Reklama

Najbardziej brak... Audrey Tautou

Chcemy tego, czy nie - Tom Hanks powraca do kin jako profesor Robert Langdon, a jego "Anioły i demony" kradną recenzenckie szpalty w ogólnopolskich dziennikach. Czy ekranizacja kolejnej powieści Dana Browna jest jednak premierą tygodnia?

"Z sequelami sprawa jest zawsze prosta: komu się nie podobała część pierwsza, ten powinien sobie odpuścić. A tych, którym się pierwsza część podobała, żadna recenzja nie powstrzyma. Komu się podobał Kod Leonarda DaVinci, ten nie będzie się nudził na Aniołach i demonach - Wojciech Orliński w "Gazecie Wyborczej" w zasadzie wykazał daremność jakichkolwiek recenzji "Aniołów i demonów". Krytykowi "GW" najbardziej w nowym filmie Rona Howarda brakuje... Audrey Tautou, która grała w "Kodzie...", a teraz zastąpiona została przez izraelską aktorkę Ayelet Zurer ("obecna towarzyszka Langdona nie dorównuje Sophie").

Reklama

Recenzentka "Dziennika", Magdalena Michalska, nie zdążyła zobaczyć filmu Howarda (jest już w Cannes), więc w swoim tekście o "Aniołach..." pisała o... "Kodzie Da Vinci"

"Pierwszy film Rona Howarda o Langodnie był od niej [książki] znacznie bardziej toporny i miejscami niezamierzenie śmieszny, choć bardzo dochodowy. Miejmy nadzieję, że tym razem będzie lepiej, a miłośnicy spiskowych bajek nie zostaną przez twórców filmu potraktowani jak masa amerykańskich turystów wpatrująca się w piramidę przed Luwrem, nerwowo ściskając zaczytany egzemplarz Kodu Leonarda Da Vinci". Miejmy nadzieję, że następnym razem recenzenci "Dziennika" zdążą obejrzeć recenzowany film.

Sporo emocji wzbudził też fabularny debiut uznanego dokumentalisty - Jacka Bławuta. "Jeszcze nie wieczór" to hołd złożony legendom polskiego kina - w filmie widzimy m.in. Danutę Szaflarską, Beatę Tyszkiewicz, Romana Kłosowskiego, Jana Nowickiego i Wieńczysława Glińskiego. To, co wzruszyło jednych, innych - zirytowało. Nieczuły na urok filmu Bławuta pozostał Jacek Wakar z "Dziennika":

"To, co stanowić ma tzw. historię, od pierwszej chwili razi sztucznością. (...) Bławut miał pomysł na film, ale na tym się skończyło. Zabrakło bowiem scenariusza, który złączyłby w jedno porozrzucane motywy i zbyt narzucające się symbole" - pisze krytyk, dodając, że szedł na film "z dobrą wolą, chcąc poddać się wzruszeniu. Nie wyszło, pozostała irytacja".

"Jeszcze nie wieczór" broni na łamach "Wyborczej" Paweł T.Felis, doceniając "chropowatość" filmu Bławuta. "W filmie, który chwilami rwie się i zmienia konwencje, w którym aktorzy stają nadzy i przybierają udawane pozy, szarżują i milczą. To rozedrganie, niedopasowanie elementów - mimo wszystko - nie drażni: zamiast wygładzać, Bławut odważnie postawił na chropowatość. Tytułowego wieczoru, który ciąży tu nieubłaganie, oswoić się przecież nie da".

W piątek na ekrany naszych kin trafiła także francuska komedia "Z miłości do gwiazd".

"To lekka komedyjka o obsesji blichtru i kobiecej zemście. Ogólnie jest uroczo, po francusku stylowo i szykownie, ale bez większej namiętności... Raczej do pustego chichotania niż do śmiechu" - zauważa Ewelina Kustra ("Dziennik"). Wtóruje jej Paweł Mossakowski z "Wyborczej", który film Laetitii Colombiny nazywa "raczej letnią, niespecjalnie dowcipną, ale - głównie dzięki odtwórcy głównej roli, Meradowi - całkiem sympatyczną komedią o miłośniku gwiazd filmowych".

"Do filmów Webera (Kolacja dla palantów, Plotka) bardzo daleko, ale wstydu nie ma" - puentuje recenzent "GW".

Kolejna premierą tego tygodnia jest "Sekretne życie pszczół", które krytyka zgodnie uznała za mało kinowy i... zbyt słodki.

"Solidny telewizyjny i serialowy sznyt. Żadnych stylistycznych zabiegów: w serdecznym domostwie sióstr Boatwright jest jak w lirycznym ulu z dziecinnego wiersza o pracowitych pszczółkach" - uważa Łukasz Maciejewski ("Dziennik"). "Za dużo w nim przesłodzonego sentymentalizmu - wiadomo, oczywiście, że w opowieści o straumatyzowanej dziewczynce, która znajduje pomoc ze strony Murzynki o wielkim sercu, bez niego się nie obejdzie, ale autorzy sypią cukier do miodu już bez umiaru" - łyżkę dziegciu dodaje Paweł Mossakowski ("Gazeta Wyborcza"). Krytykowi spodobała się jednak kreacja Dakoty Fanning: "Film jest przyzwoity, a grająca główną rolę Dakota Fanning to talent najczystszej wody - przyjemnie patrzeć, jak się rozwija".

Ogólny werdykt jest jednak niezbyt przychylny: "Mogła z tego samego materiału powstać kolejna mądra i wcale niesentymentalna lekcja trudnej amerykańskiej historii w rodzaju poruszającego Koloru purpury Spielberga. Niestety, w Sekretnym życiu pszczół nie ocalał ani jeden sekret" - konkluduje Maciejewski.

Na deser coś dla najmłodszych - fińskie"Lato Muminków", oparte na polskim serialu z lat 70.

"Klasyczna, poklatkowa animacja, która na szczęście nawet nie udaje, że chce być realistyczna. Najmłodsze dzieci będą jednak bawić się znakomicie, bo to film właśnie dla nich. Film, o którym spokojnie można mówić polski, nawet jeśli w napisach końcowych nasi twórcy, o zgrozo, wymieniani są na końcu" - w retro klimat wczuł się Paweł T.Felis z '"Wyborczej". Pod urokiem "Muminków" pozostała również Magdalena Michalska ("Dziennik"): " Takich animacji jest coraz mniej, a już na pewno nie ma ich w kinach. (...) Oglądanie Lata Muminków wymaga wyciszenia się, dostosowania do radosnej afirmacji życia, urodziwego rytmu ich świata, w którym celebruje się rytuały i dyskutuje o przyjaźni, wolności, sztuce. Może to dobry pomysł, by i nasze dzieci zwolniły na chwilę?" - retorycznie zakończyła krytyczka.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tom Hanks | dziennik | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy