Meryl Streep: Ślub w żałobie

Meryl Streep w scenie z filmu "Łowca jeleni" /Collection Christophel /East News

Ile jesteście w stanie wymienić filmów, za które Meryl Streep była nominowana do Oscara? Jeśli niewiele, głowa do góry. Ona sama ostatnio zdołała podać tylko pięć. Najwyraźniej zapomniała o 16 pozostałych, w tym o "Żelaznej damie", za którą 6 lat temu otrzymała trzecią w swej karierze statuetkę. Odbierając ją, przewróciła oczami, jak to tylko ona potrafi: "Dajcie spokój. Kiedy wyczytano moje nazwisko,miałam wrażenie, że pół Ameryki jęknęło: O, nie... znowu ona!".

Często podkreśla, że nie startuje w żadnych zawodach popularności. Ale nie zawsze tak było.

Kilkunastoletnia Meryl nie znosiła swego imienia, długiego nosa, aparatu na zęby, okularów kujonki. Marzyła, by być jak inne dziewczyny: Betty, Patty, Susie... "Z wytężeniem studiowałam tę postać, którą wydawało mi się, że pragnę być: śliczną dziewczynę z liceum. Usiłowałam imitować jej włosy, szminkę, rzęsy. Utleniłam i wyprostowałam włosy. Domagałam się markowych ubrań, ale to nie przeszło z moją mamą. Ćwiczyłam perlisty chichot. Nad tą charakteryzacją pracowałam ciężej, niż nad żadną inną w karierze - mówiła. - Mój dominujący, głośny temperament usiłowałam przykroić do miękkości, uległości, słodyczy".

Reklama

Nie było to łatwe dla kogoś, kto w wieku 12 lat wyleciał za złe zachowanie ze szkółki niedzielnej. Ale udało się: nowe wcielenie Meryl olśniło otoczenie i pod koniec ostatniej klasy została królową szkoły.

Przeszło jej, gdy trafiła do elitarnego, żeńskiego college’u. "W obliczu braku chłopaków obudził się mój mózg - śmiała się. - Mogłam być prawdziwą sobą, niezdarną, zaciekłą, ostrą, niechlujną, otwartą, zabawną, silną. Pewnego razu nie myłam włosów przez 3 tygodnie!". Dalej szlifowała aktorski talent, ale choć nauczyciele dramatu nie kryli zachwytu, ona wcale nie była pewna, czy teatr jest jej powołaniem. Na wszelki wypadek złożyła papiery na prawo, lecz gdy zaspała na egzaminy, uznała to za znak. Słusznie.

W szkole teatralnej błyszczała, po niej też. Potrafiła nauczyć się roli z dnia na dzień, była więc rozchwytywana. I przepracowana tak bardzo, że w końcu z wycieńczenia dorobiła się wrzodów żołądka. Przystopowała, ale do 30-tki i tak wystąpiła w ponad 80 rolach. Nic z tego nie liczyło się, gdy postanowiła spróbować sił w filmach. "Co ty mi tu przyprowadziłeś?" - zapytał swojego syna w ojczystym języku hollywoodzki producent Dino de Laurentiis. Szukał akurat ponętnej aktorki do głównej roli w "King Kongu".

"Przykro mi, że nie jestem tak ładna, jak powinnam, ale nic innego ode mnie nie dostaniesz" - odparła Streep płynnym włoskim i odwróciła się na pięcie. Nikt za nią nie pobiegł, a gdy wreszcie udało jej się zdobyć mikroskopijną rólkę u boku Jane Fondy w "Julii", większość scen z jej udziałem skończyła na podłodze montażowni. "Pomyślałam, że zrobiłam straszny błąd - nigdy więcej kina!" - wspominała.

Prawdziwą szansę dostała dopiero dzięki Robertowi de Niro, który namówił na jej angaż Michaela Cimino, reżysera "Łowcy jeleni". W roli łagodnej Lindy zachwyciła szczególnie panów. "Linda to męska wizja kobiety. Bierna, cicha, słaba - wzdycha słynna aktorka. - Stale ma łzy w oczach, często jest poniżana przez innych, ale nie reaguje gniewem. Innymi słowy, jest bardzo odmienna ode mnie, więc wcielenie się w nią stanowiło dla mnie duże wyzwanie".

Warto było je podjąć - 29-letnia Streep dostała swą pierwszą nominację do Oscara, ale to nie szansa na nagrodę zaprzątała wtedy jej myśli. W trakcie zdjęć do "Łowcy" zmarł jej ukochany, aktor John Cazale (znany z roli Freda Corleone w "Ojcu chrzestnym"). Dwa lata po tym, jak się poznali, 14 lat starszy od niej John zaczął pluć krwią. Diagnoza: rak płuc, szanse niemal zerowe. Pielęgnowała go do końca, by pokryć rosnące koszty leczenia, przyjęła rolę w miniserialu "Holocaust", za który otrzymała nagrodę Emmy.

Nagroda przyszła pocztą, Meryl nie mogła pojawić się na ceremonii gdyż... wyjechała na miesiąc miodowy. Rzeźbiarza Dona Gummera poznała tuż po śmierci Cazalego, zaoferował jej kąt u siebie, gdy wyruszał w podroż dookoła świata. Przyjęła ofertę, bo właśnie była bezdomna. Z jej mieszkania wyrzuciła ją... była dziewczyna Cazalego, która rościła sobie prawa do lokalu. Gdy Don wrócił, nie pozwolił jej się wyprowadzić. Wzięli ślub pół roku po śmierci Johna. "Byłam jeszcze w żałobie, ale musiałam żyć dalej. A Don pokazał mi, jak" - tłumaczyła. W tym roku będą świętować swą 40. rocznicę.

Wspomnienie śmierci Cazalego towarzyszy jej jednak do dziś. "Panicznie boję się choroby - mówi. - Zabrała mi wielu bliskich, w tym moją pierwszą miłość. On nadawał sens mojemu istnieniu".

Do życia zawodowego przywróciła ją rola w "Sprawie Kramerów", którą zagrała dzięki namowom Dustina Hoffmana. Aktor uznał, że żałoba to doskonały moment, by Streep wcieliła się w rozedrganą emocjonalnie Joannę Kramer, która decyduje się porzucić rodzinę. Rola przyniosła Meryl pierwszego Oscara. Prestiżowa nagroda nie zawróciła jej w głowie - Streep właśnie została mamą i to było dla niej najważniejsze. "Nie miałam pieniędzy na nową kreację, a wtedy projektanci nie pożyczali początkującym aktorkom sukienek. Poszłam w swojej sukni ślubnej. Impreza się przedłużała i pobiegłam po statuetkę w bolerku przysłaniającym plamy z mleka na staniku" - wspominała. A potem... przez nieuwagę zostawiła Oscara w toalecie.

Streep dochowała się czwórki dzieci, które zawsze były dla niej ważniejsze niż kariera. Po pracy wracała do nich jak najszybciej. A gdy zdjęcia się przedłużały, potrafiła wymóc na producentach, by każdego wieczoru helikopter odwoził ją do domu. Zdumiewające tym bardziej, że Meryl panicznie boi się latać... Rodzina wielkiej aktorki uważała to za normalne. "Moich dzieci nie interesuje, co robiłam cały dzień. Dla nich ważne jest, że w domu, jak co wieczór, pali się kominek, w kuchni pachnie pieczona baranina, a w szufladzie nie brak czystych majtek".

O domowe ciepło dbała sama: robiła zakupy, gotowała, uprawiała warzywa w ogródku... Miejsca nie brakowało, bo kupiła dla swych bliskich 47-hektarową farmę z dużym domem. By mieć wolne wieczory i weekendy, na 20 lat porzuciła teatr. Ale choć kocha swych najbliższych do szaleństwa, zawsze patrzyła na nich trzeźwo. "Ciekawe w byciu matką jest to, że wszyscy chcą mieć w domu zwierzątko, ale nikt poza mną nie sprząta kociej kuwety" - wzdychała. Jej dzieci też zachowywały się normalnie. "Nie pozwalają mi śpiewać w domu - żaliła się. - Jak tylko zaczynam nucić, mówią mi: ‘Mamo, błagam, znajomi do nas przyszli, ok'?".

W ciągu 40 lat kariery średnio co dwa lata była nominowana do Oscara. W 1995 r. akademia nagrodziła ją za główną rolę w "Wyborze Zofii". Zagrała Polkę żyjącą w Nowym Jorku po przetrwaniu Auschwitz, do obozowych scen zrzuciła wagę, nauczyła się też mówić po polsku i niemiecku. Ale nawet perfekcyjnej Meryl nie ominęło przekleństwo Hollywood. Studnia z propozycjami wyschła, gdy tylko skończyła 40 lat. Opór producentów pomógł jej przełamać Clint Eastwood, który uparł się, by to właśnie ona zagrała z nim w "Co się wydarzyło w Madison County". Spece z Hollywood uważali bowiem, że 40-letnią bohaterkę powinna grać kobieta znacznie młodsza, nigdy w tym samym wieku! Film na szczęście odniósł sukces, ale kilka lat później, gdy Streep skończyła 50 lat, sytuacja się powtórzyła. Kosztowało to aktorkę sporo nerwów, lecz gdy zaproponowano jej rolę piekielnej redaktor naczelnej w "Diabeł ubiera się u Prady", nie spuściła z tonu i... zażądała podwójnej gaży. Producenci zapłacili i nie pożałowali.

Czy zmienili zdanie na temat starszych aktorek? No cóż... W Hollywood panuje obecnie opinia, że "nie brakuje ról dla dojrzałych kobiet - pod warunkiem, że nazywają się Streep". A widzowie pędzą do kin, by obejrzeć kolejne filmy z jej udziałem. Niemal każdy z nich to kasowy przebój: "Mamma Mia", "Żelazna dama" czy "Czwarta władza". 

Doskonale wie, ile jest warta i walczy o to, by inne kobiety także pamiętały o swojej wartości. Zwłaszcza te starsze. Jej grafik jest zapełniony na kilka lat wprzód: niedługo premiera "Mamma Mia 2", zagra też w filmie o Mary Poppins oraz dołączy do obsady drugiego sezonu "Wielkich kłamstewek" na HBO. Kiedy usłyszymy o jej 22. nominacji do Oscara? Streep wzrusza ramionami. "Nie istnieje ktoś taki jak najwybitniejsza współczesna aktorka" - twierdzi. Ale czy ktoś jej wierzy?

MP

Życie na Gorąco Retro
Dowiedz się więcej na temat: Meryl Streep
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy