Reklama

Multipleksy kontra małe kina

W 2005 roku na obejrzenie premierowego filmu w kinach poza wielkimi aglomeracjami trzeba będzie czekać nawet trzy miesiące. W tej sytuacji kinomanom pozostaną wyjazdy do multipleksów w większych ośrodkach albo ściąganie filmów z internetu. Powodem jest nieustanny brak porozumienia dystrybutorów z właścicielami małych kin.

W zeszłym tygodniu w Krakowie zakończyło się XVIII Forum Wokół Kina. Oprócz prezentacji 11 filmów, które będą miały swe premiery podczas pierwszych miesięcy 2005 roku, w ramach Forum odbyła się debata "Polski rynek filmowy - punkty widzenia".

Rozmowa pokazała, że opinie na temat sytuacji na rynku i możliwości jej poprawy wśród właścicieli kin jednosalowych i dystrybutorów, są rozbieżne i właściwie nie do pogodzenia.

Frekwencja w polskich kinach wynosi na koniec 2004 roku już ponad 30 milionów widzów! To pierwszy taki rekordowy wynik od 1990 roku.

Reklama

Filmy, które spowodowały ten wzrost, to: "Pasja", "Władca Pierścieni: Powrót Króla", "Nigdy w życiu!", "Mój brat niedźwiedź", "Troja", "Shrek 2" oraz "Harry Porter i więzień Azkabanu".

Pomimo że rok 2004 był dla branży kinowej najlepszy od 14 lat, problemów nie brakuje. Podczas debaty rozmawiano o sytuacji małych kin, multipleksów i dystrybutorów kopii filmowych. Podjęto wiele problemów, które można pogrupować w kilka działów.

W debacie wzięli udział m.in. przedstawiciele kin jednosalowych, dystrybutorzy i dziennikarze, zajmujący się tematyką branżową.

Problem 1: Brak dostępności kopii.

Gdzie uczciwa konkurencja, skoro nie ma się wpływu na repertuar? - pytali podczas debaty właściciele małych kin. Dla nich głównym problemem jest brak dostępności kopii. Dystrybutorzy zarzucają im z kolei brak wyników finansowych.

Jakie jednak mogą być wyniki, skoro dostaje się kopię 3 miesiące po multipleksach - żalili się kiniarze. A bez wyników nie ma szans na kopie premierowe i "wypada się z listy kin premierowych". Na taką listę trudno potem wrócić - w praktyce jest to właściwie niemożliwe.

Przedstawiciele kin uważają, że nie byłoby problemów z utrzymaniem kina, gdyby dostawali kopie kiedy chcą i na jak długo chcą. Na to z kolei nie zgadzają się dystrybutorzy.

"To prosta ekonomia, ludzie wolą oglądać filmy w multipleksach. Nam musi zwrócić się koszt produkcji kopii".

"Firma UIP ma w ofercie wyłącznie filmy amerykańskie, a takie tytuły lepiej funkcjonują w kinach wielosalowych, czy nam się to podoba czy nie. W przypadku UIP 45 kin robi nam 90% zysku, a pozostałe 9395 kin 10%" - dowodziła Urszula Malska, szefowa firmy UIP.

"Problemem jest to, że w małych kinach grane są stare filmy, a nowości przychodzą za późno. Dystrybutor musi być pewien, że jak da kopię to będzie zysk. To kwadratura koła" - powiedział Arkadiusz Grulis z firmy Expert Monitor, która przeprowadziła badania rynku kinowego w Polsce.

Kiniarze zaapelowali do dystrybutorów, aby dali im szansę. Jeśli małemu kinu nie da się filmu premierowego, to przecież nie wiadomo, czy ludzie przyjdą na seans czy nie. Trzeba sprawdzić, a nie z góry zakładać, że to nie ma sensu - mówili kiniarze.

Problem 2: Drugi obieg.

Kiedyś było tak, że termin grania premierowego tytułu wynosił dwa, trzy tygodnie i potem tytuł mogło wziąć mniejsze kino. Teraz nie ma żadnych reguł - mówili właściciele kin jednosalowych. Bez znajomości terminu nie da się planować ani reklamy, ani repertuaru z dużym wyprzedzeniem, bo dystrybutor na pytanie kiniarza kiedy dostanie kopię mówi: "Nie wiem".

A dystrybutor tego nie wie, bo kina wielosalowe zgrywają filmy tak długo, jak długo przychodzą na nie widzowie - nawet kilka osób na seans.

"Sztywne ustalenie, po jakim czasie małe kino może wziąć kopię z multipleksu, właściwie nie jest możliwe. Dopóki przychodzą widzowie, dopóty kino wielosalowe może grać dany film. Dajemy kopie mniejszym kinom tak szybko jak to możliwe" - tłumaczyła Urszula Malska.

Taka odpowiedź nie zadowoliła kiniarzy z mniejszych ośrodków. Rozwiązania problemu nie widać.

Problem 3: Liczba kopii.

Czy zwiększenie wypuszczanych przez dystrybutora ilości kopii rozwiąże problem? Dystrybutorzy twierdzą, że nie, bo posiadanie kopii premierowej nie przekłada się na komplet widzów na sali.

Jednak jeśli film wchodzi do kin w kilkunastu kopiach, małe ośrodki dostają go za dwa, trzy miesiące. Jeśli w 40 - to czekają około miesiąca. Z tego też powodu widzowie jeżdżą do sąsiednich miast, żeby wcześniej obejrzeć nowy film. Jeszcze częściej ściągają film z Internetu i w ogóle nie idą do kina. Wtedy traci i kiniarz i dystrybutor.

Kiniarze nie rozumieją jednak polityki dystrybutora.

"Strategia w naszej firmie jest taka, że mamy wśród polskich dystrybutorów najmniejszą liczbę kopii, ale najwyższą średnią na kopię. Zwiększenie ilości kopii nie zwiększy naszych zysków" - wyjaśnia Urszula Malska.

Piotr Reisch z firmy SPI & Spinka stwierdził, że w szczególnych przypadkach można zwiększyć liczbę kopii.

"Nasz film Zły Mikołaj cieszy się aż takim powodzeniem, że zamówiliśmy w USA kilka dodatkowych kopii. Doszliśmy do wniosku, że to się nam opłaca" - mówił Reisch.

Problem 4: Piractwo.

Piractwo jest coraz bardziej powszechne i jest na to przyzwolenie społeczne. To fakt, o którym mówili wszyscy dyskutanci. Pytanie, jak z tym walczyć.

Zdaniem Andrzeja Kucharczyka, szefa krakowskiego kompleksu kinowego ARS, powinno być więcej kopii.

"Im więcej kopii, tym większa dostępność i mniej piratów" - mówił.

"Ilość kopii nie ma tu znaczenia. Teraz jest moda na ściąganie filmów z Internetu. Robią to tysiące ludzi - uczących się, wykształconych, nawet studenci prawa" - ripostowała Urszula Malska (UIP).

"Robią to też ci ludzie, którzy nie mają pieniędzy na bilety, bo te są na tyle drogie, że nie każdy może sobie pozwolić na wyjście do kina" - przyznała Malska.

"Ludzie uważają, że nie ma problemu, skoro film jest w Internecie" - stwierdził Krzysztof Gierat z krakowskiego Apollo Film.

Trudno znaleźć wyjście z takiej sytuacji bez współdziałania wszystkich zainteresowanych - kiniarzy, dystrybutorów i policji.

Problem 5: Konkurowanie z multipleksami.

Panuje zgoda, że nie ma równych szans. Prawa ekonomii są nieubłagane - najpierw film idzie do kina o jak największym potencjale, a potem zgrywa go reszta.

Jednak nie tylko to jest przyczyną zamykania nierentownych małych kin. Część z nich dostawała kopie premierowe, ale to nie ratowało sytuacji, wiec problem tkwi też gdzie indziej.

Komfort oglądania, jakość dźwięku, wygodne fotele, wielki ekran - tego nie mają małe kina. Dystrybutorzy twierdzili, że widzowie po prostu lubią wielkie kompleksy gastronomiczno-rozrywkowe.

Małe kina muszą więc walczyć o widza, przywiązać go jakoś do siebie. Pojawił się postulat profilu kin w Polsce.

"Multipleksy są po to, żeby przynosić zyski. Powinny grać głównie kasowe, komercyjne tytuły. Kina mniejsze, jednosalowe, niech grają filmy dla bardziej wyrafinowanego widza, kino artystyczne. Teraz multipleksy grają wszystko i małe kina nie mają z nimi szans" - mówił Krzysztof Gierat.

"Czy to możliwe, żeby kina się kiedyś sprofilowały? Tak byłoby najlepiej. Czas pokaże, jeśli ktoś lubi dobre kino, to pójdzie do mniejszego kina" - dodał Gierat.

To jednak kwestia jeszcze kilku lat, przynajmniej jeśli chodzi o polski rynek kinowy.

Małe kina przegrywają przede wszystkim z powodu braku dostępności do kopii, a to nie przekonuje dystrybutorów, którzy uważają, że powinni bardziej się starać i innymi sposobami walczyć o widza.

Podsumowanie.

Na koniec dyskusji pojawił się głos z sali, który stanowił przeciwwagę dla skarg kiniarzy.

"Prowadzę małe kino i świetnie sobie radzę. Dostaję nawet filmy premierowe. Ale nic nie dzieje się samo, tylko ciężko pracować i mieć pomysł na swoje kino".

"Taki rok jak ten zdarza się niezwykle rzadko i nie każdy umie to wykorzystać. Filmy Pasja, Władca Pierścieni: Powrót Króla, Shrek 2 uratowały wiele kin. Jeśli pomimo to komuś w tym roku było źle, nie poradził sobie, powinien zamknąć kino" - oświadczył jeden z kiniarzy.

Na liście filmów, które przyczyniły się do wzrostu frekwencji w naszych kinach, znalazł się tylko jeden polski film ("Nigdy w życiu!"), ale może to się zmieni.

"W najbliższych latach kino polskie pójdzie w stronę amerykańskiego systemu producenckiego. Jest bardzo dużo tytułów, które mają bardzo małą reklamę i mało kopii, bo dystrybutor ogranicza koszty".

"Wielkie pieniądze idą do dużego tytułu. Niech powstają filmy artystyczne, ale nie można zapomnieć o masowym widzu" - powiedział Zbigniew Żmigrodzki ze Studia Interfilm, przewodniczący Stowarzyszenia "Kina Polskie".

"W tym roku został dotknięty segment widzów, który zazwyczaj nie chodzi do kina. Stało się tak dzięki filmom PasjaShrek 2. Wcześniej takim tytułem był Pan Tadeusz. To są produkcje, na które przychodzą widzowie, którzy w ogóle nie odwiedzają kin" - mówił Marek Palpuchowski z łódzkiego Centrum Filmowego Helios.

Najważniejszym sprawą pozostaje jednak problem, czy coś zmieni się na lepsze dla widza, mieszkającego w mieście, w którym jest tylko jedno kino. Po krakowskiej debacie wydaje się, że będzie to bardzo trudne.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: multipleks | firmy | forum | Urszula | dystrybutor | widzowie | filmy | kino | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy