Reklama

​Najlepsze filmy o zakończeniu szkoły

Koniec szkoły - i tym samym rozpoczęcie wakacji - wydaje się idealnym momentem na przypomnienie sobie najlepszych filmów o tym wyczekiwanym przez wszystkich uczniów dniu. Ponieważ okazja nader radosna, postanowiliśmy wyjątkowo udać, że wszelkie horrory z nią związane nie istnieją.

"Wolny dzień Ferrisa Buellera" (1986, reż. John Hughes)

John Hughes uważany jest za króla filmów młodzieżowych. Jego fabuły dotyczące licealistów: "Klub winowajców", "Szesnaście świeczek" oraz "Dziewczyna w różowej sukience", mają dziś status kultowych. "Wolny dzień Ferrisa Buellera" wydaje się najciekawszym z jego młodzieżowej serii. Jest to głównie zasługa tytułowego bohatera. Ferris (Matthew Broderick), nader wygadany nastolatek, który na kilka dni przed końcem szkoły postanawia urządzić sobie wagary życia, regularnie zwraca się do widzów, by wyjaśnić motywy swojego działania lub podzielić się swoimi przemyśleniami. Do historii przeszła szczególnie jego pożegnalna refleksja, wypowiedziana pod koniec seansu: "Życie mija bardzo szybko. Jeśli nie zatrzymasz się i nie rozejrzysz, możesz je przegapić". Film ma także scenę po napisach, w której Ferris mówi, że to już koniec i można iść do domu.

Reklama

"Nic nie mów" (1989, reż. Cameron Crowe)

"Nic nie mów" jest debiutem reżyserskim Camerona Crowe'a, uznanego scenarzysty, który w przyszłości będzie odpowiedzialny za "Jerry'ego Maguire'a" oraz "U progu sławy". Film opowiada o miłości dwójki nastolatków, trenującego kickboxing Lloyda (John Cusack) oraz prymuski Diane (Ione Skye). Ich spotkaniom sprzeciwia się niewidzący świata poza swoją córką ojciec dziewczyny. Pomimo rozstania i zbliżającego się wyjazdu Diane do Wielkiej Brytanii, Lloyd postanawia o nią walczyć. Prowadzi to do najsłynniejszej sceny filmu, w której chłopak przychodzi pod dom dziewczyny z boomboxem i puszcza "In Your Eyes" Petera Gabriela.

"Uczniowska balanga" (1993, reż. Richard Linklater)

Kultowy film Richarda Linklatera, reżysera obsypanego nagrodami "Boyhood", opowiada o ostatnich dniach letniego semestru w jednym z teksańskich liceów w roku 1976. Zamiast skupić się na konkretnej postaci, dostajemy kilka historii - młodsi uczniowie starają się uciec przed koceniem, starsi szykują się na wielką imprezę, inni zadowalają się paleniem marihuany na boisku do footballu, ktoś jeszcze nagle stwierdza, że musi zdobyć bilety na koncert Aeorsmith. Film Linklatera jest przesiąknięty nostalgią za czasami młodości reżysera, która szybko udziela się widzom. Pomaga w tym nagromadzenie kultowych scen (wspomniane już spotkanie na stadionie czy grany przez Bena Afflecka łobuz wyżywający się na pierwszakach) oraz barwnych postaci, wśród których prym wiedzie David Wooderson (Matthew McConaughey) - dwudziestokilkulatek, który wciąż imprezuje z licealistami, oferując im przy tym swoje mądrości życiowe.

"American Pie" (1999, reż. Chris i Paul Weitz)

Można dyskutować, czy pierwszy film z serii "American Pie" jest produkcją dobrą. Natomiast bezsprzecznie jest to dzieło kultowe, dające początek fali pieprznych komedii młodzieżowych (niestety, w ogromnej większości niskiej jakości). Fabuła jest prosta - czwórka kumpli z klasy licealnej postanawia stracić dziewictwo do czasu balu maturalnego. Dalsza część to montaż skeczów, czasem zabawnych, częściej mniej lub bardziej obrzydliwych (przynajmniej jak na końcówkę lat dziewięćdziesiątych). Jak w przypadku "Szkolnej balangi", na pierwszym planie znajduje się kilka postaci, tym razem dosyć stereotypowych. Trudno stwierdzić, czy w pamięci najbardziej utkwił nieśmiały, co chwila pakujący się w niezręczne sytuacje Jim, szkolny buc Stifler czy jego matka, mająca status miejscowej legendy.

"Zakochana złośnica" (1999, reż. Gil Yunger)

Czy z połączenia Szekspira i filmu dla nastolatków może wyjść coś dobrego? Ku zaskoczeniu wielu - tak. Twórcy "Zakochanej złośnicy" umiejętnie zaadaptowali fabułę Szekspirowskiego dramatu "Poskromienie złośnicy" do współczesności, wpisując bohaterów w licealne stereotypy oraz zmieniając stawkę - ze ślubu na wyjście na... bal maturalny. Wszystko wypada nader przekonująco, w czym ogromna zasługa obsady, złożonej w większości z młodych aktorów. Szczególnie dobrze wypada Heath Ledger jako Patrick Verona, szkolny outsider, o którym krążą makabryczne legendy, oraz Larry Miller jako nadopiekuńczy ojciec Katarzyny i Bianki.

"Ghost World" (2001, reż. Terry Zwigoff)

W odróżnieniu od poprzednich pozycji na liście, ta ma w sobie więcej dramatu niż komedii. Adaptacja komiksu Daniela Clowlesa opowiada o parze przyjaciółek - odludków ze szkolnej ławy, które właśnie otrzymały dyplomy ukończenia liceum. Enid (Thora Birch), musi przez wakacje nadrobić zajęcia ze sztuki, inaczej nie będzie mogła pójść na studia. Z kolei Rebecca (Scarlett Johansson) znajduje wakacyjną pracę i coraz bardziej zaczyna interesować się chłopcami. Z jednej strony pierwsze kroki w dorosłym życiu, z drugiej brak pomysłu na przyszłość. Film jest o tyle przejmujący, że Enid - postać samolubna i zazdrosna, ale o dziwo wzbudzająca sympatię - nie znajduje odpowiedzi na większość nurtujących ją pytań. Te zaś, które do niej przychodzą, nie są zbytnio budujące. Wynika z nich, że na zmianę losu pozostaje jej wyłącznie czekać - bez pewności, że ta kiedykolwiek nadejdzie.

"Supersamiec" (2007, reż. Greg Mottola)

Niektórzy traktują "Supersamca" jako nieoficjalną kontynuację "American Pie". Skojarzenia w pewnym sensie są jak najbardziej na miejscu. Bohaterowie to licealiści mający niedługo skończyć szkołę i zastanawiający się nad wyborem uniwersytetu, a jednym z ich głównych pragnień jest jak najszybsza utrata dziewictwa. Tutaj jednak podobieństwa się kończą, bo "Supersamiec" okazuje się filmem zaskakująco słodko-gorzkim, szczególnie w finale, gdy dwójka bohaterów zdaje sobie sprawę z końca pewnego etapu. Także humor jest innego rodzaju niż w dziele braci Weitz. Zamiast fekalnych gagów, twórcy "Supersamca" proponują przepełnione wulgaryzmami, cięte dialogi oraz nagromadzenie absurdów, w których przoduje para policjantów granych przez Billa Hadera i Setha Rogena. W końcu: film okazał się kopalnią talentów, przedstawiając szerszej publiczności Jonaha Hilla oraz, przede wszystkim, Emmę Stone, jedną z najbardziej utalentowanych amerykańskich aktorek młodego pokolenia.

"21 Jump Street" (2012, reż. Phil Lord i Christopher Miller)

Pierwowzorem filmu Lorda i Millera był popularny swego czasu telewizyjny serial pod tym samym tytułem, opowiadający o jednostce policji, której członkowie zajmowali się przestępstwami w liceach i często sami udawali uczniów. Dzieło to wypromowało Johnny'ego Deppa, ale sam pomysł był średnio wiarygodny. Twórcy jego filmowej adaptacji byli w pełni świadomi tego absurdu, dlatego pozbawiony poczucia humoru serial stał się w ich interpretacji szaloną komedią, mierzącą się z każdym typowym dla filmów młodzieżowych elementem. Główni bohaterowie, grani przez idealnie niedobranych Johaha Hilla i Channinga Tatuma, to trzydziestolatkowie, którzy swe licealne lata przeżyli w skrajnie różny sposób. Pierwszy, otyły fan Eminema, był pośmiewiskiem, drugi najpopularniejszym uczniem oraz gwiazdą szkolnej drużyny futbolowej. Gdy po dziesięciu latach wracają, by rozpracować szajkę szkolnych dealerów, nagle okazuje się, że role się odwracają. Pierwszy w końcu jest duszą towarzystwa, drugi musi kolegować się z kujonami, podobnymi do tych, których prześladował. Oczywiście finał ma miejsce podczas balu maturalnego. I jest dosłownie wybuchowy.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy