Nie żyje gwiazda kultowego filmu muzycznego. "Wszechstronny i utalentowany"
13 kwietnia 2024 roku zmarł Ron Thompson, aktor charakterystyczny, tancerz i piosenkarz. Jego śmierć potwierdził bliski przyjaciel w rozmowie z "Deadline". Nie podano przyczyny zgonu. Aktor miał 83 lata.
Thompson przyszedł na świat 31 stycznia 1941 roku w Louisville w stanie Kentucky. Już jako dziecko zaczął przejawiać talent aktorski i piosenkarski. Jako nastolatek zaczął występować w przedstawieniach dla najmłodszych. Wtedy zobaczył film "Na nabrzeżach", a kreacja Marlona Brando zrobiła na nim ogromne wrażenie. Z 200 dolarami w kieszeni wyruszył do Nowego Jorku, by rozpocząć karierę.
W latach sześćdziesiątych XX wieku występował jako piosenkarz rockowy. Napisał także kilka piosenek. Wypuścił trzy płyty, z których żadna nie odniosła większego sukcesu.
Na przełomie lat 60. i 70. zaczął występować w teatrze, między innymi w nagrodzonej Pulitzerem sztuce "No Place to Be Somebody" Charlesa Gordone'a.
Występował także na małym i dużym ekranie. W telewizji pojawił się gościnnie w serialach "Mannix", "Ulice San Francisco" oraz "Cagney i Lacey".
Największą rozpoznawalność przyniosła mu "Amerykańska muzyka pop", animacja Ralpha Bakshiego z 1981 roku. Opowiadała ona historię czterech pokoleń rodziny rosyjskich emigrantów, którzy przybywają do Stanów Zjednoczonych. Ich los przeplata się z rozwojem muzyki XX wieku.
"Ron Thompson był bardzo wszechstronnym i utalentowanym aktorem charakterystycznym" - wspominał zmarłego Rel Dowdell, jego przyjaciel i profesor filmoznawstwa na Hampton University. "Był bardzo sympatycznym człowiekiem, pełnym ciepła i życzliwości, cieszącym się dużym szacunkiem wśród osób związanych z branżą filmową i telewizyjną".