Reklama

Martin Henderson pnie się w górę

Martin Henderson, grający główną rolę w filmie "Torque", cieszy się coraz większą popularnością w Hollywood. Nowozelandzki aktor zabłysnął jako jeden z bohaterów horroru "The Ring", wkrótce czeka go występ u boku zdobywczyni Oscara Cate Blanchett ("Elizabeth"), stał się także jednym z kandydatów do tytułowej roli w nowym "Supermana".

Kiedy jednak ostatnio zapytano go o szanse wcielenia się w postać Człowieka ze Stali, wykonawca nie był zbyt rozmowny.

"Cóż, zobaczymy... Na razie trwają rozmowy. Okaże się... Prawdopodobnie najpierw będę chciał zrobić coś innego" - tłumaczył Henderson, potwierdzając zainteresowanie producentów "Supermana 5".

Aktor mile wspominał pracę na planie "Torque" - pełnej akcji opowieści o walczących ze sobą motocyklistach, gdzie jego przeciwnikiem był Ice Cube ("Kolejny piątek"). Za szczególnie cenne doświadczenie Martin Henderson uznał zdjęcia realizowane na tle niebieskiego ekranu.

Reklama

"Kiedy teraz o tym myślę, uważam, że to był to dla mnie doskonały trening. Czyste aktorstwo - wokół była jedynie pustka, trzeba było polegać na wyobraźni, udawać" - powiedział gwiazdor.

"Wcale mi to nie przeszkadzało, to świetna zabawa. Kiedy takie rzeczy bierze się zbyt serio - człowiek robi się nerwowy" - dodał.

"Torque" miał bardzo słabe recenzje, lecz niektórzy krytycy docenili fakt, że twórcy filmu nie usiłują udawać, że mają wielkie ambicje i cały czas "puszczają oko" do publiczności. Podobne zdanie wyraził Martin Henderson.

"Podoba mi się fakt, że ten film nie bierze samego siebie zbyt serio. Dlatego na jego planie nie próbowałem odgrywać Henryka V ani niczego podobnego, lecz po prostu dobrze się bawiłem" - wyznał.

Podczas pierwszego weekendu rozpowszechniania w USA "Torque" przyniósł 11,4 miliona dolarów, więc jego twórcy zapewne nie odrzucą pomysłu realizacji ciągu dalszego. Henderson wyznał, że chętnie zagrałby w sequelu.

"Wyraziłem zgodę na drugą część już podpisując kontrakt na pierwszy film, z którego jestem bardzo dumny. Ciekawe, czy publiczność go zrozumie, zwłaszcza publiczność amerykańska, która niezbyt dobrze zna się na żartach" - stwierdził Nowozelandczyk.

"Ten film kpi w żywe oczy z gatunku, do którego należy, kpi właściwie ze wszystkiego. Trzeba mieć do niego specjalne podejście. Mam więc nadzieję, że widzowie się na nim poznają i będą się dobrze bawić. W drugiej części wystąpię bez wahania" - dodał aktor, którego nie zobaczymy, niestety, w "The Ring 2".

Zdjęcia do kameralnego dramatu "Little Fish", w którym Henderson zagra z Cate Blanchett, miały się rozpocząć już w lutym. Niestety, z pewnych przyczyn naturalnych realizacja tego projektu nieco się opóźni.

"Cate Blanchett zaszła w ciążę. Zaczniemy, kiedy będzie już po rozwiązaniu i dojdzie do siebie. Najprawdopodobniej w październiku" - zapewnił gwiazdor.

Martin Henderson ukończył niedawno zdjęcia do filmu "Bride and Prejudice" w reżyserii Gurinder Chadhy ("Podkręć piłkę jak Beckham"), czyli swobodnej adaptacji powieści Jane Austen "Duma i uprzedzenie".

Na planie tej opowieści spotkał Aishwaryę Rai - jedną z najlepiej opłacanych i najpiękniejszych gwiazd hinduskiego kina.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ring | aktor | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy