Mel Gibson wychodzi z cienia
Po alkoholowo-antysemickim skandalu Mel Gibson ("Pasja", "Braveheart. Waleczne serce") wychodzi z cienia, by promować swój najnowszy film "Apocalypto". Przy okazji nie szczędzi słów krytyki pod adresem amerykańskiej interwencji w Iraku.
Prawie dwa miesiące po sławetnym zajściu w Malibu, kiedy to Mel Gibson dał upust swym antysemickim poglądom po tym, jak został aresztowany za jazdę po pijanemu, hollywoodzki gwiazdor niespodziewanie pojawił się w stanie Teksas na imprezie Fantastic Fest, poświęconej nowym filmom z gatunku science-fiction.
Zaprezentował tam fragmenty swej nowej epopei a następnie był gotów do odpowiedzi na pytania przybyłych na festiwal osób. Ponad jedna trzecia zebranych zgotowała Gibsonowi owację na stojąco. Przypomnijmy, że "Apocalypto" wchodzi na ekrany amerykańskich kin już 8 grudnia.
Opisując swój film, który pokazuje pewną cywilizację w jej schyłkowym okresie, Gibson nie mógł nie odnieść się do bieżącej sytuacji Ameryki.
"Zwiastuny upadku wielkich cywilizacji są takie same, od lat. Czym jest ludzkie poświęcenie, jeśli nie wysyłaniem bez wyraźnego powodu młodych chłopców na wojnę w Iraku?" - pytał retorycznie Gibson.
Teksańska projekcja "Apocalypto" odbyła się bez muzyki oraz efektów dźwiękowych. Gibson dodał też, że jego film potrzebuje jeszcze szlifów efektów specjalnych.
Obecność Gibsona podczas Fantastic Fest, którego współorganizatorem jest znany w USA "internetowy krytyk" Harry Knowles, przypominała pierwszy publiczny pokaz nieukończonego jeszcze filmu "Pasja", który odbył się na innej imprezie pod patronatem Knowlesa - Butt-Numb-a-Thon.