Reklama

Nia Vardalos: Usłyszała, że jest za brzydka, by zostać gwiazdą Hollywood

Nia Vardalos, gwiazda filmowej serii "Moje wielkie greckie wesele" przyznała w najnowszym wywiadzie, że gdy rozpoczynała aktorską karierę, jej ówczesny agent powiedział jej, że jest za brzydka, by zostać gwiazdą Hollywood.

Nia Vardalos, gwiazda filmowej serii "Moje wielkie greckie wesele" przyznała w najnowszym wywiadzie, że gdy rozpoczynała aktorską karierę, jej ówczesny agent powiedział jej, że jest za brzydka, by zostać gwiazdą Hollywood.
Nia Vardalos w filmie "Moje wielkie greckie wesele" /NG Collection / Interfoto /Agencja FORUM

W rozmowie z magazynem "Movie Maker" Nia Vardalos przypomniała słowa, które usłyszała od swego agenta na początku aktorskiej kariery.

"Powiedział mi, że nie jestem na tyle ładna, by grać główne role oraz nie na tyle otyła, by zostać aktorką charakterystyczną" - opowiedziała Vardalos. 

Gwiazda "Mojego greckiego wesela" dodała, że podobne doświadczenia nie były tylko jej udziałem. "Ludzie nie byli nawet zszokowani. Mówili: 'Mój agent powiedział mi to samo'" - ujawniła Vardalos, dodając, że wspomniana historia zainspirowała ją do podjęcia próby opowiedzenia własnej historii. "Pożyczyłam od przyjaciółki komputer i napisałam scenariusz 'Mojego wielkiego greckiego wesela'" - ujawniła Vardalos. 29 września do kin trafi trzecia część komediowej serii.

Reklama

Nia Vardalos gwiazdą serii "Moje wielkie greckie wesele"

Pierwszy film "Moje wielkie greckie wesele" - o Touli (Vardalos), młodej Greczynce zakochującej się w nie-Greku (John Corbett) i spierającej się ze swoją rodziną - miał swoją premierę w 2002 roku i od razu stał się ogromnym hitem. Vardalos otrzymała nominację do Oscara za scenariusz oryginalny, nominację do Złotego Globu dla najlepszej aktorki, a urzekająca obsada została nominowana do Screen Actors Guild Award i Critics Choice Award. Film zdobył również nagrodę People's Choice Award, a Vardalos zdobyła nagrodę Independent Spirit Award.

W 2016 roku kontynuacja ponownie zgromadziła oryginalną obsadę, gdy Vardalos wyobrażała sobie, jak mogłaby wyglądać rodzina Portokalos, w której Toula i Ian zmagają się z wychowywaniem nastolatki i zdają sobie sprawę, że stali się swoimi własnymi rodzicami. Z kolei czekający na premierę trzeci film z uwielbianej na całym świecie serii ponownie łączy niezwykle sympatyczną rodzinę Portokalos, która wyrusza na przygodę do swojego rodowego domu w Grecji, aby uhonorować przeszłość, teraźniejszość i przyszłość oraz na nowo odkryć swoje korzenie.

"Moje greckie wesele 3": Hołd dla Michaela Constantine'a

"Wkrótce po nakręceniu drugiej części, zaczęłam pisać scenariusz do trzeciego filmu. Chciałam zgłębić temat imigracji i jak zawsze, dynamiki rodziny. Geneza tej historii jest taka, że mój tata zawsze chciał, abyśmy pojechali do jego rodzinnej wioski położonej wysoko w górach na kontynencie greckim" - wspomina Vardalos. "Ale jako dorośli, kiedy moje rodzeństwo i ja jechaliśmy do Grecji, zawsze jechaliśmy na wyspy, ponieważ tam są imprezy". W marcu 2020 roku straciłam tatę. Wkrótce potem odszedł Michael Constantine, który grał mojego filmowego ojca, Gusa. Podczas pandemii opłakiwałam oba te wydarzenia. Zaczęłam znajdować sposób na radzenie sobie z żałobą i powstał scenariusz o spełnieniu ostatniego życzenia ojca" - mówi reżyserka "Mojego greckiego wesela 3".

Pierwotny szkic trzeciego scenariusza Vardalos napisała przed śmiercią Constantine'a i skupiała się na powrocie rodziny do Grecji z ojcem.

"Wiedziałam, że ze zdrowiem Michaela było coraz gorzej. Kiedy przeczytał scenariusz, zadzwonił i powiedział: 'Będę tam, ale czy mógłbym siedzieć w większości scen? Zapewniłam go, że się nim zajmę"  - mówi Vardalos.  "A potem zadzwoniła do mnie jego siostra i powiedziała, że Michael po prostu nie mógł się zmusić, by powiedzieć mi, że nie będzie mógł do nas dołączyć, ponieważ nie czuje się dobrze. Ale oczywiście byłam optymistką".

Vardalos przyznaje, że jej film jest hołdem złożonym zarówno ojcu, jak i Constantine'owi.

"Potem otrzymałam kilka SMS-ów od Michaela Constantine'a na miesiąc przed jego śmiercią, w których namawiał mnie do nakręcenia filmu i zapewniał, że będzie przy tym obecny duchem. Wciąż mam te wiadomości w telefonie. Kiedy straciliśmy Michaela, nie byłam w stanie zacząć pracować. Utrata obu mężczyzn w tak krótkim czasie wyczerpała mnie emocjonalnie. Rozmowy z moją rodziną na temat naszego taty, jego wioski i historia życia, spowodowały, że zaczął rodzić się początek historii. Kiedy to przemyślałam, przyszedł pomysł dziennika, spotkania w wiosce i uhonorowania ostatniego życzenia ojca" - zakończyła Vardalos.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Nia Vardalos
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy