Reklama

Nie żyje Zygmunt Malanowicz

Zmarł Zygmunt Malanowicz, znany przede wszystkim z roli w głośnym "Nożu w wodzie" Romana Polańskiego. Zagrał też w "Krajobrazie po bitwie" i "Polowaniu na muchy" Andrzeja Wajdy.

Zmarł Zygmunt Malanowicz, znany przede wszystkim z roli  w głośnym "Nożu w wodzie" Romana Polańskiego. Zagrał też w "Krajobrazie po bitwie" i "Polowaniu na muchy" Andrzeja Wajdy.
Zygmunt Malanowicz (04.02.1938 - 04.04.2021) /Jacek Domiński /Reporter

"Żadne słowa nie oddadzą żalu i nie wypełnią pustki, jaką pozostawił ten wspaniały człowiek, przyjaciel, wielki aktor" - Nowy Teatr pożegnał aktora w mediach społecznościowych.

Zespół teatru poinformował, że Malanowicz miał być Odysem w nowym spektaklu. "Mamy nadzieję, że w ten sposób, trochę na skróty, ale dotarł do Itaki. Zygmuncie, żegnamy Cię dziękując za wszystkie wspaniałe chwile, które nam ofiarowałeś" - w ten sposób swojego kolegę pożegnał zespół teatralny.

"Odys, który nie dotarł do naszej Itaki. Żegnaj, Zyga, bez Ciebie będzie pusto, smutno i źle. Ale dopłyniemy do brzegu w ciepłą, ambrozyjską noc. Śpij i śnij lepszy świat! R.I.P" - napisał z kolei Jacek Poniedziałek, reżyser i aktor.

Reklama

Zygmunt Malanowicz urodził się 4 lutego 1938 roku w Korkożyskach koło Wilna. Był absolwentem PWSTiF w Łodzi. W 1961 roku zagrał w kultowym "Nożu w wodzie" Romana Polańskiego.

Przypomnijmy, że akcja produkcji rozgrywa się na mazurskich jeziorach, po których pływa luksusowy jacht "Christine", należący do wziętego dziennikarza sportowego Andrzeja (Leon Niemczyk) i jego żony Krystyny (Jolanta Umecka). Małżeństwo zabiera na jacht spotkanego po drodze chłopaka (Zygmunt Malanowicz). Film "Nóż w wodzie" zdobył nominację do Oscara dla najlepszego filmu zagranicznego.

Po roli w "Nożu w wodzie" Malanowicz nie zagrał ani jednej pierwszoplanowej roli w kinie przez kolejnych siedem lat. Potem pojawił się w dwóch filmach Andrzeja Wajdy, "Krajobraz po bitwie" i "Polowanie na muchy".

"Filmem 'Polowanie na muchy' Wajda przerwał milczenie o mnie, dzięki czemu mogłem ponownie, po siedmioletniej przerwie, być obecny na ekranie" - wspominał aktor w jednym z wywiadów i dodawał: "W 'Krajobrazie po bitwie' pozwoliłem sobie na ukazanie zupełnie odmiennego obrazu księdza niż to bywało zazwyczaj".

Aktor zagrał też m.in. w "Hubalu" i "Jarosławie Dąbrowskim" Bohdana Poręby. Po transformacji ustrojowej w latach 90. Malanowicz nie otrzymywał ciekawych propozycji w kraju. W tym czasie był aktywny za granicą. Powrotem do polskiego filmu były "Tulipany" (2004) Jacka Borcucha.

Zygmunt Malanowicz był również scenarzystą i reżyserem kilku filmów: "Szlachetna krew", "Pluton-239", "Bez dowodu". Grał także w serialach telewizyjnych m.in. "Stawka większa niż życie", "Droga", "Dom", "Klan", "Zamach stanu", "Londyńczycy".

Od premiery "Burzy" (2003), w której Zygmunt Malanowicz zagrał Alonza, aktor występował w spektaklach Krzysztofa Warlikowskiego: "Dybuk", "Krum", "Anioły w Ameryce", "(A)pollonia", "Koniec", "Opowieści afrykańskie według Szekspira".

"Naprawdę trudno mi narzekać, bo jeśli nawet miałem przerwy w graniu na ekranie, to uznaję to jako kolej aktorskiego losu. Miałem swoje pięć minut. Mimo upływu lat, jestem dosyć aktywny i sądzę, że wiele ciekawych ról i wydarzeń przede mną" - powiedział kilka lat temu w wywiadzie opublikowanym w tygodniku "Angora".

Po występie w "Tulipanach" aktor kontynuował też przygodę z polskim kinem. Zagrał dziadka głównego bohatera w kolejnym filmie Borcucha - "Wszystko, co kocham". Później pojawił się w polsko-szwedzkiej koprodukcji "Kobieta, która pragnęła mężczyzny" (2010) Per Fly.

Po pięciu latach oglądaliśmy go w "Córkach dancingu" Agnieszki Smoczyńskiej i przede wszystkim w "Ojcu" Artura Urbańskiego, gdzie zagrał jedną z głównych ról. "Przy doświadczeniu filmowym, długoletnia przerwa nie ma wpływu na stan psychiczny, który nazywamy 'tremą'. Raczej przeważa ciekawość, jak dalece może być interesująca propozycja roli. A więc trudno, aby nie traktować takiego projektu jako wyzwanie. Każda rola jest wyzwaniem bez względu na jej złożoność" - mówił wówczas.

W 2018 roku wystąpił z kolei w "Dziurze w głowie" Piotra Subbotki.

"W moim wieku wystąpić w serialu, który jest o niczym i marnie kręcony, jest rzeczą nieprzyzwoitą - mówił w rozmowie z Mają Jaszewską ze styl.pl przeprowadzoną kilkanaście dni temu. - "Jak czuję, że w tym, co reżyser robi, więcej jest spekulacji niż pasji i serca, odechciewa mi się współpracować".

"Obecna epoka nie ma żywego tętna. Nie można o niej powiedzieć, że niesie ze sobą wysoki poziom artystyczny i odkrywa coś ważnego i cennego" - przekonywał aktor.

Z widzami trzeba rozmawiać! Przeczytaj wywiad z Zygmuntem Malanowiczem!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Zygmunt Malanowicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy