Reklama

"Memoria": W poszukiwaniu utraconego dźwięku

Każdy mój film opowiada o ludziach, którzy usiłują zachować wspomnienia i wyzdrowieć - powiedział kiedyś Apichatpong Weerasethakul. Od piątku w kinach można oglądać nowy film azjatyckiego twórcy slow cinema. "Memoria" to historia o poszukiwaniu utraconego dźwięku.

Każdy mój film opowiada o ludziach, którzy usiłują zachować wspomnienia i wyzdrowieć - powiedział kiedyś Apichatpong Weerasethakul. Od piątku w kinach można oglądać nowy film azjatyckiego twórcy slow cinema. "Memoria" to historia o poszukiwaniu utraconego dźwięku.
Tilda Swinton gra główną rolę w filmie "Memoria" /materiały prasowe

W swoim najnowszym filmie tajski reżyser opowiada o Brytyjce Jessice (w tej roli Tilda Swinton, która jest również producentem wykonawczym filmu) włóczącej się po ulicach Bogoty. Pewnej nocy kobietę budzi dziwny huk, trochę przypominający gong. Nie potrafi jednak określić, czym jest ten dźwięk i skąd pochodzi. Od tego momentu Jessica wpada w dziwny stan. Odwiedza studio nagraniowe, w którym z pomocą dźwiękowca usiłuje dokładnie odtworzyć odgłos. Poszukiwanie źródła dźwięku przeradza się w podróż egzystencjalną bohaterki. W międzyczasie obserwujemy, jak Jessica odwiedza w szpitalu swoją siostrę i w gabinecie zaprzyjaźnionej badaczki medycyny sądowej ogląda szkielet ludzki sprzed kilku tysięcy lat.

Reklama

Dla Apichatponga Weerasethakula "Memoria" stała się sposobem na głębsze zrozumienie schorzenia, które zaczęło go nękać w 2016 roku. Mowa o zespole eksplodującej głowy, czyli łagodnym zaburzeniu snu polegającym na nagłym przebudzeniu się, po którym chory doświadcza krótkich, lecz intensywnych halucynacji słuchowych. "To naprawdę osobliwa sprawa. Nigdy nie liczyłem, ile trwała u mnie, bo nie wiązała się z cierpieniem. W pewnym momencie po prostu zdałem sobie sprawę, że już mi się to nie zdarza. Ale wiąże się z tym frustracja. Chcesz się tym podzielić, a nie potrafisz wyjaśnić, jakie to uczucie, jak brzmi. Słyszysz jeden konkretny dźwięk, później on wraca. W pewnym momencie możesz to kontrolować. To bardzo dziwne" - opowiadał portalowi Independent.

Z objawami zespołu eksplodującej głowy Apichatpong zmagał się podczas podróży do Kolumbii w 2017 roku. Wziął wówczas udział w festiwalu filmowym w Cartagenie i wysłuchał opowieści o traumie wojennej towarzyszącej Kolumbijczykom. "W tamtym czasie zmagałem się nie tylko z problemem osobistym, ale też związanym z krajem, z którego pochodzę, z Tajlandią. Poprzez ten film chciałem dotrzeć do innych miejsc, które dzielą trudne doświadczenia związane z sytuacją polityczną. Po to, żeby się uczyć, ale też po to, żeby nie skupiać się wyłącznie na swoich sprawach. Kolumbia, jej krajobraz były naprawdę imponujące. Ale mam poczucie, że ten kraj ze swoimi ogromnymi górami intensywnie uruchamia wyobraźnię. Przypomina historię ludzkości, to, co jest zakopane pod ziemią" - stwierdził na łamach The Film Stage.

Dzięki "Memorii" Weerasethakul po raz pierwszy spotkał się na planie ze swoją przyjaciółką Tildą Swinton, z którą połączyła go miłość do kina niezależnego. Współpracę planowali od ponad 10 lat, ale poprzednie filmy Apichatponga były zbyt mocno osadzone w tajskiej rzeczywistości. "Pamiętam, jak w 2004 roku obejrzałam 'Chorobę tropikalną'. Czułam, że znalazłam kinowego krewnego. Myśl, że mogłabym nazwać go kolegą, była magiczna i miałam nadzieję, że może się kiedyś ziści. Apichatpong był dla mnie naprawdę jak brat. Wolność twórcza, którą mi zaoferował, była wyjątkowa. Taką samą miałam dawno temu z Derekiem Jarmanem. Później, niestety, on odszedł i od tamtej pory nie miałam okazji doświadczyć jej w takim stopniu" - wyznała aktorka portalowi Screen Daily.

"Memoria" to dziewiąty pełnometrażowy film Weerasethakula, który podobnie jak poprzednie wpisuje się w nurt slow cinema. Statyczne kadry, powolny ruch postaci i dłuższe chwile ciszy czynią dzieło Taja unikalnym doświadczeniem - filmową medytacją, w której sfera racjonalna łączy się z metafizyką. Próby wyjaśnienia tego, co niewytłumaczalne, reżyser podejmował już m.in. w uhonorowanym w 2010 r. canneńską Złotą Palmą "Wujku Boonmee, który potrafi przywołać swoje poprzednie wcielenia". Główny bohater tej opowieści, oczekując na śmierć, spotkał ducha swojej zmarłej żony. W "Cmentarzu wspaniałości" szpitalna wolontariuszka nawiązała relację z żołnierzem znajdującym się w stanie śpiączki. Z kolei w "Świetle stulecia", inspirowanym historią jego rodziców - lekarzy o chińskich korzeniach - ukazał wagę magii w codziennym życiu.

"Dorastałem w środowisku szpitalnym i zawsze fascynowała mnie medycyna [...]. Sądzę, że każdy film, który robię, opowiada o ludziach, którzy próbują w taki czy inny sposób wyzdrowieć - dzięki medycynie, ćwiczeniom, miłości. W moich filmach nie ma 'dobrych' i 'złych' postaci. Nie ma czarnych charakterów. Wszystko jest o ludziach, którzy usiłują zachować wspomnienia i wyzdrowieć" - podsumował reżyser w rozmowie z Extra Extra Magazine.

Światowa premiera "Memorii" odbyła się podczas ubiegłorocznego 74. festiwalu w Cannes, czyli pierwszej od momentu wybuchu pandemii odsłony imprezy w normalnym kształcie. Obraz, zaprezentowany w konkursie głównym, został entuzjastycznie przyjęty przez krytyków. Peter Bradshaw ("The Guardian") ocenił w swojej recenzji, że "Memoria" dorównuje "poprzednim mistycznym odysejom" Weerasethakula. "To doświadczenie poza ciałem, które trzeba budować krok po kroku. Wszyscy wielbiciele tego reżysera i jego realistyczno-mistycznych arcydzieł, takich jak 'Choroba tropikalna' i 'Wujek Boonmee...', będą wiedzieli, czego się spodziewać. Ale on wciąż jest w stanie was zadziwić" - napisał.

Natomiast Jason Solomons ("The Wrap") stwierdził, że "Memoria" to "film z innej planety, wizja niepodobna do żadnej innej w Cannes, wyjątkowa ze względu na filozoficzne długie ujęcia". Zaznaczył przy tym, że choć obraz przywołuje wspomnienia o festiwalowym zwycięstwie Weerasethakula w 2010 r., to jednak "powolny, kontemplacyjny styl tajskiego reżysera jest tak daleki od wizualnego zamieszania, jakie znajdziemy w kinie przewodniczącego jury Spike'a Lee, że jego kolejne zwycięstwo byłoby wstrząsem sejsmicznym".

Choć Złota Palma ostatecznie powędrowała do "Titane" Julie Ducournau, "Memorię" doceniono nagrodą jury ex aequo z "Kolanem Ahed" Nadava Lapida. Odbierając statuetkę, tajski twórca podkreślił, że w swoim filmie opowiada o "wspomnieniach, które nas łączą". "Właśnie w takim dziwnym czasie kino pozwala nam poczuć wspólnotę. Jesteśmy jednym organizmem, mamy bardzo podobne emocje, obawy i nadzieje. Chciałbym te wibracje związane z nadzieją wysłać do wszystkich tutaj obecnych, ale także do wszystkich tych, którzy znajdują się dzisiaj poza pałacem festiwalowym. Pomagajmy sobie wzajemnie. Budujmy wspólnie pokój" - zaapelował.

Od piątku "Memorię" można oglądać w polskich kinach. Autorem zdjęć jest Sayombhu Mukdeeprom. Za muzykę odpowiada César López. Dystrybutorem obrazu jest Stowarzyszenie Nowe Horyzonty.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Memoria (film)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy