Miał być hit, wyszła ogromna klapa. Kultowy bohater przyniósł jedynie straty
Najsłynniejszy archeolog w dziejach kina, po wielu perturbacjach, powrócił na ekrany w ubiegłym roku. "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" miał być kinowym hitem. Jednak widzowie nie podzielali entuzjazmu producentów. Wyczekiwany film przyniósł jedynie straty.
"Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" to piąta i ostatnia część serii filmów przygodowych o niezwyciężonym archeologu. W najnowszej odsłonie serii niezastąpiony Indiana Jones spróbuje przejść na emeryturę i odpocząć od trudów życia. Jednak niespodziewana wizyta jego córki chrzestnej (Phoebe Waller-Bridge, "Fleabag") pokrzyżuje mu plany. Tym razem akcja zabiera widzów w czasy kosmicznego wyścigu między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim z 1969 roku. Postać grana przez Harrisona Forda stara się ujawnić niecne zamiary grupy naukowców, której przewodzi Jurgen Voller (Mads Mikelsen).
Film w reżyserii Jamesa Mangolda kolejny raz udowodnił, że niektórych legend lepiej nie ruszać. Filmy z trylogii Spielberga wychodziły kolejno w 1981, 1984 oraz 1989 roku. Pierwszą próbę powrotu podjęto w 2008 roku z niekoniecznie zadawalającym rezultatem. Wyczekiwany "Artefakt przeznaczenia" nawiązywał do złotych czasów Indiany. Studio Disneya nie szczędziło pieniędzy na promocję filmu. Jak przypomina portal "Variety", uroczystą premierę filmu zorganizowano podczas Festiwalu Filmowego w Cannes, a podczas imprezy po zakończeniu seansu szampan lał się strumieniami. Mówiono, że nakręcenie i promocję filmu "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" wyłożono blisko 600 milionach dolarów.
Szybko okazało się, że producenci filmu się przeliczyli, a pozytywne recenzje z Cannes nie przekładają się na entuzjazm widzów. Jeszcze przed wejściem filmu do kin analitycy przewidywali, że "Indiana..." musiałby zarobić 600 milionów, by się zwrócić i 800 milionów, by zarobić zadowalającą kwotę. Tymczasem na jego koncie już po drugim weekendzie wyświetlania go w kinach znalazło się 26,5 miliona dolarów, czyli o 56 proc. mniej w stosunku do premierowego.
Piąta część przygód doktora Jonesa zarobiła "jedynie" 384 miliony dolarów. Według ekspertki magazynu "Forbes", Caroline Reid, piąta część Indiany miała przynieść Disneyowi aż 134,2 miliony dolarów straty. Na finansową porażkę filmu złożyła się nie tylko mała widownia, ale również dodatkowe koszty, które poniosło studio na etapie post produkcji. Twórcy musieli dorzucić do budżetu 79 mln dolarów, z czego znaczną część tej kwoty pochłonęło cyfrowe odmłodzenie Harrisona Forda w scenie otwarcia filmu.