Najlepsze adaptacje literatury polskiej
Wiele znanych dzieł literatury polskiej doczekało się przeniesienia na duży ekran, jednocześnie wiele spośród niezliczonych adaptacji filmowych znacznie różniło się od książkowych pierwowzorów. Twórców filmowych często interesuje poszukiwanie głębi i próba nowego odczytania klasyków. Choć wachlarz adaptacji jest szeroki, a wybór ogromny, przygotowaliśmy zestawienie najlepszych i najambitniejszych adaptacji literatury polskiej. Od Adama Mickiewicza, przez Marka Hłasko, aż po Jerzego Pilcha.
"Tatarak" Andrzeja Wajdy (na motywach opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza)
Nakręcony przez Andrzeja Wajdę na motywach kilkustronicowego opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza "Tatarak" jest czymś więcej niż klasycznie rozumianą adaptacją. Z jednej strony można uznać ten film za kolejny w karierze reżysera wyraz fascynacji prozą Iwaszkiewicza - to na jej podstawie stworzył tak liryczne, nastrojowe i kameralne dzieła jak "Brzezina" czy "Panny z wilka", które przyniosły polskiemu reżyserowi drugą nominację do Oscara.
Z drugiej strony "Tatarak" jest filmem daleko wybiegającym poza intencje literackiego pierwowzoru. Iwaszkiewiczowską opowieść o pogoni starzejącej się kobiety za drugą młodością, postanowił Wajda dopełnić głęboko intymnym i przejmującym monologiem Krystyny Jandy. Aktorka wydobywa z pamięci i odsłania przed widzem szczegóły czasu naznaczonego chorobą i śmiercią jej męża - cenionego operatora, a zarazem bliskiego współpracownika Wajdy, Edwarda Kłosińskiego. W ten sposób film zyskał dodatkową warstwę, a przy tym rozleglejszy i znacznie głębszy wymiar.
"Dzieje grzechu" Waleriana Borowczyka (na podstawie powieści Stefana Żeromskiego)
50 animacji i 15 pełnometrażowych filmów aktorskich. Większość zrealizowana we Francji, dlatego mało które do polskiego widza dotarły. Niestety reputacja Waleriana Borowczyka jako enfant terrible europejskiego kina wciąż wyprzedza znajomość jego dorobku. Wszyscy wiedzą o tym, że najpierw we Francji okrzyknięto go obyczajowym skandalistą i specjalistą od kina erotycznego, a następnie w Polsce przypięto mu łatkę pornografa narodowego, nie wszyscy jednak wiedzą, o czym dokładnie i jak kręcił filmy.
Nie zmienia to faktu, że Borowczyk jest dziś przez polskiego widza kojarzony przede wszystkim z rokiem 1975, kiedy postanowił na krótko wrócić do Polski i przenieść na ekran skandalizującą powieść Stefana Żeromskiego "Dzieje grzechu".
Film okazał się wielkim sukcesem, przyciągając do kin osiem milionów widzów i, co ciekawe, stał się zalążkiem rewolucji seksualnej, której echa wówczas jeszcze nie docierały do Polski (dopiero kilka lat później na rynek trafiła rewolucyjna książka "Sztuka kochania" Michaliny Wisłockiej). Oglądając po latach "Dzieje grzechu" można dojść do wniosku, że nie są one dziełem tak szokującym i gorszącym, jak głoszono przez laty, ale jedno się nie zmieniło - to najwierniejsza z wiernych adaptacja powieści Żeromskiego.
"Solaris" Andrieja Tarkowskiego (na podstawie powieści Stanisława Lema)
Arcydzieło światowej kinematografii, a zarazem dowód na to, jak burzliwe bywają relacje literatów i filmowców. Podobno w 1969 roku w moskiewskim hotelu Pekin doszło do ostrej wymiany zdań między Stanisławem Lemem a Andriejem Tarkowskim.
Przedmiotem sporu były zmiany i uzupełnienia w fabule, które rosyjski reżyser zamierzał wprowadzić do filmowej adaptacji. I coś w tym sporze musiało być, bo mimo iż film Tarkowskiego uhonorowano w Cannes Nagrodą Specjalną Jury, to zawarte w nim daleko idące zmiany i odstępstwa od literackiego pierwowzoru w dalszym ciągu są poddawane pod dyskusję, stanowią kość niezgody między widzami a fanami najsłynniejszej powieści w dorobku Lema.
Żeby było ciekawiej, "Solaris" doczekało się jeszcze jednej adaptacji w reżyserii Stevena Soderbergha, która również nie sprostała wymaganiom i wrażliwości samego autora. Po zapoznaniu się z recenzjami w amerykańskiej prasie i licznymi nieprzychylnymi opiniami na temat hollywoodzkiej wersji, Lem miał podobno powiedzieć: "A myślałem, że najbardziej beznadziejny był 'Solaris' Tarkowskiego".
"Pętla" Wojciecha Jerzego Hasa (na podstawie opowiadania Marka Hłaski)
Opowiadanie Marka Hłaski było dla Wojciecha Jerzego Hasa idealnym materiałem na debiut. Zawarty w nim fatalizm, przeczucie katastrofy i osaczenia - jak oceniał zresztą w wywiadach sam twórca - przystawało do jego widzenia i odczuwania świata.
"Pętla", której fabułę stanowi dzień z życia alkoholika, początkowo została potraktowana nieco opacznie, zbyt dosłownie, jako opowieść o potwornych skutkach pijaństwa i degradacji pierwszego powojennego pokolenia wchodzącego w dorosłość. W rzeczywistości ten krótki utwór Hłaski stał się dla Hasa zaledwie pretekstem do nieskrępowanej w fantazji opowieści o losie człowieka wewnętrznie pękniętego, z góry skazanego na porażkę. Bohatera zmuszonego mierzyć się z nieodwracalnym nieszczęściem oraz wyobcowaniem spowodowanym przez jego własne słabości.
"Pętla" była pierwszą, a zarazem najznakomitszą z ekranizacji Hłaski. Na ekrany trafiło jeszcze kilka innych filmów, inspirowanych powieściami i opowiadaniami tego genialnego autora, m.in. "Ósmy dzień tygodnia" Aleksandra Forda, "Baza ludzi umarłych" Czesława Petelskiego czy "Sonata Marymoncka" Jerzego Ridana z Olafem Lubaszenką w roli głównej.
"Faraon" Jerzy Kawalerowicz (na podstawie powieści Bolesława Prusa)
W czasach, gdy Polska tkwiła jeszcze za żelazną kurtyną, Jerzy Kawalerowicz dostał za ekranizację powieści Bolesława Prusa nominację do Oscara w kategorii filmu nieanglojęzycznego. Wszystko dlatego, że fabuła "Faraona" stała się dla reżysera pretekstem do stworzenia uniwersalnej - niezależnie od miejsca i czasu - opowieści o meandrach sprawowania i dochodzenia do władzy.
Ekranową wizję państwa egipskiego traktuje się dziś jako portret systemu państwowego w stanie marazmu, opierającego się wszelkim zmianom, a także symboliczne przedstawienie starcia starego z nowym. Tytułowy faraon - młody, postępowy idealista, któremu przyświeca misja społecznej odnowy i modernizacji kraju, zostanie jednak koniec końców zdradziecko wyeliminowany na polecenie pociągających za sznurki kapłanów.
Warto na marginesie zauważyć, że nie jest to jedyna adaptacja, która przyniosła Kawalerowiczowi międzynarodowy rozgłos. Nakręcona na podstawie opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza "Matka Joanna od Aniołów" (przy której jako współscenarzysta pracował również Tadeusz Konwicki) otrzymała w 1961 roku Nagrodę Specjalną Jury w Cannes. Zaś "Austeria" według powieści Juliana Stryjkowskiego została uznana przez Martina Scorsese za jedno z największych arcydzieł polskiej kinematografii i włączona do programu cyklu pokazów Martin Scorsese Presents: Masterpieces of Polish Cinema.
"Lawa. Opowieść o 'Dziadach' Adama Mickiewicza" Tadeusza Konwickiego
Twórczość Tadeusza Konwickiego jest przykładem szczególnego połączenia geniuszu literackiego i filmowego. Z jednej strony literat, publicysta, autor "Małej apokalipsy". Z drugiej strony - klasyk rodzimego kina autorskiego, reżyser "Ostatniego dnia lata" i zdumiewającego "Salta". W filmografii Konwickiego znalazło się jednak miejsce dla interpretacji dwóch niezwykłych utworów nie z jego materiału - "Doliny Issy" oraz "Dziadów". Ten pierwszy miał swoją premierę rok po tym, jak Czesław Miłosz otrzymał literacką Nagrodę Nobla, drugi pojawił się na ekranach w roku 1989.
"Lawa" to ostatni film pisarza i nie tyle adaptacja, co rodzaj autorskiego odczytania i próba nadania nowego, współczesnego znaczenia dramatowi Mickiewicza. Konwicki zwrócił szczególną uwagę na treści patriotyczno-polityczne, opisujące kondycję i mentalność narodu polskiego, nie zaś metafizyczny charakter utworu.
Najdobitniej ukazuje to fantastyczna scena Wielkiej Improwizacji, przeplatane kadrami z szarżą ułanów na niemieckie czołgi, dzieci z butelkami benzyny w trakcie Powstania Warszawskiego, wychudzonych zwłok zrzucanych do głębokich dołów czy inwalidów wojennych. "Lawa" to potwierdzenie niekończących się możliwości interpretacyjnych "Dziadów".
"Dwa księżyce" Andrzeja Barańskiego (adaptacja zbioru opowiadań Marii Kuncewiczowej)
Nie ma chyba drugiego tak wiernego literaturze reżysera w polskim kinie, o którego artystycznej potędze decydował równie silny związek z tytułami książkowymi. Felietony Stanisława Czycza, pamiętnik Jakuba Wojciechowskiego, opowiadania Kornela Filipowicza, historia wieloletniej przyjaźni Jadwigi Stańczakowej i Mirona Białoszewskiego czy autobiograficzna proza Waldemara Siemińskiego to tylko niektóre źródła, w których Barański poszukiwał inspiracji.
Najbardziej znamienna dla jego twórczości pozostaje jednak adaptacji zbioru opowiadań "Dwa księżyce" Marii Kuncewiczowej, których akcja rozgrywa się w przedwojennym Kazimierzu nad Wisłą. Reżyser pozostał stosunkowo wierny literackiemu pierwowzorowi, łącząc na ekranie dziewiętnaście epizodów z życia mieszkańców i letników, składające się na swoisty dokument przeszłości miasteczka i nacechowany nostalgią obraz polskiej prowincji.
Co ciekawe, wielowątkowość tego filmu jest dziś przez niektórych porównywana do znakomitej twórczości Roberta Altmana. W tym samym roku, co "Dwa księżyce", premierę miał jego film "Na skróty" - nagrodzona Złotym Lwem na festiwalu w Wenecji opowieść rozpisana na kilkunastu mieszkańców współczesnego Los Angeles.
"Pianista" Romana Polańskiego (ekranizacja wspomnień Władysława Szpilmana)
Dziś już mało kto pamięta, że to nie Roman Polański pierwszy przeniósł na ekran wspomnienia spisane przez Władysława Szpilmana. Tuż po zakończeniu wojny do prac nad scenariuszem przystąpili Czesław Miłosz i Jerzy Andrzejewski. Tekst ten miał jednak nieszczęście powstawać w warunkach zaostrzonej cenzury, został poddany szeregowi interwencji, zmian, które wypaczyły pierwotny zamysł i idee twórców.
Tym samym "Miasto nieujarzmione", czy też "Robinsona warszawskiego" - mimo niewątpliwej dokumentalnej wartości w postaci świadectwa zrujnowanej Warszawy - należy dziś uznać za obraz propagandowy, mający niewiele wspólnego ze wspomnieniami samego Szpilmana.
Co zaś się tyczy "Pianisty" Polańskiego, film ten stał się niezwykłym splotem biografii polskiego kompozytora i życiorysem samego reżysera, który postawił sobie za cel przepracowanie traumy, jakie odcisnął na nim okrutny czas wojny. Polański - podobnie zresztą jak Szpilman - cudem przeżył koszmar holocaustu, jego matka zginęła w komorze gazowej w Auschwitz, ojciec trafił do obozu w Mauthausen. W ten sposób powstało dzieło wywołujące silne wrażenie, a przy tym pełne nadziei.
"Wojna polsko-ruska" Xawery'ego Żuławskiego (na motywach książki Doroty Masłowskiej)
Literaturę Doroty Masłowskiej zwykło się określać mianem nieprzekładalnej, wyzwania znalezienia języka odpowiedniego dla adaptacji "Wojny polsko-ruskiej" podjął się jednak Xawery Żuławski. I nagle niemożliwe stało się możliwe. Żuławski dość wiernie odtworzył poszczególne sytuacje zawarte w książce, ale przy tym akcenty poprzestawiał po swojemu i złapał je w dodatkowy cudzysłów. W ten sposób nie ograniczył się do motywu dresu i dresiarstwa - tak chętnie przypisywanych książkowemu pierwowzorowi - a przeznaczył za to więcej miejsca na refleksję wokół procesu twórczego samej autorki.
W jednej z najbardziej zaskakujących scen filmu niespodziewanie pojawia się Masłowska, która podpowiada Silnemu (w tej roli kapitalny Borys Szyc), co ma mówić, co robić, sugerując przy tym, że jest zaledwie produktem jej wyobraźni.
Niewątpliwie Żuławski za sprawą "Wojny..." zaznaczył swoją obecność w kinie polskim, pytanie czy podobny sukces odniosą znajdujący się właśnie w fazie realizacji "Inni ludzie". Za ekranizację ostatniej książki Masłowskiej odpowiedzialna będzie Aleksandra Terpińska ("Najpiękniejsze fajerwerki ever") oraz wytwórnia Warner Bros.
"Pod Mocnym Aniołem" Wojciecha Smarzowskiego (na podstawie powieści Jerzego Pilcha)
Dystrybutor przygotował do tego tytułu zwiastun rodem z komedii. Tyle że śmiech po wyjściu z kina stanął widzom jak ością w gardle. Film, nakręcony przez Wojciecha Smarzowskiego na podstawie nagrodzonej Nike powieści Jerzego Pilcha, to obraz otwarcie i bez skrupułów mówiący o koszmarze i upodleniu, jakie niesie ze sobą zatrzaśnięcie w szponach nałogu.
"Pod mocnym Aniołem" to jednak książka, która swą ironiczną frazą, finezyjnymi stylizacjami i formalną zabawą w pewien sposób zaklinała rzeczywistość i dramat bohatera. Która ukazywała próbę ucieczki przed prawdą o utopionym w kieliszku życiu.
Smarzowski postanowił odrzeć literacki pierwowzór ze wszelkich stylizacji, z wysokiego rejestru i pisarskiego kunsztu, by na plan pierwszy wydobyć najpodlejsze epizody z codzienności alkoholika. Zarzygana klatka schodowa, ciało przetrawione lejącą się wartkim strumieniem wódką, obsesyjne kupowanie i odkorkowywanie kolejnych butelek, wracanie i wychodzenie z oddziału deliryków. A to wszystko pokazane bez skrupułów, w całej dosłowności.