Mickey Rourke uciekł od Tarantino
Mickey Rourke ("Harry Angel", "Obietnica") zrezygnował ze swojego udziału w najnowszym filmie Quentina Tarantino "Grind House", jednak odmawia jakiegokolwiek komentarza na ten temat. Aktor nalega, aby to Tarantino pierwszy skomentował całe zdarzenie.
Rourke miał zagrać rolę Mike'a - złego charakteru w kolejnej produkcji, powstającej dzięki połączeniu sił Tarantino i Roberta Rodrigueza. Jednak aktor ostatecznie nie wziął udziału w tym przedsięwzięciu a zastąpił go Kurt Russell.
Rourke pracował już z duetem Tarantino-Rodriguez przy okazji filmu "Sin City - Miasto Grzechu".
"Wiecie co? On [Tarantino] nawet tego nie skomentował. Postanowiłem, że dopóki on sam nie wypowie się na ten temat, ja nie powiem ani słowa. Po prostu nam nie wyszło" - mówi Rourke.
"Mam nadzieję, że on właśnie to ma do powiedzenia. Czekam na to" - dodaje Mickey.
Rourke był faworytem Tarantino, jeśli chodzi o rolę złego charakteru w "Grind House", aktor twierdzi, że to on zdecydował sie opuścić projekt i nie został wcale wyrzucony.
To nie pierwszy raz, kiedy to Rourke dał "kosza" Tarantno. Na początku lat dziewięćdziesiątych aktor odrzucił propozycję reżysera, który namawiał go do udziału w "Pulp Fiction". Film stał się przepustką Tarantino do wielkiego filmowego świata.