Mirosław Baka: 25 lat w zawodzie, 28 lat w małżeństwie
Choć przylgnęła do niego łatka twardziela, jest łagodny i ceni życie rodzinne.
Niedawno aktor otrzymał Nagrodę Jubileuszową Prezydenta Miasta Gdańska z okazji 25-lecia pracy twórczej. Na miejsce obchodów Srebrnego Jubileuszu wybrał oczywiście swój ukochany Gdańsk. Morska bryza i nieco wolniejsze tempo życia doskonale sprzyjają samopoczuciu Mirosława Baki (50 l.).
- Jeszcze w szkole teatralnej we Wrocławiu zastanawiałem się, co zrobię, gdy już ją skończę. Myślałem o kilku miastach. Na pewno nie chciałem iść do Warszawy i przez kilka lat dzierżyć halabardy w którymś z teatrów. A że moja żona jest z Trójmiasta, to ostatecznie związałem się z sopocką sceną Teatru Wybrzeże - wyjaśnia swoje wybory aktor.
Znajomi mówią o nim, że ma duże szczęście w życiu. On sam do takich opinii podchodzi z lekkim dystansem. Jeden fakt pozostaje bezsporny - kilka lat temu udało mu się kupić starą willę niedaleko centrum Gdańska. Pięknie położoną wśród starodrzewia i dorodnych iglaków. - Myśleliśmy właśnie o takim domu i w końcu udało nam się znaleźć odpowiedni - cieszy się pan Mirosław.
Stary dom w stylu poniemieckim wymagał co prawda dużych nakładów i remontu, ale dziś aktor uważa tę posesję za swoje miejsce na ziemi.
A do morza ciągnęło go już od dziecka. Urodzony w Ostrowcu Świętokrzyskim, marzył, by zostać marynarzem. - Naczytałem się książek o morzu i dotarło do mnie, że dzisiaj marynarz to przede wszystkim matematyka i fizyka... Natychmiast zmieniłem plany - śmieje się pan Mirosław.
W ukochanym Gdańsku miewał i mniej przyjemne przygody. Jedną z nich przeżył w cieszącej się złą sławą dzielnicy Orunia. Któregoś wieczoru wracał tamtędy z imprezy do domu. W pewnym momencie otoczyło go paru młodzieńców w niezwykle bojowych nastrojach. Nie wiadomo jaki zajście miałoby koniec, gdyby ktoś z napastników nie rozpoznał aktora, który zagrał w gangsterskim filmie "Miasto prywatne"... - Koleś spojrzał mi w twarz, bezzębnie się uśmiechnął i rzucił cytatem z filmu: "Żeby się zabawić, trzeba kogoś zabić". Zarechotał, poklepał mnie po ramieniu i puścił wolno - wspomina z ulgą tamto zdarzenie.
W filmach pan Mirosław znany jest przede wszystkim z ról twardzieli oraz bohaterów, którzy walczą ze złem. Grał u największych polskich reżyserów - u Krzysztofa Kieślowskiego w "Krótkim filmie o zabijaniu", a u Andrzeja Wajdy w "Pierścionku z orłem w koronie" i "Wyroku na Franciszka Kłosa".
Po takich rolach krytycy określili go mianem "dyżurnego twardziela polskiego kina". Role w komediowych serialach "Bao-Bab, czyli zielono mi" i "Niania" nie zmieniły tego aktorskiego wizerunku.
A na co dzień pan Mirosław jest spokojnym człowiekiem, ojcem dwóch synów: Jeremiego (19 l.) i Łukasza (26 l.). Z żoną Joanną Kreft-Baką (49 l.), także aktorką, są małżeństwem od 28 lat. - Jestem bardziej rozpoznawalny niż Joasia, ale jakie to ma znacznie? Najważniejsze, że się rozumiemy i wspieramy - mówi pan Mirosław.
Aktor stara się być wzorową głową rodziny. Jest dumny ze swoich synów. Łukasz został operatorem. Młodszy Jeremi także pragnie być filmowcem. Pan Mirosław z pewnością nie miałby nic przeciwko temu, gdyby w historię polskiego kina wpisał się cały klan Baków!
IR
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!