Michał Żebrowski: Zemdlałem na planie
Jak co roku Michał Żebrowski święta spędzi w górach z rodziną, bo tylko tam może naprawdę odpocząć. A przyszły rok będzie pracowity. Może zacznie się od... odebrania statuetki Telekamery?
Jest pan nominowany do Telekamery "Tele Tygodnia". Cieszy się pan z tego wyróżnienia?
Michał Żebrowski: - Jestem mile zaskoczony, że dostałem tę nominację, mimo że gram tak wredną i negatywną postać w "Na dobre i na złe". Wszystko w rękach widzów! Przy tej okazji chcę bardzo podziękować koleżankom i kolegom, z którymi na co dzień pracuję, oraz całej ekipie, która wykonuje kawał ciężkiej roboty, żeby od piętnastu lat ten serial cieszył się taką szaloną popularnością wśród Polaków.
Przyznam, że Falkowicz to dla mnie postać komediowa...
- Kiedy dostałem propozycję zagrania tej roli, to po pierwsze bardzo się ucieszyłem, że była dobrze napisana, a po drugie, że to negatywna postać. Dodałem jej trochę komizmu, bo zależało mi, żeby była to rola charakterystyczna. Nie chciałem grać postaci, która ma różne dylematy, ale w sumie jest pozytywna i tym zyskuje akceptację widzów. Wielką frajdą jest, kiedy widzowie zauważają jak gram, a nie tylko kogo gram.
Pracował pan ostatnio na planie filmu fantasy "Za niebieskimi drzwiami". Czy to prawda, że aż pięć godzin trwała charakteryzacja?
- Po dwóch dniach zdjęciowych w debiucie reżyserskim Mariusza Paleja, który jest filmem dla dzieci, byłem tak wykończony fizycznie, że przypomniały mi się najcięższe czasy, kiedy grałem Wiedźmina w scenie pojedynku z niezwyciężonym Torwaldem. Zdjęcia kręciliśmy w odkrywkowej kopalni kwarcytów i było to tak męczące, że w pewnym momencie... zemdlałem.
Co było dla pana najtrudniejsze tym razem?
- Lateksowy kostium, który pomógł mi przemienić się w Krwawca. Nosiłem też czarne soczewki kontaktowe, których nie mogłem zdjąć przez kilkanaście godzin pracy na planie, ponieważ miałem zalaną gumą twarz. Do tego żelazne buty i ciężki strój. Zdjęcia były wyliczone co do minuty, żebym jak najszybciej mógł to z siebie zedrzeć.
Jak to?
- Z powodu skomplikowanej charakteryzacji dłoni nie mogłem sam normalnie jeść. Zresztą, wolałem nie przyjmować zbyt dużo płynów, ponieważ bez czyjejś pomocy nie bardzo mogłem pójść tam, gdzie nawet król chodzi sam.
Zapowiada się ciekawie. Pana synowie pewnie z chęcią obejrzą ten film i posłuchają tej historii. Czy już wiedzą, jak ich tata zarabia na życie?
- Staramy się, żeby dzieci jak najmniej interesowały się show-biznesem, po to, żeby mnie traktowały jak zwykłego tatę. Ostatnio nasz syn zaczął zwracać uwagę na moje zdjęcia na bilbordach i pytał, dlaczego mamy nie ma na żadnym z nich.
Czy pana synowie będą musieli najpierw przeczytać "Pana Tadeusza", czy też pozwoli im pan wcześniej obejrzeć film?
- Bardzo ważne jest dla mnie, żeby synowie byli wykształceni i obyci literacko, żeby nie czuli się zagubieni w świecie, gdzie wiedza jest potrzebna. A co do kolejności, chyba zawsze lepiej najpierw jest przeczytać książkę, a dopiero potem obejrzeć film.
Ze wspólnikiem, Eugeniuszem Korinem, prowadzi pan Teatr 6. piętro, który znajduje się w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. W marcu przyszłego roku będzie jubileusz pięciolecia jego istnienia. Czy szybko minął panu ten czas?
- Mam wrażenie, jakby minęło raptem pięć miesięcy! Za nami kilkanaście premier, był to czas wzmożonej aktywności intelektualnej i fizycznej wielu osób, ale też nagrody w postaci wielkiego zainteresowania widzów tym, co robimy. To jest teatr, w którym aktorzy występują dobrowolnie, chcą poczuć frajdę z grania i kontaktu z publicznością.
Ciężko dostać bilety na wasze przedstawienia...
- Bardzo mnie to cieszy, bo tak powinno być. Poza tym, w teatrze prywatnym, który funkcjonuje przede wszystkim dzięki sprzedanym biletom, frekwencja poniżej 85 procent jest katastrofą.
Z których spektakli Teatru 6. piętro jest pan szczególnie dumny?
- Są one dla mnie jak dzieci, a wszystkie dzieci się kocha.
Zbliżają się święta. Jak spędzi pan ten szczególny czas?
- Jak co roku okres świąteczno-noworoczny spędzimy w Tatrach. Oprócz wakacji jest to jedyny czas, kiedy mogę odpocząć od hałasu i pracy. Można wtedy usiąść spokojnie i porozmawiać o tym, co słychać w... Warszawie (śmiech).
Rozmawiała Marzena Juraczko.
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!