Michael Chapman z nagrodą za całokształt na Camerimage
Michael Chapman - operator m.in. "Wściekłego byka", "Taksówkarza" i "Ściganego", odbierze w listopadzie, w trakcie 24. edycji Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Camerimage, Nagrodę za Całokształt Twórczości.
Poproszony w latach 90. przez krytyka Gene'a Siskela o wymienienie jednego kadru bądź fragmentu z nakręconych przez siebie filmów, który mógłby posłużyć za wizytówkę całej jego dotychczasowej twórczości, Martin Scorsese przyznał, że ujęcie otwierające "Wściekłego byka" ma taką właśnie moc. Poruszający się w zwolnionym tempie na lekko zamglonym ringu samotny bokser, który walczy nie z fizycznym przeciwnikiem, lecz przede wszystkim z samym sobą, jest jednocześnie obrazem efektownym i efektywnym. Służy jako skondensowana, nieco ponad dwuminutowa zapowiedź fabuły "Wściekłego byka", a jednocześnie korzysta z bogactwa wizualnego języka kina, by zasugerować, o czym film będzie opowiadał między słowami.
Scena ta stała się zresztą nie tylko wizytówką Scorsese, ale także nominowanego za swoją pracę do Oscara autora zdjęć do "Wściekłego byka", Michaela Chapmana, dzisiaj już emerytowanego, lecz dzięki swoim filmom nakręconym w trakcie ponad czterech dekad pracy zawodowej uznawanego za jednego z najwybitniejszych operatorów amerykańskiego kina.
Współpraca z Martinem Scorsese była zdecydowanie jednym z największych zawodowych wyzwań w karierze urodzonego w 1935 roku na przedmieściach Bostonu Chapmana, ale nie ograniczyła się wyłącznie do "Wściekłego byka". Kilka lat wcześniej nakręcili wspólnie "Taksówkarza", kolejne arcydzieło amerykańskiego kina, które do dzisiaj, czterdzieści lat po premierze, fascynuje swoją psychologiczną złożonością, fabularną wymową oraz paletą kolorów i odcieni, z których korzystał Chapman w odmalowywaniu portretu dekadenckiego i mrocznego Nowego Jorku.
Pod koniec lat 70. Chapman stanął także za kamerą dwóch dokumentów Scorsese, "Ostatniego walca" oraz "Amerykańskiego chłopaka", zamieniając z wielką łatwością wizualną stylizację projektów kinowych na prostotę oraz szczerość prób oddania barw rzeczywistości. I choć Chapman nie nakręcił już ze Scorsese żadnego innego filmu fabularnego, rozpoczynając w 1983 roku karierę reżyserską "Wszystkimi właściwymi posunięciami" z nieznanym jeszcze wówczas szerzej Tomem Cruise'em, obaj twórcy spotkali się ponownie na planie "Bad", jednego z najbardziej znanych wideoklipów Michaela Jacksona. Licząca sobie siedemnaście minut oryginalna wersja tego teledysku jest małym dziełem sztuki zarówno reżyserskiej, jak i operatorskiej.
Aż się nie chce wierzyć, że Michael Chapman nigdy nie pragnął wiązać się z branżą filmową, a na swój pierwszy plan zdjęciowy dostał się dzięki... przyszłemu teściowi. Po ukończeniu prestiżowego Columbia University bardziej były mu w głowie ideały beatników niż kręcenie filmów. W tamtym czasie podjął się między innymi pracy na kolei, co niekoniecznie podobało się ojcu wybranki Chapmana, Josephowi Brunowi, jednemu z najbardziej uznanych operatorów na Wschodnim Wybrzeżu. Gdy po odbyciu służby wojskowej Chapman wrócił do Nowego Jorku, przyszły teść zapisał go do gildii, gdzie młody i zdolny chłopak zaczął piąć się stopniowo w hierarchii, pracując między innymi jako ostrzyciel i asystent operatora kamery. Po jakimś czasie Chapman trafił do domu produkcyjnego MPO, gdzie poznał przyszłe legendy kina - reżysera Michaela Cimino oraz autorów zdjęć Owena Roizmana i Gordona Willisa. Ten ostatni został jego mentorem, zatrudniając Chapmana przez kolejnych kilka lat na stanowisku operatora kamery, w takich produkcjach jak "Klute" Alana J. Pakuli oraz "Ojciec chrzestny" Francisa Forda Coppoli.
Kolejny film zrealizowany we współpracy z Willisem, "Właściciel" Hala Ashby'ego, stał się kilka lat później przepustką Chapmana do kariery autora zdjęć filmowych. W 1973 roku Ashby przygotowywał się do realizacji "Ostatniego zadania" z młodym Jackiem Nicholsonem w roli głównej, ale ze względów unijnych musiał zrezygnować ze współpracy z Haskellem Wexlerem, a Gordon Willis był już zajęty. Reżyser postanowił więc zaufać Chapmanowi, który spełnił pokładane w nim oczekiwania, pozwalając Ashby'emu osiągnąć na ekranie dokumentalny posmak nadający wszystkim poczynaniom bohaterów intensywności i nagłości. Reszta, jak mawiają, jest historią, choć historią napisaną w tym wypadku złotymi zgłoskami klasyków amerykańskiego kina. W samych tylko latach 70. Chapman współpracował między innymi z Philipem Kaufmanem przy "Inwazji łowców ciał" i "Włóczęgach" oraz służył autorowi zdjęć Billowi Butlerowi jako operator kamery przy "Szczękach" Stevena Spielberga. Nakręcił także bardzo dobrze przyjęty mini-serial telewizyjny "King" Abby'ego Manna.
Michael Chapman do dziś uważa, że praca operatora kamery za jeden z najwspanialszych zawodów na planie filmowym, ponieważ "łączy w sobie wykonanie estetyczne ze sprawnością fizyczną; człowiek musi być dobry w tym, co robi, i dokonywać wyborów 24 klatki na sekundę". Artysta był jednak zawsze nastawiony na otwieranie się na nowości oraz eksperymentowanie z różnymi technikami filmowymi, co widać między innymi w jego zdjęciach do "Wściekłego byka", odnalazł więc ostatecznie jako autor zdjęć swoje powołanie w różnorodności. W latach 80., 90. oraz pierwszej dekadzie XXI wieku Chapman łączył projekty niezależne z komercyjnymi, a także kontynuował swoją przygodę z reżyserią ("Klan niedźwiedzia jaskiniowego", "Saga Wikingów").
W komedii "Umarli nie noszą pledu" Carla Reinera płynnie łączył ujęcia z klasycznych czarnych kryminałów z nowym materiałem. W "Straconych chłopcach" pomagał Joelowi Schumacherowi zdefiniować mit wampiryczny dla nowego pokolenia widzów. W "Pogromcach duchów II" Ivana Reitmana bawił się możliwościami projektu wysokobudżetowego. A w "Ściganym", za pracę przy którym otrzymał drugą w karierze nominację do Oscara, wraz z Andrew Davisem stworzyli jeden z najbardziej znanych filmów sensacyjnych lat 90.
Ostatnim projektem Michaela Chapmana jako autora zdjęć była niekonwencjonalna, słodko-gorzka baśń "Most do Terabithii" Gabora Csupo, łącząca efekty komputerowe ze środkami przynależnymi do klasycznego języka wizualnego kina, by stworzyć opowieść na pograniczu rzeczywistości i wyobraźni, która trafiła do serc młodych widzów w różnych częściach świata. Dla Chapmana był to idealny projekt przed przejściem na zasłużoną emeryturę, jako że przez wiele lat wykładał również na różnych uczelniach, dzieląc się z młodymi ludźmi wiedzą i doświadczeniem.
Mając na swoim koncie kilkadziesiąt projektów nakręconych w przeciągu ponad czterdziestu lat, bardzo często ze światowej klasy reżyserami, Chapman miał i ciągle ma zdecydowanie wiele do przekazania. Przyjeżdżając w listopadzie do Bydgoszczy, by odebrać Nagrodę Camerimage za Całokształt Twórczości, ponownie wcieli się w rolę edukatora i mentora, spotykając się z uczestnikami festiwalu, by porozmawiać o swojej karierze i dokonaniach. Przedstawi również kilka swoich filmów oraz podpisze dedykowane jego twórczości Czarne Albumy, które zostaną przygotowane przez zespół Camerimage.