"Nie czas umierać": Potrzebne będą dokrętki
Premiera „Nie czas umierać” była przesuwana już trzykrotnie – nowy termin premiery to 8 października 2021. Prawdopodobnie z powodu tych opóźnień twórcy tego obrazu będą musieli ponownie nakręcić kilka scen. A to dlatego, że James Bond musi używać najnowszych gadżetów. Te, które wykorzystano pierwotnie, mogą już nieco trącić myszką.
Początkowo film "Nie czasu umierać" miał trafić na duży ekran w kwietniu 2020. Później tę datę przesuwano na październik 2020, a następnie na kwiecień 2021. Wszystkiemu winna pandemia koronawirusa. Co gorsza dla producentów, film kosztował 200 mln dolarów i niewykluczone, że ta kwota jeszcze urośnie.
Wynika to stąd, że firmy, które wykupiły w "Bondzie" lokowanie produktu, chcą, by reklamowane w nim przedmioty były absolutną nowością, a nie czymś, co zdążyło się już zadomowić na rynku. Lukratywne kontrakty z twórcami Jamesa Bonda mają m.in. producent telefonów Nokia, marka zegarków Omega, szampana Bollinger, czy też powszechnie znany Adidas. Jak mówi dziennikowi "The Sun" osoba związana z produkcją Bonda, filmowcy będą musieli bardzo ostrożnie przerobić niektóre sceny i wkomponować w nie najnowsze produkty.
Szczególnie istotna jest scena, w której agent 007 spotyka się z Q, szefem wydziału naukowo-rozwojowego brytyjskiego wywiadu i odbiera od niego wiele niezbędnych gadżetów do kolejnej misji.
"Nie czas umierać" jest 25. filmem z serii o przygodach agenta 007. Co wiemy o jego fabule? Bond opuszcza czynną służbę i cieszy się spokojnym życiem na Jamajce. Jego spokój przerywa stary przyjaciel z CIA, Felix Leiter, który prosi go, by pomógł mu w misji odbicia porwanego naukowca. W jej trakcie Brytyjczyk trafia na trop tajemniczego złoczyńcy, dysponującego nową, niezwykle niebezpieczną technologią. "Nie czas umierać" będzie ostatnią częścią serii, w której w rolę agenta 007 wcieli się Daniel Craig.