Reklama

Niezwykłe życie, tragiczna śmierć. 115 lat temu urodził się Aleksander Ford

115 lat temu, 24 listopada 1908 roku, urodził się Aleksander Ford, jeden z najważniejszych twórców polskiego kina. "Od początku swojej działalności starał się kręcić filmy zaangażowane, a przy tym przystępne, otwarte na szeroką publiczność" - mówi PAP biograf reżysera Michał Danielewicz.

115 lat temu, 24 listopada 1908 roku, urodził się Aleksander Ford, jeden z najważniejszych twórców polskiego kina. "Od początku swojej działalności starał się kręcić filmy zaangażowane, a przy tym przystępne, otwarte na szeroką publiczność" - mówi PAP biograf reżysera Michał Danielewicz.
Aleksander Ford /Fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego /Z archiwum Narodowego Archiwum Cyfrowego

W filmie dokumentalnym "Pollywood" poświęconym biografiom założycieli kalifornijskiej fabryki snów jeden ze spadkobierców rodziny braci Warnerów zauważa: "Wszyscy hollywoodzcy potentaci pochodzą z obszaru w promieniu 500 kilometrów wokół Warszawy. Czemu? Oto jest pytanie!". Polscy Żydzi budujący Hollywood trafili za ocean pod koniec XIX wieku, gdy kino było jarmarczną rozrywką. Kolejne pokolenia dorastały, marząc o wielkiej karierze filmowej za oceanem. Równie wielu marzyło, aby rozmach Hollywoodu przenieść nad Wisłę. Wśród nich był jeden z najważniejszych i najbardziej kontrowersyjnych twórców polskiego kina, Aleksander Ford. Amerykański dziennikarz David Halberstam w rozmowie z Andrzejem Wajdą mówił, że gdyby Ford "przyjechał do USA w latach dwudziestych, to byłby nie tylko Goldwynem, ale Goldwyn-Meyerem".

Reklama

Aleksander Ford: Początki kariery

Aleksander Ford urodził się jako Mosze Lifszyc 24 listopada 1908 r., nie wiemy, gdzie. Sam wymieniał Kijów, Warszawę, Łódź i nieznaną wieś na Ukrainie. Miał trójkę rodzeństwa. "Mosze przychodzi na świat podobnie jak większość ludzi, z Aleksandrem Fordem rzecz ma się inaczej. Ten utkany jest z fantazji i wyobrażeń. Najpierw własnych, potem też cudzych" - pisał o zagadce miejsca jego narodzin Michał Danielewicz, autor książki "Ford. Reżyser". W rozmowie z PAP Danielewicz podkreśla, że Ford był człowiekiem skrytym, którego motywacje i rzeczywiste poglądy trudno odgadnąć. "Jeśli już wygłaszał jakieś opinie, to niekoniecznie były one szczere - raczej obliczone na cel, który mu przyświecał, niż chęć podzielenia się swoimi przemyśleniami. Te zachowywał dla siebie, był człowiekiem bardzo zamkniętym w sobie. Tyrmand mówił, że Ford potrafi tak skutecznie namnożyć nieprawdy, że potem nic się odkłamać nie daje. Jego taktyka nie polegała na wmawianiu nieprawdy, ale na ukrywaniu się za różnymi nieprawdami, które seryjnie tworzył" - zauważa biograf.

Jego ojciec pracował w łódzkiej fabryce włókienniczej. Po śmierci ojca wyjechał do Warszawy i zatrudnił się w sklepie fotograficznym. Wkrótce rozpoczął pracę jako montażysta. Swój pseudonim przyjął prawdopodobnie na cześć wybitnego twórcy amerykańskich westernów Johna Forda. Pod koniec lat dwudziestych zrealizował pierwsze filmy dokumentalne, które nie zachowały się do naszych czasów.

Międzywojenne kino polskie było zdominowane przez produkcje komercyjne, głównie komedie, romanse i filmy muzyczne. W latach trzydziestych Ford zdecydował się na pójście znacznie trudniejszą drogą. W 1932 r. na ekrany kin trafił jego pierwszy film fabularny - "Legion ulicy". Krytyków zachwyciła prosta, autentyczna historia o życiu warszawskiej ulicy. Wyjątkowe były również zdjęcia, realizowane w plenerach, a nie murach atelier.

Wśród jego międzywojennych filmów wyróżniał się także "Sabr", opowiadający o miłości żydowskiego osadnika i Palestynki w Ziemi Świętej. "Dla środowisk syjonistycznych, które wspierały powstanie tego filmu, miała to być swoista reklama emigracji do Palestyny, ale ostatecznie Ford zrealizował film, który raczej skupiał się na dramatach osadników. Ci, którzy zapłacili, byli więc niezadowoleni z jego pracy i przemontowali zakończenie, tak aby film kończył się idylliczną wizją rozkwitającej Palestyny" - wyjaśnia Danielewicz.

Szara eminencja polskiego kina

We wrześniu 1939 r. Ford wyjechał na wschód Polski, w ten sposób prawdopodobnie ratując życie przed śmiercią w jednym z niemieckich obozów koncentracyjnych. Podobnie jak wielu innych intelektualistów związanych z międzywojenną lewicą przetrwał w głębi ZSRS, pracując m.in. w Wytwórni Filmowej "Sowietskaja Biełaruś". W 1943 r. wraz z żoną dołączyli do 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. W jej ramach Ford stworzył ekipę filmową "Czołówka". Jesienią 1944 r. na zlecenie polskich komunistów nakręcił film "Majdanek - cmentarzysko Europy", dokumentujący niemieckie zbrodnie w tym obozie koncentracyjnym.

W listopadzie 1945 r. stanął na czele powstającego Przedsiębiorstwa Państwowego "Film Polski", które miało być wielką wytwórnią monopolizującą produkcję filmową w Polsce. "Efekty jego dyrektorowania w Łodzi były imponujące. Błyskawicznie udało się zbudować ogromne przedsiębiorstwo kinematograficzne. Szybko jednak dały o sobie znać jego cechy charakteru. Był konfliktowy, co nie pozwalało mu na długotrwałe zarządzenie potężnymi instytucjami. Znacznie lepiej sprawdzał się w roli reżysera" - zwraca uwagę biograf reżysera.

Jego pierwszym filmem powojennym była "Ulica Graniczna". Obraz ten pokazuje zarówno Polaków narażających własne życie, by nieść pomoc mieszkańcom getta, jak i tych, którzy sprzyjali Niemcom, oraz takich, którzy byli obojętni wobec trwającej tragedii. Tytuł był jedną z pierwszych w światowej kinematografii opowieści o zagładzie narodu żydowskiego. "Ford stworzył film, który może i powinien stać się przykładem dla innych realizatorów, wzorem uczciwej i rzetelnej pracy świadomego swych celów twórcy filmowego, który wie, jak posługiwać się środkami sztuki filmowej, by wyrazić na ekranie w sposób prawdziwy i przekonywający, przemyślaną artystyczną koncepcję" - pisał w 1949 r. krytyk filmowy Jerzy Toeplitz. Obraz spotkał się z pozytywnym odbiorem nie tylko w Polsce i we Francji, ale również w Pradze i Wenecji, gdzie na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym otrzymał w 1948 r. Złoty Medal za najlepszy film.

Ford od końca lat czterdziestych, gdy zaakceptował narzuconą przez komunistów doktrynę socrealistyczną, uznawany był za "szarą eminencję polskiego kina". Jego wpływy wśród notabli reżimu komunistycznego były na tyle znaczące, że potrafił wpływać na ich stosunek do filmów młodszych reżyserów. Wśród nich był Andrzej Wajda, jeden z asystentów Forda na planie "Piątki z ulicy Barskiej". Kilka lat później wybronił "Pokolenie", debiut Wajdy, przed krytyką członków Komitetu Centralnego PZPR. "Towarzysze, w sprawach politycznych musimy mieć to samo zdanie, ale w sprawach kultury możemy się różnić" - wspominał Wajda w filmie dokumentalnym "Aleksander Ford - kochany i nienawidzony" z 2002 r.

"Krzyżacy": Pierwsza polska superprodukcja

Gdy władze PRL rozpoczęły przygotowania do obchodów tysiąclecia państwa polskiego, które miały być odpowiedzią na organizowane przez Kościół uroczystości Milenium Chrztu Polski, ich częścią miały być uroczystości w 550. rocznicę zwycięstwa pod Grunwaldem. Z kolei ich najbardziej spektakularnym elementem miała być realizacja filmu, którego w polskiej kinematografii nie było. Ford otrzymał niemal nieograniczone środki na adaptację powieści Henryka Sienkiewicza. "Krzyżacy" mieli być produkcją nieustępującą hollywoodzkim i sowieckim dziełom historycznym. Film miał spełniać także cele propagandowe. Jego wymowa była wymierzona w politykę Niemiec Zachodnich, których symbolem w narracji władz PRL był kanclerz Konrad Adenauer wspierający środowiska rewizjonistów, podważających powojenne granice w Europie Środkowej. Zwycięstwo pod Grunwaldem miało być też metaforą triumfu nad III Rzeszą.

Film miał również ogromny wpływ na dalsze dzieje polskiej kinematografii. "W kinie polskim właśnie od 'Krzyżaków' zaczął się kształtować dynamiczny dialog, twórcza symbioza, czasem spór literatury i filmu na temat naszego kraju i jego historii. Owo współistnienie tekstu pisanego i ruchomego obrazu stało się znakiem rozpoznawczym polskiej kultury. Okazało się, że adaptacje filmowe ważnych dzieł literackich, zwłaszcza te w kostiumie historii, pełnią ważne funkcje kulturotwórcze i społeczne - wpływają na świadomość historyczną, podtrzymują pamięć zbiorową, kształtują narodową tożsamość oraz metaforyzują współczesność" - zauważał Bogusław Skowronek w artykule "Film 'Krzyżacy' Aleksandra Forda. W uścisku rozmaitych ideologii" (2011).

Dzieło okazało się gigantycznym sukcesem. Obejrzało je ok. 30 mln widzów. "Krzyżacy" byli pokazywani w 40 krajach po obu stronach żelaznej kurtyny. Byli dziełem konserwatywnym, którego forma kontrastowała z najważniejszymi obrazami Polskiej Szkoły Filmowej z drugiej połowy lat pięćdziesiątych.

"Krzyżacy" byli też swoistą ekspiacją Forda wobec władz. W 1958 r. wspólnie z filmowcami z RFN zekranizował opowiadanie Marka Hłaski "Ósmy dzień tygodnia". Historia nieszczęśliwej miłości w zniszczonej Warszawie wpisywała się w tworzone przez młode pokolenie filmy powstające na fali odwilży po 1958 r. Dzieło miało zostać zaprezentowane na festiwalu w Cannes. W ostatniej chwili zostało wycofane przez władze. W tym czasie Hłasko wyjechał do Francji i rozpoczął współpracę z paryską "Kulturą". Film na 25 lat stał się "półkownikiem". Pierwsze w Polsce pokazy odbyły się trzy lata po śmierci Forda.

W 1968 r. reżyser miał powrócić do tematu Holokaustu. Prace przygotowawcze do ekranizacji biografii Janusza Korczaka zostały brutalnie przerwane przez władze po nagonce antysyjonistycznej z związku z wydarzeniami Marca. W środowisku filmowym wydarzenia te wykorzystano do ataku na Forda, który był skonfliktowany z wieloma twórcami. We wspomnianym filmie dokumentalnym Wajda wspominał, jak szybko władze próbowały zakończyć działalność filmową Forda. "Przyszedłem na halę w Wytwórni Filmów Fabularnych w Warszawie i zobaczyłem, jak rozbierają dekoracje do filmu 'Doktor Korczak'. Rozbierali je w takim popłochu, żeby jak najszybciej usunąć jakiekolwiek ślady. Był to bardzo przejmujący obraz. Niezależnie od tego, jakie można mieć pretensje i go oceniać, to muszę przyznać, że było to dla mnie bardzo dojmujące. Nie widziałem czegoś podobnego i mam nadzieję, że nie zobaczę już do końca życia" - opowiadał Wajda.

Tragiczna śmierć. Aleksander Ford popełnił samobójstwo

"Ford kilka razy na przestrzeni swojego życia wynajdywał się na nowo i działał w dużej mierze na swoich warunkach, na ile było to możliwe. Wyjeżdżając z kraju, też miał jakiś plan. W bagażu miał gotowy scenariusz 'Kręgu pierwszego' na motywach powieści Sołżenicyna. Nie potrafił już jednak skutecznie zabiegać o wsparcie dla swoich projektów wśród zachodnich producentów. Jego ostatnie lata mocno naznaczone były frustracją i zgorzknieniem" - podsumowuje Danielewicz. Zmęczenie artysty widoczne jest w jego nakręconym w RFN filmie "Jest pan wolny, doktorze Korczak". "Jego tytułowy bohater jest pozbawionym energii i wiary zmęczonym starcem, w którego duchową siłę trudno uwierzyć" - pisał w 2013 r. krytyk filmowy Tadeusz Lubelski. Po klęsce tytułu w 1975 r. Ford podjął pierwszą próbę samobójczą.

Jego ostatnim przedsięwzięciem było półamatorskie przedstawienie o biografii Korczaka, wystawiane na deskach jednego z teatrów w Kopenhadze. Wiosną 1980 r. odwiedził na Florydzie swoją drugą żonę, amerykańską aktorkę Eleanor Griswold, którą reżyser odbił krytykowi filmowemu Zbigniewowi Kałużyńskiemu, i ich dzieci. W czasie pobytu w USA małżonkowie się rozwiedli. To miało wpłynąć na ponowienie decyzji o odebraniu sobie życia.

4 kwietnia 1980 r. Ford powiesił się w jednym z moteli w Naples na Florydzie. Pozostawił po sobie kasety magnetofonowe z pożegnalnymi nagraniami, które zostały zniszczone przez jego byłą żonę.

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Aleksander Ford
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy