Mariusz Grzegorzek: W pułapce własnego potwora
W czwartek 60. urodziny obchodzi jeden z najoryginalniejszych polskich reżyserów Mariusz Grzegorzek. Autor "Rozmowy z człowiekiem z szafy", "Królowej aniołów" i "Jestem twój", który przez wiele lat pełnił też funkcję rektora Szkoły Filmowej w Łodzi, został dwa lata temu oskarżony przez jedną z absolwentek uczelni o mobbing.
Kinowym debiutem Mariusza Grzegorza była "Rozmowa człowiekiem z szafy" (1993) na podstawie opowiadania Iana McEwana pod tym samym tytułem.
Film był opowieścią o młodym mężczyźnie (Rafał Olbrychski), który siedząc zamknięty w szafie, wspomina swoje traumatyczne dzieciństwo.
Poetycki dramat przyniósł debiutującemu reżyserowi Nagrodę im. Andrzeja Munka, Nagrodę Specjalną Jury na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni oraz nagrodę za debiut na festiwalu w Wenecji.
Kolejnym obrazem w reżyserii Grzegorzka była "Królowa aniołów".
Oniryczna produkcja rozgrywała się w dwóch planach czasowych. Wątek współczesny opowiada o lekarzu Jakubie (Mariusz Jakus) i krachu jego miłosnego związku z nauczycielką Marią (Gabriela Muskała). Druga historia, przeplatająca się równolegle z pierwszą, umiejscowiona została w szlacheckim dworze w końcu XIX wieku, gdzie Maria opiekuje się schorowaną dziedziczką Elżbietą (Zofia Rysiówna). Córka Elżbiety, Zofia (Dorota Pomykała) spodziewa się dziecka. Jest zgorzkniała, rozhisteryzowaną kobietą - opuszczoną przez ojca dziecka, i nie może odnaleźć się w życiu.
"'Królowa aniołów' jest filmem o zmaganiu ze światem. Jest wylizywaniem się z ran, które świadomie i nieświadomie zadajemy sobie nawzajem. Jest egzorcyzmem wypędzającym z mego życia demony bezsensu i depresji, pełnym determinacji poszukiwaniem nadziei. Chciałem bardzo zrobić film ‘niejednoznaczny, rozwibrowany’, czarowny i szorstki jednocześnie. Film pozornie niejednorodny, posklejany z różnych rzeczywistości, emocji, losów ludzkich, który jednak w jakiś szalony sposób zawierałby w sobie klarowność i siłę. Nie bójcie się tego filmu, nie uciekajcie przed nim zmęczeni chorą rzeczywistością. Ten film jest pocałunkiem. 'Królowa aniołów' jest próbą przedstawienia filmu, który wyjątkowo skutecznie opiera się słowom" - deklarował reżyser w rozmowie z miesięcznikiem "Film".
"Zawsze szukam w kinie czegoś intensywnego, przejmującego, baśniowego. To będzie okrutnie realistyczna, a jednocześnie baśniowa historia" - przyznawał Grzegorzek.
Na wyjątkowość kina Grzegorzka na mapie polskiego kina zwróciła uwagę Maria Kornatowska.
"'Królowa aniołów 'jest - rzadkość w polskim kinie - filmem wyjątkowo sensualnym. Dotyk odgrywa w nim kluczową rolę. Zmysłowy sposób wkładania jedzenia do ust, cielesność bohaterów, naładowanie erotyzmem. Rzeczywistość, jaką Grzegorzek tworzy na ekranie, jest gęsta, obsesyjna i neurotyczna. Emanuje z niej duch czasu. Niepokój końca wieku. 'Królowa aniołów' jest niewątpliwie wydarzeniem naszej kinematografii" - pisała Kornatowska na łamach "Kina".
Po realizacji "Królowej aniołów" Grzegorzek postanowił skupić się pracy w teatrze. "Uzmysłowiłem sobie, że ludzie nie chcą oglądać takich filmów, jakie ja chcę kręcić. Zgubiłem poczucie sensu tego, co robię. Dlatego uciekłem od kina i odnalazłem się w teatrze" - tłumaczył.
"Czułem się w pułapce swojego własnego potwora wewnętrznego, polegającego na tym, że miałem łatwość powoływania do życia jakichś takich intensywnych poetyckich obrazów" - mówił o przyczynach rezygnacji z kina.
Do kina powrócił w 2010 roku obrazem "Jestem twój" - adaptacją dramatu wybitnej kanadyjskiej autorki Judith Thompson.
"Permanentny dual" - tak Mariusz Grzegorzek określił osobowość kanadyjskiej dramatopisarki Judith Thompson oraz powoływanych przez nią do życia postaci. "W tym samym momencie wciągają kokę i piją melisę" - scharakteryzował psychologiczną aurę teatralnej twórczości Thompson, z którą tym razem postanowił zmierzyć się w kinie.
"Jest w filmie Grzegorzka pewna nerwowa niekonwencjonalność - jaki inny polski reżyser pozwoliłby sobie na nieostre zbliżenie twarzy? Jest pstrokata popkulturowość - jaki inny polski reżyser tak wyraźnie ustylizowałby głównego bohatera na Dave'a Gahana? (Mariusz Ostrowski w roli Artura jest ozdobą tego filmu). Wreszcie - przesadna teatralność. Ogląda się 'Jestem twój' jak teatr (Grzegorzek adaptował już na scenie dwa teksty Thompson). Ale określenie teatralność' ma tu inne od potocznego znaczenie" - pisał w recenzji filmu Tomasz Bielenia.
"Bohaterowie Grzegorzka (i Thompson) są trochę z innego świata, niż przyzwyczaiło nas do tego polskie kino. Pełni sprzeczności, targani przeciwstawnymi emocjami, irracjonalni, histeryczni, na granicy szaleństwa. Przypominają bohaterów Andrzeja Żuławskiego. Jest w tym sporo psychodramy, ale też pole do aktorskiego popisu" - dodawał recenzent Interii, chwaląc szczególnie kreację Doroty Kolak, która przyniosła aktorce nagrodę za drugi plan na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
W 2015 roku Grzegorzek wyreżyserował pełnometrażowy dyplom studentów łódzkiej Szkoły Filmowej "Śpiewający obrusik". Według uczelni po raz pierwszy w historii szkolnictwa artystycznego powstał pełnometrażowy aktorski film dyplomowy.
Na film złożyły się cztery operujące skrajnymi stylistykami nowele filmowe: "Kazan" o bolesnym procesie inicjacji, "Narkolovestory" o ucieczce w narkotyki i o miłości, która pozwala przejść przez najgorsze, "Naleśniki (z cukrem)" - o trudzie bycia rodzicami pod presją rzeczywistości i "Śpiewający obrusik" o sile miłości - poetycką adaptację greckiej baśni. Finał filmu to surrealny taniec inspirowany bollywoodzkim kinem.
Całość przeplatana jest dokumentalnymi materiałami z castingu aktorów - studentów Wydziału Aktorskiego, dla których ten film był nie tylko dyplomem, ale przede wszystkim filmową wizytówką.
"To zawsze jest spotkanie człowieka z człowiekiem. Nie zawsze łatwe. To taka operacja chirurgiczna na otwartym organizmie. Z jakiegoś powodu wszystkim nam jest to potrzebne" - mówił o pracy nad filmem reżyser, który był także scenarzystą oraz odpowiedzialny był za montaż filmu.
"'Obrusik' odkrywa talenty. I przypomina, że polskie kino dużo traci na milczeniu Grzegorzka (to jego pierwszy film od sześciu lat). Ten projekt kosztował 150 tys. zł. Powstawał w specyficznych warunkach, z debiutantami (za kamerą stanął student Wydziału Operatorskiego - Przemysław Brynkiewicz). A mimo to widać w nim styl reżysera. Ekspresyjne aktorstwo, emocjonalna rozpiętość i problemy jednostki z adaptacją w komórkach społecznych to jego znaki rozpoznawcze. Reżyser jest w formie. Może na planie złapał bakcyla i zacznie z ekranu przemawiać częściej?" - pisał w recenzji dla Interii Artur Zaborski.
W latach 2012-2020 Grzegorzek pełnił funkcję rektora Szkoły Filmowej w Łodzi.
W 2019 roku, kiedy Roman Polański przyjechał do Łodzi w związku z przyznaniem mu Złotego Glana na Forum Kina Europejskiego Cinergia, miał również odwiedzić Szkołę Filmową w Łodzi. Spotkaniu z oskarżonym o gwałty na nieletnich reżyserem sprzeciwiła się jednak grupa studentów.
W internetowej petycji, skierowanej do władz Szkoły Filmowej w Łodzi i rektora prof. dr hab. Mariusza Grzegorzka, domagali się odwołania spotkania. Jak argumentowali, Szkoła Filmowa "tak jak każda inna placówka edukacyjna powinna być miejscem, w którym potępia się przemocowe zachowania seksualne". "Pan Roman Polański jest oskarżany o przynajmniej pięć tego rodzaju zachowań. Najmłodsza z domniemanych ofiar miała dziesięć lat. Nie do nas należy osądzanie, czy te oskarżenia są prawdziwe, czy nie" - brzmiał fragment apelu.
Grzegorzek pozostał nieugięty. "Zatrzaskiwanie drzwi przed Polańskim przez nas, społeczność jego Alma Mater, wydaje mi się być aktem skrajnie niestosownym" - napisał w specjalnym oświadczeniu.
"Nie do nas należy wydawanie wyroków w sprawach tak niejednoznacznych i skomplikowanych jak zarzuty ciążące na Romanie Polańskim" - dodał Grzegorzek. Przyznał, że woli zaprosić "zainteresowaną część studentów i pracowników (...) na rozmowę ze wspaniałym, doświadczonym artystą i mądrym człowiekiem, chętnym do merytorycznej rozmowy".
Grzegorzek zaznaczył również, że on sam nie czuje, że ma jakiekolwiek prawo do moralnej oceny życia Romana Polańskiego: "Na jakiej podstawie miałbym ją sobie wyrobić? Rozdygotanych doniesień medialnych, stanowiska amerykańskiego organu sprawiedliwości, własnych intuicji?". Rektor poinformował, że priorytetem dla niego są wzajemny szacunek i ograniczona wiara w racje kreowane przez media, w tym media społecznościowe. "Namawiam Was do tego samego, kto nie czuje się przekonany, może przecież nie przychodzić" - zakończył.
W 2020 roku absolwentka wydziału aktorskiego Szkoły Filmowej w Łodzi, Anna Paliga, opublikowała na Facebooku list otwarty do władz uczelni, w którym ujawnia przypadki mobbingu w placówce. Wśród wykładowców, którzy dopuszczali się niestosownych zachowań względem studentów, znalazł się m.in. były rektor uczelni Mariusz Grzegorzek.
Aktorka wspomina, że podczas prac nad spektaklem dyplomowym Grzegorzek "wielokrotnie, niemalże codziennie przez okres trwania prób wpadał w furię i nazywał mnie 'pie***oną szmatą, ku**ą'".
"Poniżał zarówno mnie, jak i moich kolegów w obecności całej grupy i pracowników technicznych. Najmniejszy błąd wprowadzał go w stan niepowstrzymanej agresji słownej potęgowanej przedpremierowym stresem. O wszystkim szczegółowo dowiedział się ode mnie prorektor Michał Staszczak. Usłyszałam, że 'nie umiem zaciskać zębów, a powinnam' i że 'jestem zbyt miękka na ten zawód'. Skończyło się to dla mnie załamaniem nerwowym, tabletkami przeciwlękowymi i długotrwałą terapią" - relacjonowała Paliga.