Reklama

Melissa Leo: Wytrwałość popłaca

W ciągu pierwszego ćwierćwiecza swojej kariery Melissa Leo każdą kolejną rolą wprawiała w podziw swoich kolegów po fachu, zdobywając zaszczytne miano "aktorki doskonałej". Nie mogła jednak trafić na tę wielką rolę, wielki film, wielką szansę, która uczyniłaby z niej gwiazdę z prawdziwego zdarzenia.

Osiemdziesiąt pięć kreacji filmowych i telewizyjnych wystarczyło, by zapewnić aktorce stałe zajęcie - ale też nie dać jej zapomnieć o bezlitosnym upływie czasu. Niewielu kobietom po czterdziestce dane jest naprawdę zaistnieć w show biznesie. W 2007 roku Melissa Leo skończyła czterdzieści siedem lat...

Nie minęły jednak cztery lata - i oto Leo ma na swoim koncie Oscara za najlepszą drugoplanową rolę kobiecą w filmie "Fighter" [otrzymała go w tym roku - red.] i jedną nominację do nagrody Akademii. Aktorka współpracuje z tak świetnymi reżyserami, jak Todd Haynes czy Kevin Smith, a gra u boku takich "pierwszoligowców", jak Christian Bale, Hilary Swank, Mark Wahlberg i Kate Winslet.

Reklama

I pomyśleć tylko, że wszystko to zawdzięcza Billowi Murrayowi.

"Wiesz co, coś w tobie jest"

- Zrezygnowałam z nauki w college'u, ponieważ nic nie wskazywało na to, że go ukończę - wspomina Melissa Leo. - Egzamin z aktorstwa zdałam z wyróżnieniem, ale nie potrafiłam zaliczyć przedmiotów teoretycznych. Jako kelnerka starałam się wiązać koniec z końcem w realiach Nowego Jorku i zaczynałam już powoli myśleć o rzuceniu tego wszystkiego... I wtedy właśnie spotkałam Billa Murraya.

Leo brała wówczas udział w castingu do jednej z ról w filmie "Ostrze brzytwy" (1984), w którym miał wystąpić Murray - i nieoczekiwanie postanowiła zwierzyć się mu ze wszystkich swoich lęków i niepokojów. Roli co prawda nie dostała, ale rada, jakiej udzielił jej Bill, stała się punktem zwrotnym w jej życiu.

- Obserwował mnie podczas przesłuchania i powiedział: "Wiesz co, coś w tobie jest. Chcesz to robić, więc przestań o tym gadać, tylko to rób!". Tamtego dnia wyszłam z restauracji, w której pracowałam, by już więcej do niej nie wrócić, i przyrzekłam samej sobie: "Będę aktorką".

- Dotrzymałam danego sobie słowa.

Niedługo później Leo została obsadzona w roli Lindy Warner w serialu "All My Children" (1984 - 1985) - wśród aktorek, które pokonała, była sama Julia Roberts - i tak znalazła się na początku drogi, która w 2009 roku doprowadziła ją do Kodak Theater w Los Angeles, dokąd przybyła na ceremonię rozdania Oscarów jako nominowana do Nagrody Akademii za najlepszą pierwszoplanową rolę żeńską w "Rzece ocalenia".

Zobacz zwiastun filmu "Rzeka ocalenia":

- Ta nominacja znaczyła dla mnie bardzo wiele. Wir wydarzeń, w który wpadłam wraz z otrzymaniem nominacji za "Rzekę ocalenia", był zachwycającym doznaniem. Obalił różne bariery, jakie sama sobie postawiłam - mówi urodzona w Nowym Jorku aktorka.

Rola na miarę Oscara!

Alice Ward to postać, którą Melissa odtwarza w opartym na faktach obrazie "Fighter". Zdradzająca zapędy manipulatorskie matka dwóch przyrodnich braci, bokserów Micky'ego Warda (Mark Wahlberg) i Dicky'ego Eklunda (Christian Bale), nie chce przyjąć do wiadomości faktu, że Dicky jest narkomanem, i w sposób niemalże obsesyjny koncentruje się na jego karierze, traktując karierę Micky'ego jako coś, co dzieje się niejako "z boku".

Początkowo - jak sama zapewnia - Melissa Leo sądziła, że jest to rola absolutnie dla niej nieodpowiednia.

- Uważałam, że jestem o jakieś 20 lat za młoda - precyzuje. - Co prawda Alice również miała za sobą ciężkie życie w realiach Nowej Anglii. Słyszałam, że była kobietą ulepioną z twardej gliny, budzącą strach. Wszyscy mówili o niej z wielką miłością i wielkim szacunkiem, co działało na mnie onieśmielająco. Mówiąc szczerze, nie wiedziałam, czy znalazłyby się we mnie takie cechy.

Leo zmieniła zdanie na skutek podróży do Bostonu, dokąd udała się, by poznać prawdziwą Alice.

- Leżała wtedy w szpitalu z zapaleniem płuc - wspomina aktorka. - Moment nie był zbyt fortunny, a ona była tak uprzejma, że pozwoliła mi odwiedzić ją na szpitalnej sali, byśmy mogły się poznać. Gdy tylko tam weszłam, natychmiast ujęłam ją za rękę. Siedziałyśmy w milczeniu i mierzyłyśmy się wzrokiem. Zobaczyłam bardzo silną kobietę, i to doświadczenie okazało się dla mnie bardzo cenne.

Leo wciąż jednak nie była przekonana. - Nie byłam wówczas pewna, czy podołam tej roli - ciągnie. - Wciąż jeszcze nie mogłam się zdecydować. Ale dane mi było posiedzieć chwilę przy prawdziwej Alice; Alice, która była dla mnie bardzo serdeczna. Wpuściła mnie przecież do swojego szpitalnego pokoju wbrew temu, co podszeptywał jej zdrowy rozsądek. Chciała wyglądać dobrze, ale była chora.

- Była tak bardzo podobna do mojej własnej matki! - dodaje aktorka. - Jest taki typ kobiet, które po prostu prą do przodu. Alice dała sobie radę w męskim świecie boksu. W latach jej młodości dokonania kobiet pozostawały w cieniu. Wszystkie osiągnięcia kobiety, w tym także macierzyństwo, były niedoceniane. Jeśli udało ci się zrobić karierę w tamtych czasach, fakt ten przechodził zupełnie niezauważony. Alice tymczasem wychowywała dziewięcioro dzieci i zarządzała karierą bokserską swoich synów. To niesamowite!

- To właśnie mój wielki podziw dla Alice pomógł mi podjąć decyzję o zagraniu w tym filmie.

Ze swej strony, prawdziwa Alice dała Melissie swoje błogosławieństwo.

- Pomocny okazał się również fakt, że do spotkania z Alice podeszłam bardzo trzeźwo - mówi Leo. - Zależało mi na jej aprobacie. Miałam poczucie, że ją zdobyłam. Alice opowiedziała mi o niezrozumieniu, jakiego doświadczała przez całe życie, i wyraziła nadzieję, że film w uczciwy sposób przedstawi jej historię.

Aktorka podzielała tę nadzieję i była zdeterminowana, by ukazać swoją grą wszystkie strony osobowości swojej bohaterki: przedstawić Alice zarówno jako kochającą matkę, jak i mistrzynię manipulacji.

- Kiedy już wyraziłam zgodę na udział w filmie - mówi - czułam się tak, jakbym rzuciła się z jakiejś skały.

Spłaciła dług wdzięczności wobec losu

Leo nie ma bynajmniej ochoty narzekać, patrząc wstecz na lata telewizyjnych występów gościnnych i małych rólek w łatwo dających się zapomnieć filmach. Jeśli jakakolwiek aktorka kiedykolwiek spłaciła swój dług wdzięczności wobec losu, to na pewno Melissa Leo.

- Jeśli ktoś nosi w sercu coś takiego, jak aktorstwo, nigdy nie wolno mu odpuścić - mówi. - W istocie jest to bardzo proste. Nie należy rezygnować w obliczu ciężkich czasów. Trzeba grać cały czas; grać lub robić cokolwiek innego, na co się ma ochotę. I przyjmować życie takim, jakim jest... Najważniejsze to nigdy się poddawać.

Takiej właśnie rady udzieliłaby Leo współczesnym młodym aktorom - albo, skoro już o tym mowa, aktorom starszym, którzy wciąż jeszcze czekają na wielki przełom w swojej karierze. (...)

Leo - córka nauczycielki i rybaka - dorastała w Nowym Jorku. Później przeniosła się do stanu Vermont. Aktorką chciała być od tak dawna, jak tylko sięga pamięcią.

- Jako dziecko kochałam udawać - wspomina. - Kiedy byłam bardzo młoda, mieszkałam przez jakiś czas z lalkarzem. Potem zaangażowałam się w działalność amatorskiego teatru. Można powiedzieć, że byłam uzależniona od aktorstwa.

Najpierw była telewizja

Przed "Rzeką ocalenia" najwięcej popularności przysparzały Leo role telewizyjne, w tym udział w serialu "All My Children", ale przede wszystkim w "Wydziale zabójstw Baltimore" (1993 - 1997), gdzie wcielała się w postać sierżant Kay Howard. Świetne przyjęcie kryminalnej serii przez krytyków doprowadziło ją do upragnionych, konkretnych ról filmowych w takich obrazach, jak "Kobieta pracująca" (1999), "21 gramów" (2003), "Trzy pogrzeby Melquiadesa Estrady" (2005) i, oczywiście, "Rzeka ocalenia".

Chociaż później przyszły kolejne znaczące role na wielkim ekranie - w "Conviction" i "Welcome to the Rileys" (2010) - Leo wciąż jest przywiązana do telewizji. W emitowanym obecnie serialu "Treme" gra Toni Bernette, a w marcu będzie można oglądać ją w produkcji HBO zatytułowanej"Mildred Pierce", w której wcieli się w postać sąsiadki tytułowej bohaterki, granej przez Kate Winslet. Serial ten oparty został na książce Jamesa M. Caina pod tym samym tytułem. Była ona już adaptowana na potrzeby filmu w 1945 roku; mimo to Leo uważa, że nowa, telewizyjna wersja - w której oprócz niej grają też Guy Pearce i Evan Rachel Wood - jest o wiele bliższa książkowemu pierwowzorowi.

- Kate Winslet jest świetna; okazała się lepsza ponad wszelkie moje wyobrażenia - z entuzjazmem wypowiada się o koleżance z planu. - Do pracy podchodzi w sposób niezwykle poważny. To zachwycająca kobieta. W przerwach między ujęciami tarzałyśmy się po podłodze, śmiejąc się bez opamiętania.

Poza ekranem Melissa Leo spędza każdą wolną chwilę ze swoim 23-letnim synem, którego ojcem jest aktor John Heard.

- Spędzam mnóstwo czasu w Los Angeles, a obecnie pracuję też na planie serialu w Nowym Orleanie, gdzie wynajmuję mieszkanie na czas kręcenia zdjęć. Mam też dom na Manhattanie. Przyznaję, że jest we mnie coś z domatorki.

Aktorka dodaje, że jest wdzięczna losowi za to, iż jej kariera wystartowała teraz, a nie wcześniej, kiedy na jej barkach spoczywało brzemię licznych rodzicielskich obowiązków.

- Wszystko poszło gładko! - śmieje się Melissa Leo. - Mój syn potrafi teraz zajmować się sam sobą, co rano więc po prostu wołam do niego: "Kochanie, mamusia wychodzi do pracy!".

Cindy Pearlman

"The New York Times"

Tłum. Katarzyna Kasińska

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: Melissa Leo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy