Reklama

Mroczne karty naszej historii

W poniedziałek, 21 lutego, wieczorem w Teatrze Polskim w Warszawie odbyła się uroczysta premiera filmu "Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł", w reżyserii Antoniego Krauze. Honorowymi gośćmi pokazu byli: premier Donald Tusk i prezydent RP Bronisław Komorowski.

To kolejny, po "Generale Nilu" Ryszarda Bugajskiego i "Popiełuszko. Wolność jest w nas" Rafała Wieczyńskiego, film, który wyprowadza z cienia tragiczne i zakłamywane dotąd karty historii PRL-u. "Czarny czwartek" opowiada bowiem o dramatycznych wydarzeniach Grudnia 1970 w Gdyni, zakończonych brutalną pacyfikacją manifestantów przez oddziały wojska i milicji.

Scenarzyści filmu, Mirosław Piepka i Michał Pruski, jako nastoletni chłopcy, byli naocznymi świadkami opisanych przez siebie wydarzeń.

"Czwartek 17 grudnia 1970 w Gdyni był na pewno najczarniejszym dniem w czasach PRL-u. Całe zło i okrucieństwo ówczesnej władzy, jej perfidia i nieliczenie się z obywatelami własnego kraju, zogniskowały się w tym jednym dniu, kiedy niczego niespodziewających się ludzi zwabiono w pułapkę, by strzelać do nich jak do tarcz strzelniczych" - przyznał Michał Pruski.

Reklama

"Dramat w Gdyni był zbrodnią ludobójstwa w całym złowrogim znaczeniu tego słowa" - dodał Mirosław Piepka.

A reżyser, dziękując scenarzystom, wyjaśniał powody, dla których podjął się realizacji tego właśnie tematu: "Tak się złożyło, że na przełomie lat 60. i 70., kiedy zaczynałem swą przygodę zawodową, miało miejsce w Polsce coś, o czym nigdy nie zapomniałem. I dzisiaj, po 40 latach, dzięki mojemu wieloletniemu znajomemu, Mirosławowi Piepce, otrzymałem szansę przypomnienia wydarzeń, które dla mnie są jednym z najważniejszych epizodów w naszej powojennej historii".

Twórcy filmu zadbali o jak najdokładniejszą rekonstrukcję wydarzeń. Wypowiedzi bohaterów filmu są odzwierciedleniem rzeczywistych rozmów. Zdjęcia, których autorem jest Jacek Petrycki, realizowano w miejscach autentycznych wydarzeń, m.in. w okolicach stacji SKM Gdynia-Stocznia, na dworcu PKP Gdynia Główna, czy w Urzędzie Miasta Gdyni. W filmie wykorzystano fragmenty zachowanych nagrań dokumentalnych, a wśród nich kadry z niesionym na drzwiach zakrwawionym ciałem 18-letniego Zbyszka Godlewskiego, który, jako Janek Wiśniewski, stał się bohaterem kultowej ballady, hymnu opozycji solidarnościowej lat 80-tych.

"Balladę o Janku Wiśniewskim", która towarzyszy filmowi, zaśpiewał Kazik Staszewski. Muzykę skomponował zaś Michał Lorenc.

Na wydarzenia, reżyser spojrzał z punktu widzenia boleśnie doświadczonej rodziny Drywów. W postać Stefanii Drywy, matki trójki małych dzieci, wcieliła się Marta Honzatko. Jej męża, Brunona Drywę, którego zastrzelono 17 grudnia, zagrał Michał Kowalski. Aktorzy opowiadali o swoich doświadczeniach w mierzeniu się z rolą.

"Przygotowując się do roli kilkakrotnie spotkałam się z panią Stefanią Drywą. Przed rozpoczęciem zdjęć i w trakcie kręcenia filmu. Najtrudniejsza była dla mnie scena, w której musiałam zobaczyć martwego męża i sceny na cmentarzu. Trzeba było wzbudzić w sobie bardzo ciężkie emocje" - powiedziała Marta Honzatko.

"Nie jest łatwo grać ze świadomością, że rekonstruujemy prawdziwą historię. Reżyser prosił, żebyśmy grali oszczędnie" - wyjaśniał Michał Kowalski.

W role Władysława Gomułki oraz Zenona Kliszki, bezpośrednich sprawców masakry w Gdyni, wcielili się dwaj wybitni aktorzy - Wojciech Pszoniak i Piotr Fronczewski.

"Zawsze jest problem, kiedy przychodzi do grania kogoś, kto istniał naprawdę. Konfrontacja sztuki z faktem, który jest niepodważalny, zawsze jest sytuacją trudną" - przyznał Piotr Fronczewski, który po raz pierwszy pracował z Antonim Krauze. "Antoni jest niezwykłym człowiekiem - delikatnym, czułym, wrażliwym, który stara się nie przeszkadzać, a jedynie rozmawiać, sugerować i porządkować" - dodał.

Aktor był pod wielkim wrażeniem tego, co zobaczył na ekranie. "Bałem się tej projekcji. To wielki-mały film, skromny, prosty i pokorny. Jest tak dotkliwy, że spowoduje pokutne poruszenie w narodzie. Jego siłą jest to, że dotyczy nieważnych ludzi, którzy przypadkowo szli do pracy, gdzieś na jakiejś prowincji, w prowincjonalnym mieście i w prowincjonalnym kraju" - powiedział Fronczewski.

Wojciech Pszoniak przyznał zaś, że początkowo miał z Gomułką pewien problem, a nawet dwa - ideowy i artystyczny. Jak wielu z jego pokolenia, dorastającego w rzeczywistości komunistycznej, Gomułka jawił mu się jako uosobienie tego systemu, a do tego człowiek prymitywny pod każdym względem.

"Zastanawiałem się, jak pokazać takiego wyrazistego człowieka, żeby nie popaść w karykaturę czy parodię. Zwłaszcza, że nie była to rola pierwszoplanowa, w której mógłbym się rozwinąć, lecz epizod, gdzie trzeba było pokazać postać od razu precyzyjnie" - przyznał Wojciech Pszoniak.

W pozostałych rolach wystąpili: Witold Dębicki (Mieczysław Moczar), Piotr Garlicki (Józef Cyrankiewicz), Cezary Rybiński i Marta Kalmus-Jankowska (Leon i Irena Drywa).

"Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł", którego dystrybutorem jest Kino Świat, trafi do kin 25 lutego.

AKPA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy