Natalie Portman: Rodzina ponad wszystko
Przed gwiazdą Hollywood wielkie wydarzenia prywatne i zawodowe. Pierwsze to narodziny dziecka, drugie – gala wręczenia statuetek Amerykańskiej Akademii Filmowej. Czy 26 lutego aktorka usłyszy: „Oscar powędruje do Natalie Portman”?
Zgodnie z tradycją, tegoroczna, 89. uroczystość wręczenia nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej odbędzie się w Dolby Theatre w Los Angeles. Właśnie tam rozstrzygnie się, czy do statuetki, jaką Natalie Portman otrzymała 6 lat
temu za rolę w "Czarnym łabędziu", dołączy Oscar za rolę słynnej pierwszej damy w "Jackie".
Nie będzie łatwo, bo mimo dobrych recenzji i uwielbienia Amerykanów dla żony JFK, którą zagrała, członkowie Akademii Filmowej mają trudny wybór. Oprócz Natalie Portman o statuetkę rywalizują też: Meryl Streep ("Boska Florence"), Emma Stone ("La La Land"), Isabelle Huppert ("Elle") i Ruth Negga ("Loving"). Przyjaciele gwiazdy podkreślają jednak, że dla niej liczy się teraz coś innego niż następny Oscar.
Oczywiście mają na myśli drugie dziecko Natalie i jej męża, francuskiego choreografa Benjamina Millepieda. Para ma już synka Alepha (w czerwcu skończy 6 lat). Aktorka wierzy w numerologię, więc nikogo w jej rodzinie nie zdziwił fakt, że otrzymał on imię oznaczające pierwszą literę w hebrajskim alfabecie. O imieniu dla drugiego dziecka jeszcze nic nie wiadomo, bo Natalie Portman i jej mąż bardzo szanują swoją prywatność. Do mediów nawet nie przeciekła potwierdzona informacja, kiedy dokładnie aktorka ma urodzić.
Dlatego już na gali Złotych Globów, która odbyła się 8 stycznia, uważnie obserwowano gwiazdę, zastanawiając się, ile jeszcze tygodni zostało do rozwiązania. Sama Natalie nie zaspokoiła jednak ciekawości prasy. Jak mówi, teraz skupia się na tym, co najważniejsze dla niej i jej rodziny. Na przykład, choć od lat jest weganką, wyjątkowo na czas ciąży przeszła na dietę wegetariańską, by do swojego menu włączyć ryby. Wszystko po to, by zapewnić dziecku składniki potrzebne do prawidłowego rozwoju.
Dbałość o zdrowie swoje i potomka nie oznacza jednak wcale zaszycia się gdzieś z dala od świata. Jak dotychczas aktorka nie ominęła żadnych ważniejszych wydarzeń związanych z promocją "Jackie". To akurat poza plotkarską prasą nikogo nie zdziwiło.
Natalie Portman wręcz słynie z obowiązkowości. Jeżeli czegoś się podejmie, można być spokojnym, że dotrzyma słowa. Ma jednak własny system wartości. Gdy premierę miała superprodukcja George’a Lucasa "Gwiezdne wojny: Część 1. - Mroczne widmo", wśród gwiazd nie było odtwórczyni roli Amidali z planety Naboo. Dlaczego? Bo studiująca psychologię na Harvardzie aktorka miała egzaminy. I to one miały pierwszeństwo.
Charakter pokazała także, gdy jako reżyserka stanęła za kamerą na planie "Opowieści o miłości i mroku" (2015). Wbrew opiniom speców od finansów postanowiła nakręcić adaptację powieści izraelskiego pisarza Amosa Oza koniecznie w języku hebrajskim. I na tym stanęło, nikt nie miał zamiaru się z nią kłócić. W Hollywood wiedzą bowiem dobrze, że artystka potrafi walczyć o swoje. I co więcej, przeważnie ma rację!
AP