Najbardziej niezwykły film roku!
Krytycy nie mają wątpliwości - "Oto jeden z najlepszych i najbardziej niezwykłych filmów tego sezonu, a kto wie, czy nie roku" - pisze Małgorzata Sadowska. Chodzi oczywiście o "Labirynt Fauna" Guillermo del Toro.
"Oto jeden z najlepszych i najbardziej niezwykłych filmów tego sezonu, a kto wie, czy nie roku. Guillermo del Toro ze zręcznością alchemika połączył horror z baśnią, brutalny realizm z subtelnym poetyckim językiem, hollywoodzki rozmach z wyobraźnią daleką od tamtejszych schematów, a opowieść egzystencjalną z komentarzem historycznym. (...) Del Toro nie zajmuje się jednak polityczna propagandą , lecz tworzy metaforyczną opowieść o istocie faszystowskiej ideologii - między innymi, bo Labirynt Fauna, jak na prawdziwą baśń przystało, daje się czytać na wiele sposobów"
Małgorzata Sadowska, "Przekrój"
"W tej przejmującej opowieści o wzięciu na serio bajkowych przykazań meksykański reżyser łączy wspaniałą wyobraźnię plastyczną z psychologiczną subtelnością. I jedyne, co można mu zarzucić, to niejaka niesubtelność polityczna: czarno-biała kolorystyka, z jaką ukazuje rzeczywistość wojennej Hiszpanii - z kapitanem Vidalem jako czystym łajdakiem i niemal bajkowym potworem, którego jedynym ludzkim rysem jest miłość do wyczekiwanego potomka. Choć z drugiej strony: czy faszyzm - jak każdy totalitaryzm - sam nie był okrutną baśnią wprowadzoną w życie?".
Paweł Mossakowski, "Gazeta Wyborcza"
"Labirynt Fauna to magiczna podróż do świata wyobraźni. Od nas zależy, co w nim zobaczymy. Jeden z najlepszych filmów ostatnich lat! Dla jednych będzie to piękna baśń z motywem walki sił dobra i zła. Dla innych metaforyczna opowieść o dojrzewaniu albo alegoryczny obraz Hiszpanii pod rządami generalissimo Franco. Guillermo del Toro nie narzuca żadnej interpretacji".
Elżbieta Ciapara, "Dziennik"
"GranatowyPrawieCzarny to skromny film o zwykłych sprawach zwykłych ludzi. (...) Mądrość, która płynie z tego bezpretensjonalnego filmu nie jest specjalnie odkrywcza, ale warto ją przypomnieć: trzeba znać i swoją wartość, i swoje ograniczenia. Gdy pogodzimy się ze sobą i ze światem, będziemy mogli czerpać dumę zarówno z bycia gejem , jak i z bycia dozorcą"
Bartosz Żurawiecki, "Przekrój"
Błyskotliwy debiut Hiszpana Daniela Sáncheza Arévala (wyróżnienia w Wenecji i trzy nagrody Goya), który bierze to, co najlepsze z szeregu inicjacyjnych opowieści, ale buduje przestrzeń własną - między niewinnością a dojrzałością, marzeniami a dewizą wstawać i pracować, i mieć, wyborem a koniecznością. (..) Nawet jeśli czasem Arévalo daje się zbytnio ponieść konceptom (wątek drogiego garnituru z wystawy, ojciec i syn czekający w kolejce do masażysty), spiętrzenie zbiegów okoliczności i dramatycznych zwrotów nie drażni"
Paweł T.Felis, "Gazeta Wyborcza"
"Na debiut Arevalo patrzyłem z zazdrością. Bo choć to kino mocno zadłużone u amerykańskich starszych gniewnych i młodszych niezależnych, to jednak na tyle oryginalne, że aż by się chciało zobaczyć coś podobnego w naszych realiach, swojskich klimatach, niekoniecznie z Małaszyńskim w roli głównej. Z ducha Bezdroży, Powrotu do Garden State, Co gryzie Gilberta Grape'a? jest tutaj prawie wszystko: fabularna nieważkość, bohaterowie uwikłani w problemy z dorosłością. A zarazem nic z tego ducha się nie narzuca".
Wojtek Kałużyński, "Dziennik"
"Nawet jeśli kogoś nie wciągnie ta fabuła, pozostanie delektowanie się jej oprawą. Zdjęcia kręcono w Pradze (który to już raz stolica Czech udaje na ekranie Wiedeń?), a dzięki specjalnej technice nadano im wygląd i barwy kolorowych fotografii sprzed stu lat. Operator Dick Pope otrzymał zresztą za Iluzjonistę nominację do Oscara. (..) A jednak, gdy już rozpakujemy to eleganckie opakowanie, dopaść nas może niepokój.
Bartosz Żurawiecki, "Przekrój"
"Przyznam, że nie przepadam za filmami o iluzjonistach (a to już drugi, po Prestiżu , w tym sezonie). Film sam w sobie jest iluzją, więc to trochę dwa grzyby w barszcz, zaś łatwość - zwłaszcza teraz, w epoce komputerowych efektów specjalnych - z jaką byle dudka można przerobić na ekranowego Davida Copperfielda, jest wręcz irytująca. Iluzjonistę jednak kupiłem, być może dlatego, że magia nie sprowadza się tu do efektownych scenicznych sztuczek, przechodzi na poziom fabuły".
Paweł Mossakowski, "Gazeta Wyborcza"
"Iluzjonista to rzecz o walce miłości z magią. Osadzona u progu XX wieku, w czasach wiary w psychoanalizę i iluzję, historia pociąga powściągliwym aktorstwem i znakomitymi zdjęciami. Drażni brak pomysłu na głównego bohatera. (...) Cały film sprawia wrażenie oprawionego w złote ramy, pięknego skądinąd landszaftu. Dobrze nakręcone kino, ale niestety, niewiele więcej".
Piotr Mańkowski, "Dziennik"
"Naiwne to i żenująco fałszywe. Zagadką jest filmowa robota -zgrzebna , nieporadna, dodatkowo osadzająca wątłą fabułę na mieliznach pseudomoralitetowego sensu. Pytanie czy to rzeczywiście nieudolność, czy świadome odwołanie się do poetyki niskobudżetowych makabrycznych horrorów z lat 70. - Teksańskiej masakry piłą mechaniczną albo napluję na wasze groby".
Wojtek Kałużyński, "Dziennik"
Skoro rzecz - przypominająca zresztą równie toporny "Hostel" - sformatowana jest na ograniczony mentalnie target, reżyser mówi wyłącznie dużymi literami. Najpierw turyści podejrzewani są przez miejscowych o handel organami dzieci, a niedługo później sami ofiarować mają swoje cenne wnętrzności. Najpierw zabawa i seks (za który dziewczyna bierze zresztą z portfela cenne dolary), a za chwilę wyrywanie żywcem serca. Jest coś dla miłośników pięknych widoczków, fanów spoconych ciał ruszających się w rytmie tanecznej muzyki - i coś dla smakoszy sadystycznych obrzydliwości (pałeczki od jedzenia wbijane w oko, powolne wycinanie organów coraz mniej żywej dziewczyny)".
Paweł T.Felis, "Gazeta Wyborcza"
"Od pierwszych scen żenuje poziom realizacji, a i fabularnie nie jest lepiej (...) Wprawia w osłupienieuświadamiający aspekt miernego scenariusza (...) a cały film jest równie pociągający, jak talerz zimnej pomidorówki".
Darek Arest, "Film"