Netflix: Najpopularniejszy serwis streamingowy w Polsce. Recepta na sukces

Na planie serialu "Wielka woda" /Netflix /materiały prasowe

Śledząc działalność Netflixa, można z całą pewnością stwierdzić, że firma znacząco ożywiła polską branżę, gdzie dotychczas prym w obszarze rozrywki telewizyjnej wiedli tradycyjni nadawcy linearni tacy jak TVN czy Polsat. Polskie filmy czy seriale produkowane na zlecenie Netflixa sprawiają, że polscy widzowie mają większy wybór lokalnych, a zarazem różnorodnych produkcji. Netflix odgrywa też rolę pewnego rodzaju innowatora w obszarze produkcji audiowizualnej, zwłaszcza w obszarze seriali, systematycznie zaskakując nowymi rozwiązaniami, odważną tematyką produkowanych treści, niszowymi gatunkami, a także popychając innych emitentów do większej troski o jakość produkcyjną. Podczas gdy HBO Max wycofało się z rodzimych produkcji, a Viaplay całkowicie opuszcza nasz rynek, Netflix cały czas jest najpopularniejszym serwisem streamingowym w Polsce. Jaka zatem jest recepta Netflixa na sukces?

Netflix: Nieśmiałe początki

W 2013 roku Netflix rozpoczął przygodę z produkcją własnych seriali oryginalnych, wypuszczając na rynek dobrze przyjęty zarówno przez widzów, jak i krytyków "House of Cards". W tamtym czasie, oferta programowa Netflixa w Europie ograniczała się do licencjonowanych amerykańskich filmów i seriali. Jednak bardzo szybko, bo już rok po premierze "House of Cards", Netflix zlecił pierwszą lokalną, europejską produkcję. Był to francuski film "Marseille" z Gérardem Depardieu w roli głównej. Kolejne lokalne treści pojawiły się niedługo potem.

Reklama

W 2016 roku premierę miał pierwszy brytyjski serial Netflixa, "The Crown". Rok później także Hiszpania i Włochy doczekały się pierwszych lokalnych produkcji, czyli "Cable Girls" i "Suburra". Zwieńczeniem tej ekspansji na lokalne europejskie rynki, był niemieckojęzyczny serial "Dark", który odniósł sukces w wielu krajach, demonstrując, że globalna widownia jest w stanie polubić kontent w innym języku niż angielski. Sukcesy te skłoniły Netflixa do dalszej penetracji lokalnych rynków europejskich. Obecnie Netflix posiada już 11 biur w całej Europe, wielki kompleks produkcyjny na obrzeżach Madrytu i zaplecze produkcyjne w Shepperton Studios w Wielkiej Brytanii.

Rewolucja na rynku lokalnym

W Polsce Netflix funkcjonuje od 2016 roku, a pierwsza lokalna produkcja - "1983" w reżyserii Agnieszki Holland, Kasi Adamik, Olgi Chajdas i Agnieszki Smoczyńskiej, miała swoją premierę już w 2018 roku. Od tego czasu, Netflix otworzył biuro w Warszawie, czyniąc Polskę centrum prowadzenia biznesu na całą Europę Środkowo-Wschodnią, ugruntowując tym samym silną pozycję polskiego sektora audiowizualnego w naszym regionie Europy. Netflix stał się jednym z dominujących producentów lokalnych treści - tylko w 2023 roku światową premierę będzie miało co najmniej 14 polskich produkcji Netflixa, a od początku swojej działalności w Polsce Netflix wyprodukował już blisko 40 polskich filmów i seriali. Przekłada się to na ożywienie rynku, tworząc liczne miejsca pracy, a także wypuszczając na rynek duże zasoby finansowe. Od 2018 roku firma stworzyła w Polsce ponad 3500 miejsc pracy przy polskich produkcjach oryginalnych.

Jeśli zaś chodzi o budżety, są one równie imponujące - w latach 2020-2022 Netflix przeznaczył 890 mln zł na produkcje polskojęzycznych treści oryginalnych i zakup polskich tytułów na licencji. Nie da się ukryć, że te liczby robią wrażenie, zwłaszcza, że stają się konkurencyjnym źródłem finansowania do funduszu oferowanych przez PISF w trybie konkursowym. Im więcej źródeł zasobów na produkcje, tym większa konkurencja na rynku, co z reguły ma pozytywny wpływ na różnorodność oferowanego kontentu. A tego chyba chcą wszyscy - widzowie, praktycy z branży i krytycy filmowi.

Atrakcyjne warunki pracy

Ten imponujący budżet Netflixa na produkcje audiowizualne ma znaczące przełożenie na warunki pracy lokalnych twórców. Magdalena Szwedkowicz, producentka takich tytułów jak "Miłość do kwadratu", "Parada serc", "Dawid i Elfy" czy wyczekiwany z niecierpliwością "Znachor" rzuca światło na sposób, w jaki zaplecze finansowe Netflixa wpływa na jakość produkcyjną.

"Pracując z Netflixem, wiem, że mogę dostarczyć dobrze wyprodukowany kontent, przy dobrych warunkach pracy i nie muszę się zastanawiać, czy nam wystarczy budżetu na dobrego montażystę czy na dobrego kompozytora. W warunkach, jakie proponuje Netflix, możemy stawiać na wykwalifikowanych i utalentowanych współpracowników, jakościowy sprzęt i zupełnie nie musimy się martwić, że czegoś nam zabraknie. Możemy zadbać o każdy aspekt, zaczynając od, być może, pozornie trywialnych rzeczy jak catering czy transport chociażby. Jako producentka mam szansę zadbać o komfort pracy na planie, co według mnie bardzo wpływa na kreatywność twórców i ekipy. Dla mnie to forma wyrazu szacunku dla współpracowników" - mówi Szwedkowicz. Netflix zatem posiada zasoby finansowe, które pozwalają na zwiększenie komfortu pracy na planie, ale nie tylko.

To właśnie dzięki dużo większym budżetom światło dzienne ujrzały takie seriale, jak chociażby "Wielka woda", gdzie historia wrocławskiej powodzi została ukazana na "małym ekranie" ze wsparciem ogromnej ilości, bardzo kosztownych, efektów specjalnych i niespotykanej do tej pory w produkcjach dla telewizji scenografii. Wraz z zespołami od postprodukcji i efektów wizualnych przy całym projekcie zaangażowanych było ponad 300 osób. Bez takiego wsparcia, jakość obrazu i zdjęć nie oddałaby prawdziwego dramatu tamtych wydarzeń. A trzeba przypomnieć, że serial ten był bardzo dobrze odebrany przez zarówno krytyków, między innymi za rewelacyjne zdjęcia, jak i widzów. "Wielka woda" w bardzo krótkim czasie po premierze została obejrzana w ponad 10 milionach domów. Ze względu na liczbę produkcji na zlecenie Netflixa i, w niektórych przypadkach, ich rozmach, był moment na polskim rynku, że inni emitenci mieli trudności ze znalezieniem ekip realizacyjnych, co spowodowało wzrost stawek, a w konsekwencji wzrost kosztów produkcji.

Jednak nie tylko pieniądze odgrywają istotną rolę w procesie produkcji. Ważne są również wzajemne relacje i atmosfera współpracy, która, jak mówi Magdalena Szwedkowicz, przekłada się znacząco na finalny kształt projektu i na cały proces twórczy. "W trakcie realizacji projektu - wyjaśnia Szwedkowicz - trzeba mieć nie tylko dobre warunki pracy, ale też przyjazną i dobrą atmosferę, a poczucie bezpieczeństwa jest kluczowe. Współpracując z Netflixem, wiem, że jak się na coś umówimy, to właśnie tak będzie. Taka przewidywalność daje poczucie bezpieczeństwa dla mnie jako producenta, ale też dla twórców, których potem zapraszam do projektu. Praca z Netflix polega na partnerstwie, a motywuje nas dobro projektu. Dzięki komfortowym warunkom pracy i fajnej, pełnej szacunku atmosferze na planie, z mojego doświadczenia, widzę, że wszyscy są bardzo zadowoleni ze współpracy, co wpływa na większą kreatywność twórców i efektywność ekipy. Netflix podwyższył poprzeczkę, jeżeli chodzi o jakość pracy i jakość relacji w branży".

Kultura pracy Netflixa zdaje się być powiewem świeżego powietrza w branży, która słynie z przemocowego języka, systemowego przekraczania granic i braku szacunku w relacjach zawodowych. Jan Kwieciński, producent takich filmów jak "W lesie dziś nie zaśnie nikt""Dzień Matki" czy seriali takich jak "Sexify", dodatkowo podkreśla aspekt zaufania i twórczej wolności, który według niego charakteryzuje współpracę z przedstawicielami Netflixa w Polsce.

"Współpraca z Netflixem oparta jest na kreatywnym dialogu, większym zaufaniu w kompetencje lokalnych twórców. Pracując z nimi, czuję, że oni chcą pomóc mi w realizacji pewnej twórczej idei, z którą przychodzę. Ludzie w Netflixie faktycznie starają się wsłuchać w wizję twórców i dać jej jak najlepszy i najpełniejszy wyraz. Ogromna otwartość na twórczą wizję jest tym, co cechuje współpracę z Netflixem" - mówi Kwieciński.

Z pewnością Netflix po wejściu na rynek polski zaoferował zupełnie inną dynamikę współpracy z twórcami. Ciekawe, czy otwartość na wizję twórczą i wolność kreatywną, o której mówią polscy producenci, będzie nadal możliwa w coraz trudniejszym otoczeniu gospodarczym i kryzysie finansowym dotykającym branżę audiowizualną globalnie. Netflix zdecydowanie przyczynił się do renesansu produkcji serialowych w Polsce, ale ostatnie miesiące pokazują, że czasy beztroski i poczucia bezpieczeństwa w lokalnej branży minęły. Rezygnacja HBO Max z produkcji lokalnych polskojęzycznych seriali pokazuje, że jeśli globalna firma streamingowa musi szukać oszczędności, będzie to robić kosztem lokalnych rynków, w których operuje. Netflix dotychczas dawał lokalnym twórcom poczucie bezpieczeństwa, jednak wygląda na to, że również ten streamer nie jest odporny na globalny kryzys. Ostatnio Netflix zrezygnował z produkcji kolejnej części przygód "Pana Samochodzika", dosłownie na kilka dni przed wejściem na plan. Spowodowało to znaczący niepokój wśród przedstawicieli polskiej branży, a twórców tej konkretnej produkcji pozostawiło z dnia na dzień bez pracy.       

Gatunkowe eksperymenty i dywersyfikacja treści

Jak donosi portal Screenlovers, w Polsce w roku 2021 i 2022 mieliśmy po 26 premier polskich seriali, co historycznie jest liczbą rekordową. Z pewnością Netflix dołożył swoją cegiełkę do tego rekordowego wyniku. Dzięki Netflixowi, oferta lokalnych seriali jest nie tylko większa niż dotychczas, ale również przestała być ograniczona do seriali kryminalnych, które przez wiele lat dominowały anteny nadawców linearnych. Teraz polski widz może wybierać między różnymi gatunkami i zróżnicowaną tematyką.

Anna Kępińska z firmy Telemark, producentka serialu "Wielka woda" uważa, że "kiedyś były trzy albo cztery projekty serialowe premium rocznie, a teraz mamy ich na rynku kilkanaście. W efekcie, jest większa otwartość na nowe pomysły, ale też odwaga do robienia rzeczy bardziej oryginalnych. Mam wrażenie, że współpracę z Netflixem charakteryzuje większa swoboda artystyczna i twórcza, a efektem jest większa różnorodność treści. Próbuje się dotykać tematów, które normalnie nie byłyby tematami ciekawymi dla powszechnej widowni. W związku z tym eksperymentuje się, szuka się ciekawszych, oryginalnych projektów serialowych".

Jeśli faktycznie przyjrzymy się lokalnym produkcjom na zlecenie Netflixa, okaże się, że mamy do czynienia z treściami, na które nie mogą sobie pozwolić nadawcy linearni, nie tylko ze względów finansowych, ale też często wręcz politycznych. Nietrudno pojąć, dlaczego serial taki jak "Sexify", ukazujący w bardzo otwarty sposób tematy seksu, które wciąż są tematem tabu w Polsce, nie mógłby pojawić się na antenie konserwatywnej TVP, ani na dużo bardziej liberalnej stacji TVN, która być może wolna jest od nacisków prawicowych środowisk politycznych, ale jednak jej istnienie wciąż zależne jest od decyzji KRRiT, co zresztą pokazały dosadnie miesiące walki o koncesje TVN24 i TVN7. W związku z tym seriale podejmujące tematykę seksualności i intymności nie są czymś, z czym polscy naziemni gracze mogą eksperymentować. Muszą obracać się w obszarze w miarę bezpiecznej tematyki, bo w przypadku koncesji na nadawanie linearne, kwestia ich wydania jest w pewnym sensie uznaniowa - KRRiT teoretycznie może odmówić jej udzielenia.

W przypadku usług takich jak Netflix, nie ma takiego zagrożenia. Wedle polskiego prawa, Netflix świadczy audiowizualną usługę medialną na żądanie i serwis obowiązują różne regulacje, ale nie podlega pod koncesje wydawane przez KRRiT, co sprawia, że może sobie pozwolić na produkowanie treści o tematyce, którą możemy uznać za kontrowersyjną. Kwieciński dodaje, że "Netflix nie boi się ryzyka programowego", i może tym samym tworzyć treści dla widzów i grup demograficznych pomijanych przez mainstreamowych nadawców, i trzeba przyznać, robi to całkiem skutecznie. "Sexify" to niejedyny przykład podejmowania ryzyka programowego. Podobnie, w przypadku filmu "Fanfik", stworzono kontent dla często ignorowanej części widowni, czyli do młodych widzów, którzy rzadko mogą zobaczyć istotne dla siebie historie na "małym ekranie", takie jak chociażby te o bohaterach o różnorodnej tożsamości seksualnej i płciowej. Poszerzanie tematyki seriali czy filmów z pewnością przyczynia się do szerszych zmian społecznych w Polsce, zwiększając widoczność dotychczas marginalizowanych grup społecznych w rodzimej kulturze popularnej. Zwłaszcza w obecnym klimacie politycznym, który w dużej mierze determinuje ofertę stacji telewizyjnych, jest w działaniu Netflixa znacząca wartość symboliczna.

Poszerzanie wachlarza tematycznego poruszanych tematów, czy też przesuwanie granic gatunkowości w produkowanym wolumenie treści, jest istotne nie tylko z perspektywy widza, wpływa też na realia pracy lokalnego talentu twórczego. To właśnie dzięki Netflixowi, Jan Kwieciński zawdzięcza możliwość wypuszczenia na rynek kina gatunkowego takiego jak przykładowo "Dzień Matki":

"Dla mnie jako producenta młodszego pokolenia to jest absolutna rewolucja, bo pierwszy raz w historii Polski możemy robić kino i serial gatunkowy - to jest właśnie absolutny gamechanger. To, co mnie interesuje jako producenta to odświeżenie polskiego rynku kinem gatunkowym, na które nigdy wcześniej nie było miejsca. Zanim pojawił się Netflix, nie było możliwości podejmowania ryzyka produkcyjnego, finansowania odważniejszych form audiowizualnych, tworzenia dla młodszej widowni. Kino gatunkowe za granicą rozwijało się w najlepsze, a w Polsce byliśmy jak dotychczas w kajdanach zwyczajów. Wydaje mi się, że pojawienie się Netflixa to jedna z największych rewolucji, jaka wydarzyła się na naszym rynku. Nie byłoby dzisiejszego bogactwa gatunkowego i dobrej jakościowo komercji, gdyby nie Netflix" - mówi Jan Kwieciński z Akson Studio. Zwłaszcza w telewizji, w pogoni za widzem, często produkuje się sztampowe gatunki takie, jak kryminały lub znane formaty rozrywkowe. Netflix, na tle innych producentów seriali, faktycznie wykazuje się dużą różnorodnością gatunkową, jednak nie wszystkie ich eksperymenty były udane.

Twórczy debiutanci

Netflix jest już na tyle prestiżową marką, że przyciąga najbardziej rozpoznawalne nazwiska na rynku, doświadczonych twórców, którzy mają na swoim koncie znaczące sukcesy. Dobrym przykładem takiej synergii jest stała współpraca między streamerem a Shondą Rhimes, producentką takich serialowych hitów jak "Bridgertonowie" czy też "Królowa Charlotta". W Polsce Netflix nie praktykuje jeszcze podobnych umów na wyłączność, jednak posiada stałych współpracowników, a wśród nich bardzo doświadczonych i dobrze znanych na rodzimym rynku producentów i twórców, takich jak Łukasz Dzięcioł z firmy Opus, który wyprodukował dla Netflixa m.in. "Pewnego razu na krajowej jedynce" czy "Informację zwrotną", która będzie miała swoją premierę już tej jesieni.

Oprócz współpracy ze śmietanką polskiej branży audiowizualnej, Netflix nie boi się zaufać twórcom, którzy dopiero zaczynają swoją karierę w branży. Można powiedzieć, że następuje pewnego rodzaju demokratyzacja dostępu do branży, gdyż Netflix otwarty jest na dialog z młodymi twórcami. Kępińska, mająca wieloletnie doświadczenie w polskiej branży, uważa, że "kiedyś nie było szans, żeby młody producent wszedł w produkcję, nawet jak jego pomysł serialowy miał potencjał. To musiały być firmy, które miały duże zaplecze finansowe. Obecnie, jeśli tylko ma się pomysł na dobry projekt, ma się wiarygodność w środowisku i zna się na rzeczy, to wejście do branży młodych twórców i praktyków jest możliwe, właśnie dzięki otwartości Netflixa na dialog i świeżą perspektywę". 

Model finansowania praktykowany przez Netflixa, w którym streamer finansuje projekt na bardzo wczesnych etapach, pozwala na współpracę z firmami producenckimi, które nie mają jeszcze dużego zaplecza finansowego lub rozbudowanego portfolio tytułów w swoich bibliotekach. W efekcie, młode firmy takie jak chociażby Orphan Studio, producent wykonawczy filmu "Fanfik" i "Pan Samochodzik", miały możliwość zaistnieć w tej konkurencyjnej i trudnej branży. Podobnie, reżyseria serialu "Absolutni debiutanci" została powierzona Kamili Taraburze, której doświadczenie filmowe dotychczas obejmowało krótkie formy fabularne, reklamy i teledyski.

Globalny zasięg

To, co jest dodatkowym benefitem pracy dla Netflixa to możliwość dotarcia do globalnego widza. Żaden polski emitent telewizyjny ani dystrybutor filmowy nie jest w stanie zaoferować polskim twórcom ekspozycji ich treści na tylu rynkach, i to do tego jednocześnie i od razu przy premierze danego tytułu. Niesie to ze sobą duży prestiż, gdyż każdy z twórców pragnie pokazać swoje dzieło szerokiej publiczności. Anna Kępińska widzi w tym dużą szansę dla polskich twórców: "Dla mnie to było niesamowite uczucie, kiedy dowiedziałam się, że serial "Wielka woda" będzie dostępny globalnie. Cieszy mnie świadomość, że to co tworzę, może być teraz oglądane w miejscach, gdzie dotychczas nie docierały polskie produkcje. Wcześniej potrzeba było czasu, żeby wyjść na rynki zagraniczne, a to i tak nigdy nie było łatwe. Ktoś musiał próbować sprzedać dany tytuł, szukać rynku zbytu, licząc, że jakiś zagraniczny emitent będzie zainteresowany. A teraz, po prostu, serial jest dostępny na całym niemalże świecie i to jest absolutnie kapitalne. Przyczynia się to do większej widoczności polskich twórców na arenie międzynarodowej, co z czasem może zaowocować ofertami pracy z zagranicy i międzynarodowymi współpracami".

Polska nigdy nie była potęgą eksportową, jeśli chodzi o produkty kultury audiowizualnej.  Incydentalnie, to właśnie zagraniczna firma, ze względu na swoją skalę i międzynarodowy profil, jest w stanie przyczynić się do rozpoznawalności polskich filmów czy seriali. Można się w tym dopatrywać znaczących korzyści. Byłoby fajnie, gdyby Polska nie kojarzyła się jedynie z papieżem, polskim hydraulikiem czy Robertem Lewandowskim. Może właśnie czas, aby Polska była znana ze świetnych filmowców, jakościowych seriali i fajnych aktorów młodego pokolenia. Czas pokaże... 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy