Mel Gibson miał koronawirusa. Aktor jest już zdrowy
Mel Gibson spędził w kwietniu tydzień w szpitalu po pozytywnym teście na obecność koronawirusa - poinformował przedstawiciel aktora. 64-letni gwiazdor jest już zdrowy.
Podczas tygodniowego pobytu w szpitalu w Los Angeles Gibson leczony był remdesivirem - pierwszym lekarstwem, które okazało się skuteczne w walce z koronawirusem.
Po opuszczeniu szpitala Gibson kilkakrotnie poddawany był testom na obecność koronawirusa, wyniki wszystkich próbek okazały się negatywne.
Mel Gibson to kolejna gwiazda Hollywood, u której stwierdzono obecność koronawirusa. W marcu Tom Hanks i jego żona Rita Wilson zarazili się podczas pobytu w Australii.
Hanks przyleciał do Australii, by pracować nad filmem Baza Luhrmanna o Elvisie Presleyu - ma zagrać managera gwiazdora. To właśnie wtedy okazało się, że zarówno u niego, jak i jego żony wykryto koronawirusa. Mężczyzna był pierwszym amerykańskim celebrytą, u którego test na COVID-19 wyszedł pozytywnie.
Po dwutygodniowej kwarantannie, pod koniec marca para wróciła do Los Angeles.
Po paru tygodniach Rita Wilson zdecydowała się opowiedzieć o objawach koronawirusa oraz o skutkach ubocznych terapii. Przyznała między innymi, że lekarze podawali jej chlorochinę - lek stosowany przy leczeniu malarii - po którym czuła się jeszcze gorzej i nie ma pewności, czy on faktycznie działa.
Hanks wyznał z kolei, że u niego koronawirus objawiał się głównie bólem głowy i całego ciała - jak przy klasycznej grypie. Szybko wrócił do normalnego trybu życia.
Tom Hanks przyznał jednak, że z przerażeniem obserwował cierpienie swojej żony.
"Miała znacznie wyższą gorączkę. Straciła zmysł smaku i węchu. Przez prawie trzy tygodnie nie czerpała absolutnie żadnej przyjemności z jedzenia. Miała też takie mdłości, że musiała czołgać się po podłodze do łazienki" - wyznał.