Mariusz Bonaszewski: Aktor, który wywołuje kontrowersje
Mariusz Bonaszewski od lat cieszy się opinią jednego z najciekawszych i najzdolniejszych aktorów w naszym kraju. W 1998 roku Witold Filler pisał o nim w "Poczcie aktorów polskich", że "ma talent, wspaniałe warunki zewnętrzne, ogień w głosie, wdzięk w uśmiechu i smętek w duszy". Ta króciutka charakterystyka wciąż pasuje do Mariusza Bonaszewskiego jak ulał. On sam żartuje, że uwielbia - wcielając się w jakąś postać - poprawiać ją i pokazywać w zupełnie innym świetle, niż to wynika ze scenariusza.
Na dużym ekranie zadebiutował w 1986 roku epizodyczną rolą w filmie Janusza Kijowskiego "Maskarada". Cztery lata później oglądaliśmy go w obrazie Teresy Kotlarczyk "Zakład", gdzie zagrał wychowanka zakładu poprawczego dla chłopców o ksywce "Świr". Potem pojawił się jeszcze m.in. w "Śmierci dziecioroba" (1990) Wojciecha Nowaka, "Gnojach" (1995) Jerzego Zalewskiego, czy "Metanoi" (2005) Radosława Markiewicza.
Po długiej nieobecności na kinowym ekranie Bonaszewski w wielkim stylu wrócił w 2009 roku w eksperymentalnym obrazie Piotra Dumały "Las". W duecie ze Stanisławem Brudnym stworzyli jedną z najbardziej wyrazistych w historii polskiego kina relacji ojciec-syn.
W 2010 roku Mariusz Bonaszewski zagrał drugoplanową rolę w głośnym filmie Pawła Sali "Matka Teresa od kotów". "Mariusz Bonaszewski w roli Huberta bezbłędnie oddaje duchową degrengoladę eksżołnierza, który po traumatycznych przeżyciach w Afganistanie nie może odnaleźć się w normalnym życiu" - czytamy w Internetowej Bazie Filmu Polskiego.
Rok później Bonaszewskiego oglądaliśmy w rozgrywającym się w XVIII wieku obrazie Adriana Panka "Daas", gdzie zagrał postać Henryka Kleina - młodszego radcy wiedeńskiej Kancelarii Nadwornej.
Od 1997 roku Mariusz Bonaszewski należy do zespołu Teatru Narodowego w Warszawie. Za rolę w spektaklu "Błądzenie" według Gombrowicza w reżyserii Jerzego Jarockiego otrzymał Nagrodę im. Aleksandra Zelwerowicza dla najlepszego aktora sezonu 2003/04. "Zaskoczyło mnie to, że po premierze Rita Gombrowicz przyłożyła mi dłoń gdzieś w okolicy nosa i powiedziała, że stąd do dołu jestem bardzo podobny do jej męża" - aktor mówił w rozmowie z "Przeglądem".
Mariusz Bonaszewski z powodzeniem występuje także w telewizyjnych produkcjach. Ma za sobą role w serialach "Na dobre i na złe", "Glina", "Przystań" oraz "M jak miłość". Mogliśmy go oglądać także w "Prawie Agaty", gdzie wcielał się w postać prezesa firmy ProSpectrum.
Mroczniejsze oblicze Mariusz Bonaszewski zaprezentował w kryminalnym serialu Canal+ "Krew z krwi" (2012), gdzie wcielił się w postać gangstera o ksywce "Luther".
"Widzowie przywiązują się do opowieści, trochę w niej osiadają i przysypiają. Dlatego czasem potrzebny jest ktoś, kto wzbudzi kontrowersje, podrażni. I producenci często mnie do tego wykorzystują. Wchodzę, rozwalam coś i znikam. Trochę to się powiela - gram postaci na granicy dobra i zła. Nawet w 'Krwi z krwi' - Luther na początku jest mordercą, nie wiadomo, skąd się wziął, gdzie mieszka, po prostu zabija i koniec. I nagle w drugiej części zaczyna się uczłowieczać. I ja strasznie lubię takich bohaterów, za którymi nie wiadomo, co się kryje. Których trzeba sobie dopowiadać" - mówił w rozmowie z magazynem "TV14".
W 2019 roku aktora mogliśmy oglądać w serialu "Zawsze warto".
Podczas kręcenia jednej ze scen z udziałem Bonaszewskiego i Julii Wieniawy doszło do wypadku. Jak wspominał aktor w wywiadzie dla Polsat News, tego dnia doszło do niebezpiecznego wydarzenia - niechcący zahaczył o kolczyk Julii Wieniawy i rozerwał jej całe ucho. Polała się więc krew, ale ujęcia musiały być kontynuowane.
- Zupełnie niechcący włożyłem rękę w jej duże kółko w uchu. Byłem przekonany, że to jest tylko klips, a nie duży kolczyk. No i rozerwałem jej całe ucho. To makabra! Tym bardziej, że potem trzeba było to kontynuować, więc zrobić drugą dziurkę jeszcze raz i grać dalej. Potem się ma rodzaj takiego napięcia, że ja przecież naprawdę nie chciałem - tak aktor wspomina ten trudny dzień zdjęciowy.
"Jestem człowiekiem temperamentu, mam kłopot z krwią, gęstą, która ma dużo czerwonych ciałek, przez co muszę dużo pić rzeczy różnych, ruszać się, żeby nie dostać udaru. Ruchliwy jestem po prostu. Słyszałem o sobie, że trudno się ze mną pracuje. Mnie ze sobą też. Ale ja nigdy się nie obrażam, nie wychodzę, muszę po prostu wywalić z siebie lęki i niepewności, a potem jest spokojnie. Trudno mi znosić humory innych, a sam nie widzę tego w sobie. Aktorstwo jest egotyczne" - mówi o sztuce aktorskiej Bonaszewski.
W 2013 roku otrzymał nagrodę Teatru Polskiego Radia - "Wielki Splendor". W tym samym roku został odznaczony Brązowym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".
Żoną Mariusza Bonaszewskiego jest aktorka Dorota Landowska. Para pozostaje w związku od 26 lat, jednak ślub wzięła dopiero po 16 latach wspólnego życia.
"Mariusz oświadczał mi się kilkanaście razy. Ale to ja zaproponowałam: ‘Może w końcu to ja ciebie poproszę o rękę. I będziemy kwita’. Nie stały za tym powody finansowe, wspólne kredyty czy sprawy formalne. Chcemy być razem, dlaczego więc nie jako mąż i żona? Nie nosimy jednak obrączek, bo mamy je w sercu" - wyznała Landowska.
Mówi się, że na ten krok zdecydowali się po tym, jak aktor zaczął mieć poważne problemy zdrowotne. Kilka lat wcześniej Bonaszewski zasłabł w teatrze. Okazało się, że aktor miał stan przedzawałowy. Postanowił więc zwolnić tempo i skupić się na tym, co jest naprawdę ważne.
"Trochę z poczucia odpowiedzialności. Bo w polskim państwie ten dokument jest potrzebny, ułatwia funkcjonowanie. Dziś może nie jest nam niezbędny, ale odpukać, jutro może wydarzyć się coś, co sprawi, że ten papierek stanie się bardzo istotny. Tu chodzi także o bezpieczeństwo dzieci. Poza tym to był impuls. Rozmawialiśmy o ślubie wcześniej wielokrotnie i nagle coś zaskoczyło. Pomyśleliśmy, że będzie fajna impreza" - tak odpowiedział aktor na pytanie, dlaczego zdecydowali się na ślub.