Reklama

"Nie lubię poniedziałku": Chciałem mnóstwa gagów

Komedia o bardzo pechowym poniedziałku powstała przypadkiem. Składa się z mnóstwa gagów, a co jeden, to lepszy.

Komedia o bardzo pechowym poniedziałku powstała przypadkiem. Składa się z mnóstwa gagów, a co jeden, to lepszy.
Halina Kowalska i Kazimierz Witkiewicz w filmie "Nie lubię poniedziałku" (1971) /East News/POLFILM

Nad Warszawą we wrześniowy poranek 1969 roku wstaje świt, mieszkańcy i przybysze mierzą się z przeciwnościami losu. A ponieważ jest poniedziałek, wszystkich prześladuje pech...

Komedia "Nie lubię poniedziałku" o feralnym dniu, nakręcona przez Tadeusza Chmielewskiego, ma taką historię, że o niej samej można by nakręcić film! Zaczęło się na studiach, kiedy to przyszły reżyser dostał od wykładowcy radę, żeby spisywał gagi, jakie przyjdą mu do głowy, bo kiedyś wszystko może się przydać. Posłuszny student wziął sobie to do serca. No i gagi się przydały.
 
W 1971 roku Chmielewski, który miał już na koncie takie hity, jak "Ewa chce spać" (1957), "Gdzie jest generał..." (1963) czy "Jak rozpętałem drugą wojnę światową" (1969), został wezwany przez kierownika zespołu filmowego "Kadr" Jerzego Kawalerowicza. Nowy wiceminister kultury Czesław Wiśniewski pragnął mianowicie poznać wszystkich reżyserów.

Reklama

Chmielewski tak to wspominał: - Zbaraniałem, gdy na koniec prezentacji zapytał mnie, nad czym obecnie pracuję. W głowie miałem kompletną pustkę i tylko surowa twarz Jerzego zmusiła mnie do nadrabiania miną: "Myślę o zrobieniu jakby książki telefonicznej. W filmie występowałoby tyle postaci, ile zmieści się w pełnym metrażu".

Już następnego dnia Chmielewski został poinformowany, że może zaczynać zdjęcia. Lekko się przeraził, bo nie miał pojęcia, o czym mógłby opowiadać jego film. Próbował nawet symulować chorobę, żeby odwlec termin... A kiedy wreszcie zabrał się do pracy, to nakręcił znakomity, pełen smakowitych scenek film o stolicy.

- Chciałem mnóstwa gagów, chciałem pokazać Warszawę z wielu perspektyw: z lotu ptaka, z dołu, budującą się, taką, jaka da się lubić - mówił reżyser.

Do historii kina przeszło wiele scenek z "Nie lubię poniedziałku". Nic dziwnego, bo zagrali je najlepsi, m.in. Halina Kowalska, Bogusz Bilewski, Wacław Kowalski, Mieczysław Czechowicz czy Jerzy Turek, który jako ekranowy zaopatrzeniowiec wylansował powiedzonko "kurka wodna".

A któż nie pamięta "podciętego" Bohdana Łazuki, gwiazdora polskiej piosenki, który - by trafić po imprezie do domu - idzie chwiejnym krokiem z korbą wzdłuż torów tramwajowych?

Wszyscy pamiętają też emanującą seksem Halinę Kowalską, której bohaterka cierpi na nietypowy dyskomfort. Przez perfumy "Sex" Mariannie "serce wyrywa się z piersi", o nich opowiada konsultantowi w agencji matrymonialnej: "Niech pan zamknie oczy. Czuje pan? Seks. Tak się nazywają te perfumy. Co tydzień nam jakieś nowe wprowadzają do sprzedaży, a ja muszę siedzieć całe osiem godzin w tych zapachach i już jestem taka odurzona i taka podniecona".

Film "Nie lubię poniedziałku" będzie można obejrzeć 29 czerwca na antenie Polsat Film.

To i Owo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy