Reklama

Michał Żebrowski podjął ostateczną decyzję. To już naprawdę koniec?

W ciągu ostatnich ośmiu lat Michał Żebrowski zagrał tylko w jednym filmie. Choć regularnie pojawia się na małym ekranie jako profesor Andrzej Falkowicz z "Na dobre i na złe", już dawno machnął ręką na kino. - To nie jest już dla mnie, sorry, no przepraszam - powiedział ostatnio, sugerując, że zakończył swą karierę filmową.

W ciągu ostatnich ośmiu lat Michał Żebrowski zagrał tylko w jednym filmie. Choć regularnie pojawia się na małym ekranie jako profesor Andrzej Falkowicz z "Na dobre i na złe", już dawno machnął ręką na kino. - To nie jest już dla mnie, sorry, no przepraszam - powiedział ostatnio, sugerując, że zakończył swą karierę filmową.
Michał Żebrowski z żoną Aleksandrą /VIPHOTO /East News

Michał Żebrowski mówi o sobie, że przede wszystkim jest ojcem. Odkąd 14 lat temu powitał na świecie Franciszka, nic nie jest dla niego ważniejsze od rodziny. Aktor i jego żona Aleksandra doczekali się już trzech synów i córki.

"Gdybym miał taką możliwość, chętnie przeszedłbym na emeryturę i przez 24 godziny na dobę był tylko ojcem" - stwierdził kilka lat temu w wywiadzie dla "Vivy!", dodając, że rola taty to najpiękniejsze, co dostał od losu.

Reklama

Michał Żebrowski: Granie w filmach zabierało mu zbyt dużo czasu

Dziś mało kto już pamięta, że Michał Żebrowski był kiedyś - na przełomie XX i XXI wieku - najbardziej zapracowanym polskim aktorem filmowym. Po tym, jak w 1999 roku zagrał główne role w "Panu Tadeuszu" oraz "Ogniem i mieczem", a zaraz potem w "Wiedźminie", stał się największą gwiazdą rodzimego kina i przez kolejnych kilka lat praktycznie nie schodził z planu filmowego. Niestety, niespodziewanie szczęście do świetnych ról przestało mu sprzyjać, aż w końcu całkowicie go opuściło.

Faktem jest, że w ciągu ostatniej dekady Michał zagrał tylko w trzech polskich produkcjach kinowych, choć właściwie w dwóch, bo krawcowi w "Za niebieskimi drzwiami" użyczył tylko swego głosu. Po występie w filmie "Facet (nie)potrzebny od zaraz" aż 10 lat czekał na kolejną ofertę. W lutym tego roku na ekrany kin weszła kryminalna komedia romantyczna "Jak ukradłem 100 milionów", na której - wszystko na to wskazuje - aktor zakończy swą przygodę z kinem.

"To już nie jest dla mnie" - stwierdził ostatnio w rozmowie z Dorotą Wellman.

"Ja bym chciał grać w filmie, ale w poniedziałki między 9:30 a 14:30, bo o 15:00 muszę być na zajęciach dziecka. I najlepiej tu gdzieś obok, a nie tam w kieleckim" - dodał pół żartem, pół serio.

Za kilka lat nie będzie już potrzebny swoim dzieciom tak bardzo, jak teraz

Michał Żebrowski nie kryje, że z filmowej emerytury mógłby wrócić do pracy na planie tylko pod pewnymi warunkami.

"Musiałbym dogadać się z producentem i powiedzieć: 'Słuchajcie, ale ja mam czas do 18:00, bo muszę pojechać z dzieckiem na mecz'" - zdradził podczas spotkania z Dorotą Wellman.

"Widziałaś kiedyś taką produkcję?" - zapytał dziennikarkę.

Aktor już parę lat temu przekonywał, że gdy osiągnie wiek emerytalny, nie będzie już potrzebny swoim dzieciom tak, jak teraz.

"Dlatego staram się być ojcem pełnoetatowym.  Duża, pełna dzieci i pełna szczęścia rodzina to zawsze było moje największe pragnienie" - wyznał w wywiadzie dla "Gali".

"Długo czekałem, by ją mieć" - dodał.

Faktem jest, że Michał Żebrowski ożenił się w wieku 37 lat, gdy - jak mówi - już dawno stracił nadzieję na szczęście.

"Byłem przekonany, że to mnie ominie, że jestem skazany na samotność. Kiedy już nawet pogodziłem się z tym, że nie znajdę bratniej duszy, pojawiła się Ola" - opowiadał w cytowanym już wyżej wywiadzie.

Dziś Aleksandra i czwórka dzieci są całym jego światem. Nic dziwnego, że chce spędzać z nimi jak najwięcej czasu, zamiast marnować go, czekając na kolejne ujęcia na planie filmu, który nic przecież w jego życiu nie zmieni...

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Michał Żebrowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy