Na planie: Pianista
W poniedziałek, 26 marca, zakończy się pierwszy, 5-tygodniowy etap zdjęć do filmu "Pianista" Romana Polańskiego. Następnego dnia reżyser wraz z ekipą filmową przyjedzie do Warszawy. Równocześnie dobiegł końca casting dla statystów, którzy zagrają na planie "Pianisty", filmu opartego na autobiograficznej powieści Władysława Szpilmana pod tym samym tytułem. Przez kilka ostatnich tygodni pierwsza grupa statystów przymierzała swoje stroje.
Pierwszych czterystu statystów weźmie udział w zdjęciach, które 29 marca rozpoczną się na warszawskiej Pradze Północ, gdzie scenograf Allan Starski postawił dekorację przedstawiającą obraz Warszawy lat 40. Zdjęcia potrwają tutaj 11 tygodni, ich zakończenie zaplanowano na 9 czerwca. Realizacja "Pianisty" jest ogromnym przedsięwzięciem, producenci przewidzieli między innymi siedemnaście tysięcy dniówek. Jednorazowo na planie zdjęciowym znajdzie się około tysiąca czterystu osób.
Film jest realizowany w angielskiej wersji językowej. Jego scenariusz napisał wybitny brytyjski dramaturg Ronald Harwood, znany m.in. ze scenariuszy do filmów "Herbatka ze Stalinem" i "Garderobiany". Kostiumy są dziełem Anny Sheppard, nominowanej do Oscara za "Listę Schindlera". Operatorem jest Paweł Edelman - szef ekipy operatorskiej w "Panu Tadeuszu" i "Bożych skrawkach". Muzykę komponuje Wojciech Kilar.
W roli Władysława Szpilmana występuje Adrien Brody, aktor znany z filmów "Cienka czerwona linia" Terence'a Malicka i "Mordercze lato" Spike'a Lee. Niemieckiego oficera Wilma Hosenfelda gra Thomas Kretchman, który wystąpił wcześniej m.in. w filmie "U-571" u boku Harvey Keitela.
Film jest ekranizacją wspomnień polskiego pianisty i kompozytora Władysława Szpilmana, wydanych ostatnio w Polsce w książce "Pianista". Szpilman zamknięty razem ze swoimi bliskimi w warszawskim getcie, jako jedyny z całej rodziny uniknął deportacji do obozu zagłady. Udało mu się zbiec z getta i dzięki pomocy polskich przyjaciół ukrywał się w Warszawie. Przetrwał Powstanie Warszawskie. Kiedy był już kompletnie wyczerpany, natknął się na niemieckiego oficera, który okazał się miłośnikiem muzyki. Niemiec uratował Szpilmanowi życie.
Roman Polański od dawna chciał nakręcić film o holokauście. Zdaniem reżysera, wspomnienia Władysława Szpilmana są "świadectwem ludzkiej wytrzymałości w obliczu śmierci oraz hołdem dla siły muzyki i chęci życia". "Jest to historia, która łamie wiele stereotypów, opowiedziana bez cienia żądzy zemsty" - powiedział Polański.