Reklama

Nakręcił filmowe arcydzieło. Nic na nim nie zarobił

Brady Corbet jest nazywany nowym Orsonem Wellesem. Zaledwie 36-letni reżyser zachwycił publiczność swoim monumentalnym, trwającym ponad trzy i pół godziny filmem "The Brutalist", który przyniósł mu wiele nagród i nominacji. Corbet, który porzucił aktorstwo, by stanąć za kamerą, wielokrotnie przyznawał, że kino artystyczne nie jest dochodową pracą. Ostatnio zaskoczył wyznaniem, że w ciągu ostatnich trzech lat... nic nie zarobił.

Urodzony 17 sierpnia 1988 roku Corbet dorastał w Kolorado, wychowywany przez samotną matkę. Od początku pasjonował się kinem i starał się oglądać wszystko. "Jeśli zobaczyłem film, który mi się spodobał, musiałem zaraz nadrobić wszystkie dzieła tego reżysera. Zostało mi to do dziś" - mówił w rozmowie z "Guardianem".

Szkołą filmową było dla niego aktorstwo. Wystąpił między innymi w kontrowersyjnej "Trzynastce" z 2003 roku. W kolejnych latach pojawiał się między innymi u Larsa von Triera i Michaela Haneke. Starannie dobierał projekty, często kosztem zarobków. Z czasem zaczął porównywać się do innych kolegów po fachu i coraz  bardziej zastanawiał się, czy występowanie przed kamerą jest dla niego.

Reklama

Brady Corbet pisze swoje filmy wraz z żoną

Punktem zwrotnym w jego karierze był 2012 rok. Wtedy na planie filmu "The Sleepwalker" związał się z jego reżyserką, Moną Fastvold. Razem wrócili do scenariusza "Dzieciństwa wodza", które Corbet zaczął pisać dekadę wcześniej. Film miał swoją premierę w 2015 roku na festiwalu w Wenecji w sekcji Horyzonty, w której został nagrodzony za reżyserię i debiut. "To chore, ale przestałem grać w momencie, gdy Mona zaszła w ciążę. Porzuciłem źródło zarobku, gdy najbardziej go potrzebowałem. Nie było z tego dużo, ale to i tak lepsze od niczego. A tyle dostawałem za swoją pracę przez wiele lat" - przyznał. Jednak nagrody dla "Dzieciństwa wodza" utwierdziły go w przekonaniu, że podjął dobrą decyzję. 

Brady Corbet czeka na zakończenie przygody z "The Brutalist"

Nie oznacza to, że w czasie swojej kariery reżyserskiej nie nachodziły go wątpliwości. "Po drodze musisz wiele poświęcić. I nie mogę za każdym razem z pewnością stwierdzić, że było warto" - mówił w rozmowie z "Guardianem". Te pytania pojawiały się wielokrotnie podczas jego pracy nad "The Brutalist". Rozdanie Oscarów w marcu 2025 roku zakończy siedmioletnią przygodę reżysera z tym filmem. Nie ukrywa, że wyczekuje tego momentu. "Mam dosyć tego filmu. To jak twoje nastoletnie dziecko, a ty marzysz o jego wyprowadzce. Bardzo cię kocham, ale błagam, zostaw już mnie i mamę w spokoju".

"The Brutalist". Produkcja od początku mierzyła się z wieloma problemami

Corbet zapowiedział "The Brutalist" we wrześniu 2018 roku, zaraz po premierze "Vox Lux", swojego drugiego filmu, podczas festiwalu w Wenecji. Produkcja miała zostać nakręcona w Polsce, a rozpoczęcie zdjęć planowano na 2020 rok. Z powodu sytuacji na świecie prace wielokrotnie przekładano. W końcu inne zobowiązania zmusiły twórców do ponownego obsadzenia głównych ról. Początkowo w architekta László Tótha, jego żonę Erzsébet i patrona Harrisona Lee Van Burena mieli się wcielić Joel Edgerton, Marion Cotillard i Mark Rylance. Gdy prace na planie ruszyły, zastąpili ich Adrien Brody, Felicity Jones i Guy Pearce.

Zanim to nastąpiło, Corbet musiał przenieść realizację z Polski do Węgier. Gdy wszystko było gotowe, Jones poinformowała go, że jest w ciąży. Zamiast ponownie zmieniać aktorkę, reżyser postanowił poczekać, aż będzie gotowa do powrotu na plan. "Jestem przyzwyczajony do tego, że ten pociąg wypada z torów, ale wiem też, że zawsze na nie wróci" - wyznał w rozmowie ze Screen Daily.

Zdjęcia rozpoczęły się 16 marca 2023 roku, a zakończyły 5 maja. W tym czasie Corbet starał się wycisnąć jak najwięcej ze skromnego budżetu, niewynoszącego nawet 10 milionów dolarów. W rozmowie ze "Slate" przyznał, że w tym czasie się nie oszczędzał. Ostatni dzień zdjęć rozpoczął o 8 rano, a zakończył 21 godzin później.

"The Brutalist". 10 nominacji do Oscara i zero dochodów

Ogromny wysiłek podjęty przez Corbeta i jego zespół przyniósł im świetne recenzje i uznanie środowiska. "The Brutalist" okazał się jednym z najchętniej nagradzanych filmów 2024 roku. Miał swoją premierę w Wenecji, gdzie otrzymał Srebrnego Lwa za reżyserię. Później wyróżniono go trzema Złotymi Globami (za dramat, reżyserię i rolę Brody'ego) oraz czterema statuetkami BAFTA (za reżyserię, aktora pierwszoplanowego, zdjęcia i muzykę). "The Brutalist" ma także 10 nominacji do Oscara. Trzy z nich przypadły Cobertowi. Wiadomo, że walka o statuetkę za reżyserię rozegra się między nim i Seanem Bakerem, twórcą "Anory". Zwycięzcę poznamy w nocy z 2 na 3 marca 2024 roku.

Co zaskakujące, mimo sukcesu artystycznego, Corbet znów nic nie zarobił. Za "The Brutalist" otrzymał "dosłownie zero". "Musieliśmy żyć z wypłaty sprzed trzech lat" - stwierdził w podcaście Marca Marona "WTF". "Nasz film miał premierę we wrześniu [podczas festiwalu w Wenecji]. Promuję go od sześciu miesięcy i nie mogę zarabiać, bo nie mam czasu, żeby pracować. Nie mogę nawet niczego napisać" - wyjawił twórca "Vox Lux". Dodał, że od Bożego Narodzenia nie miał dnia wolnego, a tylko w jednym tygodniu udzielił około 90 wywiadów.

"The Brutalist". O czym opowiada film Brady'ego Corbeta?

Uciekając z powojennej Europy, wizjonerski architekt László Tóth (Adrien Brody) przybywa do Ameryki. Chce odbudować swoje życie i małżeństwo z żoną Erzsébet (Felicity Jones) po tym, jak w czasie wojny został zmuszony do rozstania przez zmieniające się granice i reżimy. Samotny w obcym kraju László osiedla się w Pensylwanii, gdzie bogaty przemysłowiec Harrison Lee Van Buren (Guy Pearce) dostrzega jego talent. Jednak władza i dziedzictwo mają swoją cenę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Brady Corbet | The Brutalist | Dzieciństwo wodza | Vox Lux
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy