Michael B. Jordan wzywa Hollywood do inwestowania w czarnoskórych artystów
Aktor, któremu sławę przyniosła rola pięściarza Adonisa Creeda w spin-offie bokserskiej serii „Rocky”, wziął udział w zorganizowanym w Los Angeles proteście przeciwko brutalności policji i rasowym nierównościom społecznym. Wygłosił przemówienie, w którym wezwał przedstawicieli przemysłu filmowego do zainwestowania w czarnoskórych artystów. To kolejny po Johnie Boyedze aktor, który aktywnie włączył się do akcji #BlackLivesMatter.
"Chciałbym, abyśmy inwestowali więcej w czarnoskóre ekipy filmowe. Jestem dumny z tego, że na mocy podpisywanych przeze mnie kontraktów mam wpływ na to, by domagać się w powstających filmach z moim udziałem różnorodności. Najwyższy jednak czas na to, by studia i agencje filmowe, przed którymi protestujemy, zaczęły robić tak samo" - powiedział Jordan.
Aktor w swoim przemówieniu użył określenia "inclusion rider". W żargonie filmowym oznacza to możliwość domagania się tego, by obsada i twórcy danej produkcji byli dopasowani pod kątem rzeczywistej demografii. Oznacza to proporcjonalny udział kobiet, mniejszości rasowych, przedstawicieli środowiska LGBTQ oraz ludzi z niepełnosprawnościami. Tylko największe hollywoodzkie gwiazdy mają prawo do umieszczenia takiego zastrzeżenia w swoich kontraktach.
Demonstracja zorganizowana przed budynkiem agencji International Creative Management była jedną z wielu, jakie w ciągu ostatnich dni odbyły się w reakcji na tragiczną śmierć George’a Floyda, czarnoskórego mężczyzny, który zginął w wyniku brutalnej interwencji białego policjanta. Zwróciła ona uwagę na problem rasizmu i wynikające z niego nierówności w przemyśle filmowym.
"Dbacie o to, żeby w 2020 roku w produkcjach występowała równa liczba mężczyzn i kobiet. A gdzie upór, żeby tak samo wyglądała sytuacja pod kątem rasy? Co z czarnymi treściami zarządzanymi przez czarnych producentów i tworzonych z udziałem czarnych konsultantów? Czy dbacie o to, aby opowiadać również nasze historie? Pozwólcie byśmy wydostali się z cienia na światło dzienne. Mowa o czarnej kulturze, czarnym sporcie i czarnym poczuciu humoru. Rzeczach, które uwielbiacie. Na każdym zakręcie musimy radzić sobie z dyskryminacją. Pomożecie sfinansować czarne marki, firmy, kulturowych przywódców i organizacje?" - dopytywał Michael B. Jordan w płomiennym przemówieniu skierowanym do osób decyzyjnych w Hollywood.
Podobne przemówienia wygłosił ostatnio w londyńskim Hyde Parku John Boyega, gwiazdor trzech ostatnich filmów sagi "Gwiezdne wojny". "Powiem wam to, co leży mi na sercu. Nie wiem, czy po tym wszystkim będę miał jeszcze jakąkolwiek karierę, ale je*ać to! Czarne życia zawsze się liczyły. Zawsze byliśmy ważni, zawsze coś znaczyliśmy, zawsze odnosiliśmy sukcesy niezależnie od wszystkiego. A teraz, gdy nadszedł najwyższy czas, nie zamierzam milczeć. Dość tego" - mówił Boyega do słuchającego go tłumu. Aktora poparło wiele osób reprezentujących przemysł filmowy.