"Narodziny gwiazdy": Czy oni tylko grali? Plotki o romansie aktorskiej pary
31 sierpnia 2023 roku minie pięć lat od premiery "Narodzin gwiazdy" Bradleya Coopera. Reżyserski debiut uznanego aktora rozbił bank i doczekał się ośmiu nominacji do Oscara. O filmie było głośno przede wszystkim z powodu plotek o romansie, który rzekomo połączył Coopera i partnerującą mu na ekranie Lady Gagę. Oliwy do ognia dolał ich zjawiskowy występ podczas rozdania Oscarów.
"Narodziny gwiazdy" to klasyczny film z 1937 roku. Opowiadał o przebrzmiałym gwiazdorze, który bierze pod swe skrzydła utalentowaną amatorkę. Oboje zakochują się w sobie. Gdy jej gwiazda świeci coraz mocniej, on coraz bardziej przeżywa, że jego przygasa. Ukojenia szuka w alkoholu. Konsekwencje jego picia są tragiczne. Fabułę przypominano dwukrotnie — w 1954 i 1976 roku. Na początku XXI wieku pojawił się pomysł, by jeszcze raz wrócić do tej historii.
W roli gwiazdora-alkoholika widziano wówczas Willa Smitha. Gdy zdecydował się on wystąpić w "Alim", projekt przejęli Oliver Stone i Jamie Foxx, którzy chcieli obsadzić w produkcji Paula Walkera i piosenkarkę Aaliyah. Po jej śmierci w katastrofie lotniczej zwrócono się do Lauryn Hill, Mariah Carey i Alicii Keys. W końcu plany realizacji filmu zarzucono na długie lata.
Do "Narodzin gwiazdy" powrócił Clint Eastwood w 2011 roku. W głównej roli kobiecej widział Beyonce, natomiast w męskiej Bradleya Coopera. Film znajdował się w preprodukcji, ale prace nad nim wstrzymano, gdy piosenkarka zaszła w ciążę. Eastwood nie chciał czekać z realizacją i rozpoczął poszukiwania jej zastępstwa. Na przestrzeni lat z filmem wiązano kolejne gwiazdy sceny. W końcu w marcu 2015 roku ogłoszono, że za kamerą zastąpi go Cooper. Dla uznanego aktora był to debiut reżyserski. Wkrótce zdecydował, że zagra także główną rolę. W sierpniu 2016 roku ogłoszono, że na ekranową partnerkę reżysera wybrano Lady Gagę.
Podobnie jak grany przez niego bohater, Cooper także miał problemy alkoholem i narkotykami. W odcinku programu "Running Wild z Bearem Gryllsem" stwierdził, że "wytrzeźwiał w wieku 29 lat i od 19 pozostaje trzeźwy". Przyznał też, że miał sporo szczęścia. Doświadczenia z nałogiem pomogły podczas "Narodzin gwiazdy". "Łatwiej było mi wniknąć głębiej w tę postać. Dzięki Bogu byłem już w takim miejscu w swoim życiu, że czułem się z tym swobodnie, bo już sobie odpuściłem, pogodziłem się ze swoją przeszłością" - wyjawił gwiazdor.
Największym problemem podczas preprodukcji okazał się producent Jon Peters. Posiadał on prawa do "Narodzin gwiazdy", ale od dłuższego czasu był niemile widzianą osobą w Hollywood z powodu swojego nieprzewidywalnego i obscenicznego zachowania. Cooper od początku zaznaczał, że nie chce, żeby Peters pojawił się chociaż raz na planie. Ostatecznie zapłacono mu za prawa do opowieści, natomiast odmówiono umieszczenia jego nazwiska na liście płac filmu. Co zabawne, trzy lata później Cooper zagrał Petersa w "Licorice Pizza" Paula Thomasa Andersona.
Nowe "Narodziny gwiazdy" debiutowały 31 sierpnia 2018 roku podczas 75. MFF w Wenecji. Film był następnie pokazywany na innych prestiżowych festiwalach, tym samym rozpoczynając bój o Oscary. Ostatecznie otrzymał osiem nominacji — za produkcję, dla aktorów pierwszoplanowych (Cooper i Lady Gaga), aktora drugoplanowego (Sam Elliott), scenariusz adaptowany, zdjęcia, montaż dźwięku i piosenkę. Zwyciężył tylko w ostatniej kategorii. Podczas gali rozdania Oscarów utwór "Shallow" wykonali odtwórcy głównych ról. Ich występ odbił się w mediach szerokim echem.
Przy okazji premiery filmu pojawiły się plotki o gorącym romansie, jaki miał połączyć Coopera i Lady Gagę. Piosenkarka zdradziła w jednym z wywiadów, że od razu złapała ze swoim reżyserem dobry kontakt. Polubiła go "w sekundzie, w której go zobaczyła". Jednak gdy tylko dowiedziała się o plotkach, zaraz kategorycznie im zaprzeczyła. Na nic zdały się jej słowa. Po rozdaniu Oscarów wszyscy wierzyli, że łączy ich coś więcej.
"Widzowie zobaczyli miłość i — niespodzianka — chcieliśmy, żeby właśnie ją zobaczyli" - mówiła Lady Gaga i Jimmy'ego Kimmela, gdy ten wypytywał o jej występ z Cooperem. Oboje wykonali nominowaną do Oscara piosenkę "Shallow". Wszyscy zwrócili uwagę, jak emocjonalny był to moment. Gaga ucięła jednak spekulacje — to nie była manifestacja uczucia, a skrupulatnie zaplanowane show.
"Wiedziałam, że [Cooper] miał konkretną wizję naszego występu" - zdradziła Lady Gaga. Według niej aktor chciał także wystąpić na scenie "w roli", ponieważ strasznie obawiał się śpiewania na żywo. "Z doświadczenia wiem, że to znacznie redukuje poziom strachu" - stwierdził Cooper. "Poza tym bohaterowie zakochują się w scenie [w której wykonują tę piosenkę]. To nagły wybuch, który dzieje się na oczach tysięcy ludzi... Byłoby dziwnie, gdybyśmy wystąpili, siedząc na stołkach twarzami do publiczności".