Reklama

Nie żyje Fred Willard

Nie żyje znany aktor komediowy Fred Willard. Miał 86 lat.

Nie żyje znany aktor komediowy Fred Willard. Miał 86 lat.
Fred Willard (18.09.1939 - 16.05.2020) /Stefanie Keenan /Getty Images

Jego śmierć była "bardzo spokojna" - powiedziała mediom córka aktora, Hope Mulbarger. - "Był w ciągłym ruchu, pracował i uszczęśliwiał nas do samego końca. Bardzo go kochaliśmy. Zawsze będziemy za nim tęsknić".

Komik zapisał się w pamięci publiczności rolami towarzyskich, choć bezczelnych bohaterów. Choć często grywał epizodyczne role, wielokrotnie to właśnie on zapadał widzom w pamięć, kradnąc show.

Fred Willard urodził się 18 września 1933 roku w Shaker Heights w stanie Ohio. Jego kariera sceniczna rozpoczęła się, gdy przeprowadził się do Nowego Jorku pod koniec lat 50. XX wieku. Razem ze swoim partnerem komediowym Vicem Grecco gościnnie występował wówczas w kilku serialach telewizyjnych, takich jak "The Dean Martin Show" i "The Smothers Brothers Comedy Hour".

Reklama

Willard przez długi czas był kojarzony z występami w komediach improwizacyjnych. Pojawił się m.in. w kultowym "Oto Spinal Tap" oraz reżyserowanych przez Christophera Guesta mockumentach: "Niezłej sztuce", "Medalu dla miss", "Koncercie dla Irwinga", "Radosnym Purim" oraz "Maskotkach".

Willard czterokrotnie był nominowany do nagrody Emmy. W 2003, 2004 i 2005 roku za rolę Hanka w popularnym także w Polsce serialu "Wszyscy kochają Raymonda" oraz w 2010 za występ w serialu "Współczesna rodzina", gdzie wcielił się we Franka Dunphy'ego.

W 2015 roku zdobył nagrodę Daytime Emmy za rolę Johna Forrestera w emitowanej na całym świecie telenoweli "Moda na sukces".

Polscy widzowie najlepiej kojarzą go z drugoplanowych ról w licznych komediach, m.in. "American Pie: Wesele" czy "Pięćdziesiąt twarzy Blacka".

Wkrótce będziemy mogli zobaczyć go w serialu "Siły Kosmiczne", gdzie wcielił się w rolę Freda Nairda, ojca granego przez Steve'a Carella generała Marka R. Nairda.

Ten ostatni napisał na Twitterze: "Fred Willard był najśmieszniejszą osobą, z jaką kiedykolwiek pracowałem. Był słodkim, cudownym człowiekiem".

"Nie było nikogo milszego i zabawniejszego. Mieliśmy szczęście poznać Freda Willarda i będziemy tęsknić za jego wizytami" - dodał Jimmy Kimmel.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy