"Noce i dnie": Romans wszech czasów
W środę, 23 września, mija dokładnie 45 lat od premiery "Nocy i dni" Jerzego Antczaka. Ekranizację powieści Marii Dąbrowskiej obejrzało w kinach 22 miliony widzów.
Atutami ekranizacji powieści Marii Dąbrowskiej "Noce i dnie" były kreacje aktorskie Jadwigi Barańskiej i Jerzego Bińczyckiego oraz muzyka Waldemara Kazaneckiego, film dostał też nominację do Oscara i zdobył Grand Prix na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku (od 1987 r. festiwal ten odbywa się w Gdyni).
Barańską za rolę Barbary Niechcic uhonorowano też Srebrnym Niedźwiedziem dla najlepszej aktorki na festiwalu w Berlinie. Bińczyckiemu przyznano z kolei nagrodę za najlepszą pierwszoplanową rolę męską na festiwalu w Gdańsku.
To Jadwiga Barańska podsunęła Jerzemu Antczakowi pomysł filmowej adaptacji "Nocy i dni". Było lato 1969 roku, rodzina z synem spędzała urlop w Jugosławii. Siedzieli na kamienistej plaży, kiedy Barańska powiedziała od niechcenia: "Przed wyjazdem słyszałam w radiu, jak Gustaw Holoubek czytał 'Noce i dnie'. Zrobiło to na mnie olbrzymie wrażenie. A może byś to przeczytał?".
Jerzemu Antczakowi powieść wydawała się tak nudna, że nigdy nie doczytał jej do końca. Ale słowa żony wziął do serca i po powrocie do Warszawy zagłębił się w lekturze. I doznał olśnienia: przecież to ogromna szansa dla nich obojga, bo od początku było jasne, że rolę Barbary Niechcic może zagrać tylko Jadwiga.
Reżyser trzy lata pisał scenariusz, a na planie pilnował każdego detalu.
"Długo nie mogłem się zdecydować, kto ma zagrać Bogumiła. Kiedyś kostiumolog Basia Ptak powiedziała: 'Jurku, znam takiego jednego, co ma dwa metry wzrostu, okrągłą twarz, nazywa się Bińczycki'. Pojechałem do Krakowa, obejrzałem spektakl, w którym grał i zaprosiłem na kolację. Nie chciał się zgodzić, twierdził, że nie jest typem filmowym, bo wyłożył się już na kilkunastu zdjęciach próbnych. Na szczęście udało mi się go przekonać" - twierdzi Jerzy Antczak.
"Zachwycił mnie. Nie tylko talentem aktorskim, ale również warunkami zewnętrznymi" - napisał reżyser we wspomnieniowej książce "Noce i dnie mojego życia"
Bińczycki do propozycji Antczaka podszedł jednak z dużą rezerwą. "Panie reżyserze, ja się do filmu nie nadaję. Wszystkie próbne zdjęcia spaliłem. Uchwalono, że jestem niefilmowy" - cytuje Bińczyckiego Antczak.
Aktor, zwany przez przyjaciół Biniem, ostatecznie jednak zgodził się przyjąć rolę. "Z doklejoną brodą, która wydłużyła mu twarz, prezentował się wspaniale. Kiedy postawiłem Jadzię i Binia blisko siebie, nie miałem wątpliwości. On - wielki, rosły. Ona - drobna, kobieca. Mam Bogumiła i Barbarę" - wspomina reżyser "Nocy i dni".