Reklama

Niespodziewane wieści, nie chce się wierzyć, że to koniec! Gwiazdy filmowe zachwycone

9 maja ława przysięgłych sądu federalnego na Manhattanie uznała byłego prezydenta Donalda Trumpa za winnego wykorzystywania i zniesławienia pisarki E. Jean Caroll i nakazała wypłacenie jej 5 milionów dolarów odszkodowania. Wyrok z zadowoleniem przyjęło wiele gwiazd, m.in. Jamie Lee Curtis, która nazwała Trumpa "łobuzem" i Mira Sorvino, dla której były prezydent to "obrzydliwy przestępca".

9 maja ława przysięgłych sądu federalnego na Manhattanie uznała byłego prezydenta Donalda Trumpa za winnego wykorzystywania i zniesławienia pisarki E. Jean Caroll i nakazała wypłacenie jej 5 milionów dolarów odszkodowania. Wyrok z zadowoleniem przyjęło wiele gwiazd, m.in. Jamie Lee Curtis, która nazwała Trumpa "łobuzem" i Mira Sorvino, dla której były prezydent to "obrzydliwy przestępca".
Donald Trump /Brian Lawless/PA Images /Getty Images

Do zdarzenia, które było przedmiotem procesu, miało dojść pod koniec 1995 lub na początku 1996 w przymierzalni domu towarowego Bergdorf Goodman, gdzie E. Jean Caroll i Donald Trump byli razem na zakupach. Pisarka opisała to zdarzenie w wydanej w 2019 roku książce "What Do We Need Men For". Trump oświadczył wtedy, że nie znał Carrol i publicznie wyśmiał jej zarzuty, twierdząc, że pisarka nie jest w jego typie. Zasugerował też, że zależało jej na zrobieniu szumu wokół swojej książki, żeby zwiększyć sprzedaż.

Reklama

Donald Trump winny napaści seksualnej. Były prezydent USA przegrał proces

Oburzona jego reakcją Caroll złożyła w 2019 roku pozew o zniesławienie, a trzy lata później wytoczyła Trumpowi proces o gwałt. 9 maja został w nim ogłoszony wyrok. Trump został uznany winnym napaści i zniesławiania 79-letniej obecnie Carroll. Ława przysięgłych przyznała też pisarce odszkodowanie w łącznej wysokości 5 mln dolarów. Były prezydent USA, który ani raz nie pojawił się w sądzie, po ogłoszeniu wyroku zamieścił na swojej platformie Truth Social wpis, w którym podtrzymał wcześniejsze argumenty. "Nie mam absolutnie pojęcia, kim jest ta kobieta. Ten werdykt to hańba - kontynuacja największego polowania na czarownice wszech czasów" - napisał.

Innego zdania są gwiazdy, które zabrały głos w tej sprawie. Jako jedna z pierwszych zareagowała Jamie Lee Curtis, tegoroczna laureatka Oscara za rolę w filmie "Wszystko wszędzie naraz". Zaraz po ogłoszeniu wyroku pogratulowała E. Jean Caroll zwycięstwa na Twitterze, a potem na Instagramie udostępniła serię postów. Na jednym z nich umieściła ilustrację z podpisem "WIERZ W KOBIETY", w kolejnym napisała: "Dziękuję za przeciwstawienie się temu łobuzowi i wreszcie wyciągnięcie konsekwencji z jego słów i czynów".

Zdecydowanie ostrzejszych słów użyła Mira Sorvino, laureatka Oscara za drugoplanową rolę w filmie Woody’ego Allena "Jej wysokość Afrodyta". "Jestem bardzo szczęśliwa i dumna z E. Jean Caroll w związku z jej zwycięstwem nad obrzydliwym przestępcą Donaldem Trumpem. Sprawiedliwość wygrała dzięki jej bohaterstwu" - napisała na Twitterze. Zacytowała wypowiedź samej pisarki, która po ogłoszeniu werdyktu napisała: "To zwycięstwo jest nie tylko dla mnie, ale dla każdej kobiety, która cierpiała, ponieważ jej nie wierzono".

Pisarce podziękowała i pogratulowała także aktorka i piosenkarka Alyssa Milano, przypominający przy tym wulgarne komentarze Trumpa na temat kobiet.

Podobnie zareagowała Bette Midler, która napisała: "Solidna wygrana dla E. Jean".

 "Osobom, które przeżyły napaść tak rzadko się wierzy. To zwycięstwo nas wszystkich" - stwierdziła z kolei Padma Lakshmi, aktorka i aktywistka, była żona Salmana Rushdiego.

Z kolei Maria Shriver, dziennikarka, pisarka, była żona Arnolda Schwarzeneggera nie tylko pogratulowała pisarce, ale też zwróciła się z pytaniem do zwolenników Trumpa. "Czy chcesz, żeby to on przewodził naszemu wspaniałemu krajowi? Zadaj sobie to pytanie, kiedy będziesz myśleć o przyszłości" - napisała.

Na tym wyroku nie kończą się kłopoty Donalda Trumpa z wymiarem sprawiedliwości. Polityk jest też oskarżony o to, że przekupił aktorkę, by nie ujawniła ich romansu. Były prezydent uważa te oskarżenia za element walki politycznej, której celem jest doprowadzenie do jego wycofania z życia publicznego i uniemożliwienie mu startu w wyborach prezydenckich w 2024 roku.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Donald Trump
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy