Reklama

Najlepsze filmy akcji [TOP 50]

Szarpiące nerwy i dostarczające czystej rozrywki, imponujące skalą lub wymyślną choreografią walk, z politycznym podtekstem lub pozwalające oderwać się od bolączek współczesnego świata - kino akcji ma wiele twarzy i jest na tyle szeroką kategorią, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Od Bruce'a Lee i Arnolda Schwarzeneggera do współczesnej klasyki pokroju "Mad Maxa: Na drodze gniewu" - oto ranking najlepszych filmów akcji dla osób o mocnych nerwach.

Szarpiące nerwy i dostarczające czystej rozrywki, imponujące skalą lub wymyślną choreografią walk, z politycznym podtekstem lub pozwalające oderwać się od bolączek współczesnego świata - kino akcji ma wiele twarzy i jest na tyle szeroką kategorią, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Od Bruce'a Lee i Arnolda Schwarzeneggera do współczesnej klasyki pokroju "Mad Maxa: Na drodze gniewu" - oto ranking najlepszych filmów akcji dla osób o mocnych nerwach.
Bruce Willis jako John Mclane w "Szklanej pułapce" /20thCentFox/Courtesy Everett Collection /East News

Mięśniaki z lat osiemdziesiątych

W epoce kaset wideo kino sensacyjne opierało się na kilku nazwiskach. Swoje najlepsze lata przeżywali wówczas Arnold Schwarzenegger, Sylvester Stallone, Chuck Norris oraz nowe pokolenie gwiazd filmów "strzelanych" i "kopanych": Jean-Claude Van Damme, Steven Seagal i Bruce Willis. Każdy z nich podchodził do tematu z nieco innej strony. W dziełach pokroju "Rambo: Pierwsza krew II" lub "Inwazji na USA" Stallone i Norris walczyli z sowietami w imię amerykańskiego snu i prezydenta Ronalda Reagana. Z kolei nietracący dobrego humoru Schwarzenegger mordował setki wrogów w "Commando", racząc widzów kultowymi one-linerami.

Reklama

Willis w "Szklanej pułapce" po raz pierwszy wykreował przypadkowego policjanta, który musi się zmierzyć z niecodziennym i wydawałoby się przygniatającym go zagrożeniem. W "Kickbokserze" i "Krwawym sporcie" Van Damme imponował kondycją i giętkością swojego ciała, które odwracały uwagę od jego braków w talencie aktorskim. Seagal tymczasem zawsze kreował się na nieludzko spokojną maszynę do zabijania; faceta, który zawsze ma wszystko pod kontrolą i zawsze ma rację, a pozostali mężczyźni albo go podziwiają, albo mu zazdroszczą. Do dziś zresztą gra podobnie skonstruowane role. Tylko budżet tych filmów jest nieporównywalnie mniejszy, a ich recenzje o wiele gorsze...

Kumple na zabój

W kinie sensacyjnym wielokrotnie ogrywany jest motyw dwójki protagonistów, którzy totalnie do siebie nie pasują (i średnio się lubią, przynajmniej na początku), ale sytuacja zmusza ich do współpracy. W "48 godzinach" Nick Nolte był szorstkim i brutalnym gliną, a Eddie Murphy młodym, wygadanym przestępcą. W "Zabójczej broni" mieliśmy dwójkę policjantów: Mela Gibsona, szalonego i igrającego z własnym życiem, oraz Dannyego Glovera, który odliczał dni do emerytury i od czasu do czasu narzekał, że "jest na to wszystko za stary". Scenarzysta filmu, Shane Black, wyspecjalizował się w dostarczaniu kolejnych duetów mierzących się z komediowo-sensacyjną intrygą. Wystarczy wspomnieć "Ostatniego skauta" z Bruce’em Willisem i Damonem Wayansem oraz "Nice Guys. Równych gości" z Russellem Crowe’em i Ryanem Goslingiem.

Konwencja "kumpelskiej sensacji" była często wypaczana. Seagal w kolejnych filmach dostawał czarnoskórego partnera, którego jedyną rolą było wychwalanie postaci granej przez mistrza aikido. Z kolei w "Gliniarzu samuraju", filmie tak złym, że aż wspaniałym, dwójka bohaterów (ewidentnie wzorowanych na duecie z "Zabójczej broni") walczyła nie tylko z japońską mafią, ale także z niedostatkami budżetowymi. Sceny pościgu lub strzelaniny na parkingu przeszły do historii kiepskiej kina i bawią do dziś.

Ręka, noga, mózg na ścianie

Kino skupiające się na sztukach walki cieszy się uznaniem widzów od czasów Bruce'a Lee i jego "Wejścia smoka". Schemat turnieju kopiowali później inni, między innymi Van Damme: czasem z lepszym skutkiem (wspomniany wcześniej "Kickbokser"), czasem w gorszym ("The Quest"). Małą rewolucją okazał się indonezyjski "The Raid". Film, opowiadający o grupie antyterrorystów zamkniętych w budynku kontrolowanym przez barona narkotykowego, zachwycał wymyślną choreografią oraz brutalnością kolejnych potyczek. Bohaterowie męczyli się, a po kilku otrzymanych ciosach ledwo trzymali się na nogach, w przeciwieństwie do swoich kolegów z hollywoodzkich produkcji, którzy po kilku ranach postrzałowych i potrąceniu przez samochód otrzepywali się i zabijali dalej. Okrutne starcia zostały szybko przeniesione na amerykański grunt, przede wszystkim w serii "John Wick", w której Keanu Reeves mścił się za śmierć swojego pieska oraz superbohaterskim serialu "Daredevil" (pamiętna scena walki w korytarzu z drugiego odcinka pierwszego sezonu).

Techniczny majstersztyk

Dobry pomysł to jedno, ale jego wykonanie stanowi zupełnie inną sprawę. Wiele filmów poległo z powodu braków budżetowych lub (przede wszystkim) znikomej kreatywności twórców. Tych na szczęście nigdy nie brakowało Jamesowi Cameronowi. Reżyser jest perfekcjonistą, co udowodnił w dylogii "Terminatora", w której idealnie korzystał z możliwości technicznych oraz ograniczonych środków aktorskich, jakimi dysponował wcielający się w tytułową rolę Arnold Schwarzenegger. "Terminator II: Dzień sądu", nawet dziś, prawie 30 lat po swej premierze, robi ogromne wrażenie.

Dbałość o detale, to znak rozpoznawczy Quentina Tarantino. W swoim "Kill Bill, vol. 1" reżyser dał świadectwo swej słabości do kina z dalekiej Azji, czego efektem była kilkuminutowa scena potyczki na miecze samurajskie. Tarantino rozpisał ją tak dokładnie, że uwzględniał dosłownie każdy ruch ostrza. Z kolei Paul Greengrass spopularyzował ruchomą kamerę, którą uchwycił kolejne potyczki Jasona Bourne'a"Ultimatum Bourne'a". Dynamiczny sposób obrazowania pojawiał się później w innych akcyjniakach, między innymi "Uprowadzonej". Z kolei George Miller zachwycił cały świat swoim "Mad Maxem: Na drodze gniewu". Reżyser zrealizował ponad 400 godzin materiału filmowego, a użycie cyfrowych efektów specjalnych ograniczył do minimum. Efekt widoczny jest gołym okiem i zapewne będzie zachwycał kolejne pokolenia kinomanów.

James Bond

Nie można zapomnieć o filmach o agencie 007. Bez nich nie ma dobrego kina akcji. Najlepsze filmy z tego cyklu, na które trzeba zwrócić uwagę, to m.in. "GoldenEye", "Casino Royale", "Skyfall" czy "Spectre". Warto sobie je przypomnieć, czekając na kinową premierę 24. odsłony przygód Jamesa Bonda, która w powodu pandemii została już kilka razy przeniesiona.

Ranking:

1. "Baby Driver"
2. "Bad Boys"
3. "Battle Royale"
4. "Bullit"
5. "Casino Royale"
6. "Commando"
7. "Dredd"
8. "Dzieci Triady"
9. "GoldenEye"
10. "Gorączka"
11. "Helikopter w ogniu"
12. "Incepcja"
13. "Infiltracja"
14. "Infernal Affairs: Piekielna gra"
15. "John Wick"
16. "Kill Bill"
17. "Kobra"
18. "Leon zawodowiec"
19. "Looper"
20. "Ludzkie dzieci"
21. "Na skraju jutra"
22. "Niezniszczalni 2"
23. "Mad Max: Na drodze gniewu"
24. "Matrix"
25. "Miasto Boga"
26. "Mission: Impossible"
27. "Mission: Impossible - Fallout"
28. "Ostatni skaut"
29. "Płonący wieżowiec"
30. "Prawdziwe kłamstwa"
31. "Predator"
32. "Przyczajony tygrys, ukryty smok"
33. "Rambo"
34. "Red"
35. "Robocop"
36. "Skyfall"
37. "Spectre"
38. "Speed: Niebezpieczna prędkość"
39. "Szklana pułapka"
40. "Ścigany"
41. "Terminator"
42. "Terminator 2: Dzień sądu"
43. "The Raid"
44. "Twierdza"
45. "Ucieczka z Nowego Jorku"
46. "Uciekający pociąg"
47. "Ultimatum Bourne’a"
48. "Uprowadzona"
49. "Wejście smoka"
50. "Zabójcza broń"

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: filmy akcji
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy