Reklama

"Naga broń": Ta rola zrobiła z niego gwiazdę komedii. Mógł jej nie dostać?

"Gdy widzę pięciu dziwaków w togach, którzy dźgają typa na środku parku na widoku stu osób, strzelam do bydlaków" - mówi w pewnym momencie porucznik Frank Drebin. "To było przedstawienie 'Juliusza Cezara' Szekspira, kretynie. Zabiłeś pięciu aktorów! Dobrych" - odpowiada mu nienawidząca go burmistrz miasta Los Angeles. To jeden z wielu kultowych momentów "Nagiej broni: Z akt wydziału specjalnego" Davida Zuckera - parodii filmów policyjnych, która bawi do dziś. Kultowa komedia obchodzi 2 grudnia 2023 roku swoje 35 urodziny. Przypomnijmy więc jej kulisy.

"Naga broń" była pełnometrażową kontynuacją serialu "Brygada specjalna" z 1982 roku. Film skupiał się na Franku Drebinie (Leslie Nielsen), poruczniku policji, którego pojawienie się zwiastuje chaos i destrukcję. Niekompetentny i zupełnie nieświadomy swoich licznych wad stróż prawa otrzymuje misję ochrony królowej Elżbiety II podczas jej wizyty w Stanach Zjednoczonych. Nie będzie to łatwe, nie tylko ze względu na niekompetencję Franka. Na życie monarchini czyha nikczemny biznesmen Vincent Ludwig (Ricardo Montalbán). 

Reklama

"Czy leci z nami pilot" i najzabawniejszy z poważnych aktorów

Za powstanie filmu odpowiadali bracia David i Jerry Zuckerowie oraz Jim Abrahams. Razem byli znani jako ZAZ. Komediowy tercet od początku wyznawał jedną zasadę — najzabawniejsi są aktorzy dramatyczni. Dlatego to nimi najchętniej współpracowali podczas realizacji swoich filmów. "Naszym celem było nieobsadzanie komików. Wszyscy podziwiamy ich talent i uważamy, że są zabawni, ale według nas poważne filmy są zabawniejsze — tylko nieintencjonalnie" - wspominał David Zucker w wywiadzie dla "The Telegrph". 

Do tej zasady stosowali się w swoim pierwszym dziele, parodii filmów katastroficznych pod tytułem "Czy leci z nami pilot". Potrzebowali obsadzić aktora dramatycznego w roli doktora Rumacka — jedynego lekarza na pokładzie pechowego samolotu. To on rozpoznaje poważne objawy zatrucia u części pasażerów i załogi. 

"Prosiliśmy Jacka Webba, Efrema Zimbalista Jr., Vincenta Price'a... wszystkich znanych, klasycznych aktorów. Wszyscy odmówili, z różnych powodów. Gdy pojawił się Leslie Nielsen, chyba nawet nie kojarzyliśmy jego imienia. Wiedzieliśmy, że był kapitanem w 'Tragedii Posejdona'" - wspominał reżyser. Okazało się, że aktor miał stać się za sprawą tercetu ZAZ ikoną komedii.

Aktor miał spory dorobek dramatyczny i taki był też pomysł na jego postać — miał mówić największe głupoty z kamienną twarzą. "Wykładał to tak strasznie poważnie i to był efekt, który chcieliśmy osiągnąć: żaden komik by tak tego lepiej nie zagrał" - chwalił go Zucker.

"Brygada specjalna": Serial przed "Nagą bronią"

Nielsen nie był jednak pierwszym wyborem do roli gamoniowatego porucznika Franka Drebina, gdy ZAZ rozpoczął pracę nad serialem "Brygada specjalna". W pierwszej kolejności zwrócili się do Roberta Stacka, który także wystąpił w "Czy leci z nami pilot". Ten był jednak zajęty pracą nad innym serialem. Wybór padł więc na Nielsena. Tak oto narodziła się legenda. Reżyser bardzo dobrze wspominał pracę ze zmarłym w 2010 roku aktorem. "Miał świetne poczucie humoru, ale nie pisał swoich kwestii. Na planie nie było improwizacji. Wiedział, gdzie jest dowcip i nie chciał go zepsuć. [...] Ufał nam, a sam bał się przedobrzyć".

"Brygada specjalna", a później "Naga broń" były zaplanowane jako parodie filmów policyjnych i melodramatów. Sam Drebin był natomiast krzywym odbiciem bohaterów wykreowanych na przestrzeni lat przez Lee Marvina i Clinta Eastwooda. "Poznałem kiedyś Clinta i spytałem, czy wie, że nasz bohater to 'Brudy Harry'. Miał to gdzieś — uśmiechnął się i kiwnął głową" - wspominał David Zucker. 

Mimo świetnych recenzji i grupy oddanych wielbicieli serial został szybko skasowany przez telewizję ABC. Wyprodukowano jedynie sześć odcinków. Dziennikarze i fani byli zasmuceni tym faktem. Anthony Thomopoulos, szef ABC, podczas konferencji prasowej bezceremonialnie oznajmił, że "żeby serial zadziałał, ktoś musiałby go oglądać". Chodziło mu o to, że nie był to serial, który mógł lecieć "w tle". Przez ogromną część gagów wizualnych widz musiał skupić na nim całą swoją uwagę. Zawiedzeni bracia Zucker i Abrahams rozpoczęli prace się nad kolejnymi filmami: parodiującym kino szpiegowskie "Ściśle tajne" i "Bezlitosnych ludziach". Po ich sukcesie zdecydowali się wrócić do Franka Drebina, który wciąż miał kilka niezałatwionych spraw w walce z przestępczością i własną niekompetencją.

Zmienić serialowy niewypał w kinowy hit

Bracia Zucker i Abrahams spotkali się z ówczesną głową studia Paramount, Frankiem Mancuso Jr. Ku ich zaskoczeniu, ten zgodził się po zaledwie kilku zdaniach z ich strony i w ogóle nie pytał, w jaki sposób chcą wyprodukować kinowy hit na bazie serialu, którego nikt nie oglądał. Ten mały sukces nie był do końca ich zasługą, a decyzja prezesa wynikała z sytuacji na rynku. W kinach triumfowały wtedy kolejne części "Akademii policyjnej", a wytwórnia potrzebowała komedii. Mancuso Jr. zażądał jedynie zmiany tytułu. Dział marketingu Paramountu przygotował około 50 propozycji. Komediowy tercet wybrał "Nagą broń", ponieważ, jak tłumaczył David Zucker, "obiecywał on o wiele więcej, niż można dostarczyć".

Było jasne, że w Drebina może wcielić się tylko Nielsen. Pozostałe postaci musiały zostać ponownie obsadzone. Studio nalegało na zaangażowanie jakiegoś zdobywcy Oscara. W Eda Hockena, szefa Franka, wcielił się George Kennedy, laureat nagrody Akademii za drugoplanową rolę w "Nieugiętym Luke'u". Aktor był ogromnym fanem "Czy leci z nami pilot". Miał się nawet w nim pojawić, ponieważ swego czasu zagrał w czterech odsłonach serii filmów katastroficznych "Port lotniczy". Zabraniał mu jednak tego kontrakt z wytwórnią Universal, właścicielem praw do niej. Z "Nagą bronią" nie było jednak żadnych kłopotów.

Rolę Jane, ukochanej Drebina, otrzymała Priscilla Presley, wdowa po Elvisie Presleyu. Jej doświadczenie aktorskie obejmowało jedynie dwa gościnne występy oraz stałą rolę w serialu "Dallas". Podczas pierwszego czytania scenariusza była bardzo przejęta i zdenerwowana, ponieważ nigdy nie grała w komedii. Reżyser poradził jej, by podobnie jak Nielsen, podeszła do tekstu jak do poważnego melodramatu. Jak wspominał Zucker, Presley zrozumiała wtedy naturę scenariusza. Podczas zdjęć miał do jej gry najmniej uwag.

W Nordberga, kolegę Drabina z policji, który zostaje poważnie ranny na początku filmu, wcielił się OJ Simpson, footballista starający się rozkręcić swoją karierę aktorską, kilka lat później bohater niesławnego procesu o podwójne zabójstwo. Zucker nie udawał, że został on zatrudniony ze względu na swoje zdolności aktorskie. Simpson dostał niewiele scen, a jego nazwisko miało przyciągnąć uwagę widzów. 

Przez lata tercet ZAZ ustanowił piętnaście reguł komedii, których starał się przestrzegać w kolejnych produkcjach. "To przede wszystkim rzeczy, których nie robimy. Na przykład pierwsza zasada to "żart na żarcie", czyli jeśli postać na pierwszym planie jest śmieszna, na drugim musi być poważnie" - wspominał Zucker. Jak zaznaczył, razem ze swoim bratem i Abrahamsem uczyli się na swoich błędach. Według niego humor zawsze pochodził ze scenariusza i reżyserii. Dlatego kolejne komedie, które Nielsen kręcił z innymi reżyserami, często okazywały się niewypałami. Chociaż dowcipkował w życiu prywatnym, profesjonalnie był to aktor dramatyczny. Nie był zabawny sam z siebie. "Gdy zmarł, w artykułach pisano o jego niezapomnianych linijkach dialogowych, ale one wszystkie zostały napisane przez Pata Profta".

"Naga broń" okazała się ogromnym sukcesem. Krytycy byli zachwyceni, przychody się zgadzały, widzowie płakali ze śmiechu. Film rozpoczął modę na parodie filmowe, doczekał się także dwóch sequeli. Do historii przeszły poszczególne gagi i dialogi, jak "Ładny boberek", początkowe spotkanie głów państw wrogich Stanom Zjednoczonym (stylizowanych na złoczyńców rodem z filmów o Jamesie Bondzie) lub pościg w samochodzie nauki jazdy. Jednym z najsławniejszych okazał się Enrico Palazzo — tenor, pod którego podszywa się Drebin w finałowym meczu baseballowym. O popularności tej sceny przekonał się Mark Holton, aktor epizodyczny, który w "Nagiej broni" ma jedną kwestię: "Hej, to Enrico Palazzo". Jak przyznaje, na planie spędził pół dnia, a na casting zgłosił się, ponieważ był fanem "Brygady specjalnej". Gdy film wyszedł na ekrany, nie obejrzał go w dniu premiery. Chodził na przesłuchania, a ludzie na jego widok krzyczeli "Hej, to Enrico Palazzo". Nie wierzył, że jedno zdanie i kilka sekund w filmie uczyniło z niego rozpoznawalną osobę. 

"Naga broń": Czy seria wróci?

Przez lata mówiło się o realizacji reboota "Nagiej broni". W 2009 roku Alan Spencer rozpoczął pracę nad czwartą częściej serii, w której Nielsen miał ponownie wcielić się w Drebina. Gamoniowaty policjant miał szkolić młodego, równie niekompetentnego rekruta, który w finale zostałby jego następcą. Bracia Zucker i Abrahams próbowali zatrzymać prace nad filmem. Wytwórnia Paramount była zainteresowana jego realizację, ale chciała go wypuścić od razu na rynek video i DVD. Z powodów budżetowych nalegali na zmniejszenie roli Nielsena, a w końcu na całkowite usunięcie postaci. Spencer zrezygnował z filmu. Wkrótce Nielsen zmarł, a scenariusz nadawał się do kosza.

Pomysł powrócił w 2013 roku. Wówczas w Drebina miał wcielić się znany z serii "Kac Vegas" Ed Helms. Scenariusz był wielokrotnie przepisywany, a film nigdy nie wyszedł poza etap preprodukcji. Helms jeszcze w 2017 roku twierdził, że zagra w filmie — tym razem w syna postaci granej przez Nielsena. 

W 2021 roku pojawiły się informacje, że Seth MacFarlane, twórca serialu "Głowa rodziny" i filmu "Ted", przejął reboot "Nagiej broni". Według niego rola Drebina powinna trafić do Liama Neesona, który od ponad dekady był etatową gwiazdą kina akcji w okolicach siedemdziesiątki. W październiku 2022 roku ogłoszono, że film wyreżyseruje Akiva Schaffer, komik związany z grupą "The Lonely Island". Neeson został oficjalnie obsadzony w roli Drebina. MacFarlane pozostał na stanowisku producenta. Zdjęcia miały się rozpocząć latem 2023 roku. Nie doszło do tego z powodu strajku scenarzystów i aktorów. Nie wiadomo, kiedy ekipa wejdzie na plan.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy