Niestraszny mu Schwarzenegger i jadowity wąż. Danny DeVito kończy 80 lat
17 listopada 2024 roku Danny DeVito skończył 80 lat. Oto kilka ciekawostek z życia uwielbianego aktora komediowego, który ma na swoim koncie między innymi Złoty Glob i Emmy za rolę w serialu "Taxi" oraz nominację do Oscara za produkcję "Erin Brockovich".
Zanim został aktorem, DeVito pracował razem ze swoimi siostrami w salonie piękności jako fryzjer. "Lubiłem to" - przyznał w wywiadzie dla "Guardiana". Stamtąd trafił do American Academy of Dramatic Arts, którą ukończył w 1966 roku. Następnie próbował swoich sił w teatrach. W tym czasie poznał Michaela Douglasa.
"Byłem na plaży, patrzyłem na zatokę Long Island Sound, a nagle podchodzi do mnie jakiś gość, z długimi włosami, dziś nie do wyobrażenia, i pyta: 'jarasz?'. Zapaliliśmy jednego i był to początek pięknej przyjaźni" - wspominał laureat Oscara za "Wall Street" w rozmowie z "Cigar Aficionado".
DeVito udowodnił, że dla przyjaciela jest gotowy zrobić naprawdę dużo. Razem wystąpili między innymi w "Miłości, szmaragdzie i krokodylu" z 1984 roku. Podczas zdjęć w Meksyku Douglas został ugryziony w rękę przez jadowitego węża. DeVito od razu popędził mu na ratunek.
"Słyszałem, że w takiej sytuacji najlepiej wyssać truciznę, więc tak zrobiłem. Łapię go za rękę, pluję jadem, gdzie wzrok sięga i mówię: 'Stary, masz szczęście, że nie użarł cię w tyłek, bo byłbyś trupem'" - wspominał w rozmowie z portalem "People".
Douglas to niejedyny hollywoodzki kumpel DeVito. Aktor bardzo dobrze dogaduje się także z Arnoldem Schwarzeneggerem, z którym nakręcił trzy filmy: "Bliźniaków", "Juniora" i "Bohatera ostatniej akcji" (w tym zagrał epizod głosowy). DeVito często żartował, że kariera polityczna jego kolegi uniemożliwiła im udział w kolejnych projektach. "Nie zrobiliśmy 'Bliźniaków 2', bo został gubernatorem. A zamiast tego, powinien zrobić 'Bliźniaków 2'" - ironizował w rozmowie z "GQ".
"Uzupełniamy się na wiele sposobów" - kontynuował. "Na przykład ja jestem o wiele silniejszy [od Schwarzeneggera]". Żarty DeVito nie ograniczyły się tylko do słów. Na planie "Bliźniaków" z 1988 roku aktorzy codziennie jedli wspólnie obiad — zwykle był to makaron, po którym palili cygara. Schwarzenegger brał jeszcze deser, którego jego filmowy brat musiał sobie odmawiać. Gwiazdor "Terminatora" ostentacyjnie zamawiał kolejne porcje, śmiejąc się, że i tak spali zbędne kalorie podczas ćwiczeń.
Zirytowało to DeVito na tyle, że któregoś dnia podał Schwarzeneggerowi cygaro z dodatkiem marihuany. Aktor szybko odczuł jej działanie. Na planie nie mógł sobie przypomnieć swoich kwestii. Nie wyglądał też najlepiej. Reżyser zdecydował, że tego dnia będzie kręcił głównie zbliżenia DeVito, który miał ubaw po pachy. Schwarzenegger próbował się zemścić 33 lata później, podczas koleżeńskiego spotkania. Niestety, dowcip nie wyszedł. DeVito od razu wyczuł, że podano mu cygaro z "wkładką".
W 1996 roku DeVito zrealizował "Matyldę" na podstawie książki Roalda Dahla. Do tytułowej roli zaangażował Marę Wilson, popularną wtedy dziecięcą aktorkę, która wystąpiła między innymi w "Pani Doubtfire" i "Cudzie na 34. ulicy". DeVito postanowił zrealizować ten film dla swoich dzieci. Wcielił się w ojca tytułowej bohaterki, a do roli jej matki zaangażował Rheę Perlman, swoją prawdziwą żonę.
"Bardzo mu na tym zależało. Jego dzieci kochały tę książkę. [...] Chciał, żeby jego żona w nim zagrała. Chciał nawet być narratorem, co byłoby kłopotliwe z kreatywnego punktu widzenia. [...] Dla niego to był bardzo osobisty projekt" - wspominała Robin Swicord, scenarzystka "Matyldy".
W czasie produkcji filmu Wilson dowiedziała się, że jej mama Suzie choruje na nowotwór piersi. Jak wspominała w rozmowie z portalem "Thrillist", wszyscy na planie, w tym DeVito i jego żona, otoczyli ją opieką, także poza planem. Jej matka zmarła w czasie postprodukcji "Matyldy". Aktorka przez długi czas żałowała, że nie udało jej się zobaczyć filmu. Po latach dowiedziała się, że DeVito odwiedził Suzie w szpitalu przed jej odejściem i pokazał jedną z pierwszych wersji montażowych filmu.
Od 2006 roku DeVito jest częścią obsady serialu komediowego "U nas w Filadelfii", który liczy obecnie 16 sezonów. Wciela się w bogatego ojczyma dwójki bohaterów oraz, być może, biologicznego ojca trzeciego z nich, który postanawia oddawać się wszystkim swoim najgorszym instynktom. Serial to antyteza "Przyjaciół", opowieść o grupie znajomych i najgorszych ludzi na świecie, prowadzących podrzędny bar, który zawsze świeci pustkami. Daje to bohaterom sporo czasu na głupoty.
Zanim DeVito dołączył do obsady w drugim sezonie, twórcy obawiali się przed włączeniem do serialu gwiazdy filmowej. Jednak stacja FX zagroziła, że bez niego skasują "U nas w Filadelfii". Wystosowano więc zaproszenie do aktora, który był ogromnym fanem pierwszego sezonu. Postawił jednak jeden warunek — jego postać musiała naturalnie pasować do przedstawionego świata. "Nie chciałem, żeby to było coś na zasadzie 'patrzcie, teraz gra u nas Danny DeVito'" - wyznał w rozmowie ze "SlashFilm".
Aktor szybko odnalazł się w formule produkcji i chętnie występuje w niej do dzisiaj. "Wciąż to kręcimy, bo scenarzyści są tak kreatywni, to jest wspaniałe. Za każdym razem, gdy otwieram scenariusz, nie mogę się doczekać, aż pójdę do pracy" - mówił w programie Jimmy'ego Kimmela.