scena, kiedy dziewczynka imieniem Alice (rewelacyjna Elle Fanning; o tej małej będzie niedługo naprawdę głośno) recytuje na planie pulpowy monolog z takim przejęciem, że znika wszelki kampowy dystans.

W tej fantastyczno-naukowej mutacji "Amatora" Kieślowskiego ("moralny niepokój" zastępują w "Super 8" nie w pełni wyartykułowane frazesy o potrzebie humanizmu) zaskakuje przede wszystkim właśnie ta umiejętność godzenia przeciwieństw. Abrams wie, kiedy ochlapać ekran krwią, a kiedy zatrzymać kamerę na łzach spływających po twarzach dziecięcych aktorów. Tych natomiast prowadzi z niezwykłą wprawą, unikając ponadto posługiwania się stereotypami: grubasek (Riley Griffiths) nie okazuje się szkolną ofiarą, a tęsknota głównego bohatera (Joel Courtney) za zmarłą matką jest ogrywana z umiarem i bez uciekania się do tandetnego melodramatyzmu. Jedynie zbyt wygaszony i letni wydaje się wątek konfliktu między ojcami dzieci (Kyle Chandler i Ron Eldard): niewiarygodny spór puentuje jeszcze mniej wiarygodna scena pojednania.

Jeśli "Star Trek" Abramsa poruszał się z nadświetlną prędkością młodzieńczej energii, to w "Super 8", skądinąd nakręconym z ogromną werwą, dominuje pewna nostalgia i to nie tylko za dawnym kinem. W pierwszej scenie widzimy tablicę w lokalnej fabryce, na której pokazana jest liczba dni mijających od ostatniego wypadku - na naszych oczach robotnik zmienia ją z kilkuset na jeden, co zapowiada już pewne poczucie zmierzchu, opuszczania strefy bezpieczeństwa. "Strefę bezpieczeństwa" stanowi oczywiście dzieciństwo, a jego koniec to moment, kiedy fascynacja grozą zostaje wystawiona na próbę przez kontakt z prawdziwymi koszmarami.

Dla dzieci popkultury oglądana w telewizji wojna wydaje się fajna, ale dla dzieci USA, zmęczonych już własną wojną, najbardziej strawna okazuje się ona w fantastycznym sztafażu. Nakręcony na taśmie 8 mm film gore będzie zawsze mniej szokujący niż snuff movie, na którym talib odrzyna scyzorykiem głowę amerykańskiego jeńca.

8/10

Ciekawi Cię, co jeszcze w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: szkoła | USA | stare
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy