Reklama

Marisa Tomei: Nadmierne eksponowanie ciała może znudzić

Jej nazwisko w języku japońskim znaczy "niewidzialna", jednak 58-letnia Marisa Tomei od wielu lat przykuwa uwagę kinomanów. - Nigdy nie chciałam być banalną, przewidywalną aktorką - mówiła w rozmowie z Interią. I dodawała, że od prezentacji ekranowego seksapilu zawsze wolała "grać emocjami i intelektem". - Nadmierne eksponowanie nagości po prostu potrafi znudzić - podsumowywała.

Jej nazwisko w języku japońskim znaczy "niewidzialna", jednak 58-letnia Marisa Tomei od wielu lat przykuwa uwagę kinomanów. - Nigdy nie chciałam być banalną, przewidywalną aktorką - mówiła w rozmowie z Interią. I dodawała, że od prezentacji ekranowego seksapilu zawsze wolała "grać emocjami i intelektem". - Nadmierne eksponowanie nagości po prostu potrafi znudzić - podsumowywała.
Marisa Tomei w 1987 roku /Aaron Rapoport /Getty Images

Kariera artystyczna Marisy Tomei zaczęła się od malutkiej rólki w filmie "Chłopak z klubu Flamingo". Aktorka wypowiadała w nim zaledwie jedną kwestię: "Jesteś pijany", ale to wystarczyło by zadecydowała, iż praca w filmie jest tym, czym chce się zajmować.

Dziewczyna rzuciła więc studia i rozpoczęła pracę jako aktorka w mydlanych operach. W przeciągu kilku lat wystąpiła w takich serialach jak: "One Life to Live", "As the World Turns" czy "Inny świat".

Reklama

Emocje wielu kobiet

Pierwszą znaczącą rolą kinową, którą zwróciła na siebie uwagę krytyków i widzów, była postać córki Sylvestra Stallone w filmie "Oscar" (1991). W 1992 roku w filmie "Mój kuzyn Vinny" zagrała dziewczynę początkującego adwokata (Joe Pesci) - brawurowa kreacja przyniosła jej Oscara za najlepszą rolę drugoplanową.

Najbardziej zadziwiająca plotka dotycząca Tomei ma związek ze zdobytym przez nią Oscarem. Podobno otrzymała go... przez pomyłkę - z winy przejęzyczenia wręczającego. Chociaż pogłoskę tę oficjalnie zdementowała czuwająca nad oscarową galą firma Price Waterhouse, jej echa powracają nawet współcześnie.

- Kiedy grałam w "Moim kuzynie Vinnym" nie myślałam o nagrodach. Chciałam jak najlepiej oddać prawdę o postaci. Głęboko wierzę, że jest to możliwe w przypadku roli drugoplanowej, czy nawet epizodu. Oscar przyniósł mi ogromną satysfakcję, ale nie zmienił mojego życia. Zagrałam prostą, prostolinijną dziewczynę, która szczerze mówi o swoich bolączkach, lęku. Myślę, że wyraziłam wtedy wątpliwości i emocje wielu kobiet. I chyba za to był ten Oscar - mówiła w wywiadzie dla Interii. 

Tuż po oscarowym triumfie za rolę w "Moim kuzynie Vinnym", Tomei stanęła na ślubnym kobiercu z... Charliem Chaplinem w biograficznym filmie Richarda Attenborougha. W roli Mabel Normand partnerowała na ekranie gwieździe obrazu i swojemu ówczesnemu chłopakowi - Robertowi Downeyowi Jr. 

Najlepszy ekranowy pocałunek

Rok później oglądaliśmy ją w obyczajowym obrazie "Skryta namiętność". Ekranowa zażyłość z Christianem Slaterem tak bardzo przypadła do gustu młodzieżowej widowni, że para triumforwała podczas gali MTV Film Awards w kategorii "najlepszy pocałunek". W nowej fryzurze, ale identycznej konwencji komedii romantycznej,  oglądaliśmy ją w kolejnym obrazie, w którym ponownie stworzyła duet z Robertem Downeyem Jr. - "Tylko ty" (1994) Normana Jewisona.

Przełomowym momentem w jej karierze była rola w filmie "Za drzwiami sypialni" (2001), za którą otrzymała drugą nominację do Oscara oraz nominację do Złotego Globu. Dotychczas grywała głównie komediowe role, teraz udowodniła, że świetnie sprawdza się również w dramatycznym repertuarze, wcielając się w Natalie - atrakcyjną mężatkę, która wdaje się w romans z młodszym od siebie mężczyzną.

W thrillerze Sidneya Lumeta "Nim diabeł dowie się, że nie żyjesz" (2006) Tomei wcieliła się w postać żony brokera granego przez Philipa Seymoura Hoffmana. Recenzent Interii, chwaląc obsadę filmu Lumeta (obok Hoffmana, w obrazie grają także Ethan Hawke i Albert Finney), notował: "I jeszcze niesamowita Marisa Tomei. Wystarczy, że żuje gumę, i tak nie można oderwać od niej wzroku".

Striptizerka i dobra matka

Trzecią nominację do Oscara przyznano jej za wybitną rolę striptizerki samotnie wychowującej dziecko w docenionym przez krytyków obrazie Darrena Aronofsky'ego "Zapaśnik" (2008), który przyniósł jej także liczne nagrody dla najlepszej aktorki drugoplanowej od stowarzyszeń krytyków oraz nominacje do Złotego Globu i nagrody BAFTA. 

Aktorkę denerwowały jednak powtarzane pytania, dlaczego zdecydowała się na zagranie striptizerki.

- Ciekawe, że nikt nie pytał: dlaczego zdecydowała się pani przyjąć rolę samotnej matki? Bo moja bohaterka, prócz tego, że pracuje w klubie, wychowuje sama dziecko. Rozumiem, że zaskoczyło publiczność, że osoba, która jest striptizerką, może być dobrą matką. Bardzo chciałam zagrać tę postać, obronić ją. Ona nie jest idealna, nie jest poukładana, ale stara się jak może najlepiej. Próbuje pozostać wierna sobie. Jestem dumna z tej roli, z tego filmu, wspaniale pracowało mi się na planie. Niestety wielu widzów komentując film, pisze o moim wieku i o tym, że jak na swoje lata, nieźle wyglądam. Kiedyś zwrócono by uwagę na to, że jestem młoda i chętnie się rozbieram, bo mam warunki, dziś ludzie zwracają uwagę na to, że nieźle się trzymam. Więc w sumie moje obawy okazały się bez sensu. Bez względu na wiek, kiedy decydujesz się rozebrać na ekranie, jest to rozpatrywane w jednym kontekście - opowiadał w rozmowie z Interią.

Przyznała jednak, że jako początkująca aktorka obawiała się scen, w których będzie musiała eksponować na ekranie swoje ciało.

- Miałam problem ze scenami rozbieranymi, ale nie z poczucia wstydu, tylko z obawy, że zostanę zaszufladkowana. Chciałam grać intelektem, emocjami. Wolałam udowodnić najpierw, że coś potrafię, że mój magnetyzm, o ile go mam, nie wynika z tego, że odważnie zrzucę ubranie. Rozbieraną scenę, dobrze umotywowaną w scenariuszu, da się obronić. Ale nadmierne eksponowanie, podkreślam nadmierne eksponowanie nagości, po prostu potrafi znudzić. Zwyczajnie przyzwyczajasz widza do tego. Tracisz to, o czym mówiłam wcześniej - tajemnicę. Nigdy nie chciałam być banalną, przewidywalną aktorką - zapewniła.

Zdolna i bystra

"Zatrudniliśmy ją, ponieważ to bystra aktorka. Film opowiada o dwóch facetach rywalizujących o uczucie kobiety i zależało nam na tym, by nie była ona postacią marginalną. John C. Reilly i Jonah Hill są bardzo charakterystyczni i niełatwo dotrzymać im kroku. Marisa nie miała z tym problemu - jest zdolna, inteligentna. Dała z siebie wszystko" - mówił Jay Duplass, jeden z reżyserów niezależnego komediodramatu "Cyrus" (2010).

W politycznych "Idach marcowych" (2011) George'a Clooneya Marisa Tomei zagrała Idę Horowicz, przebojową reporterkę z "New York Timesa", która relacjonuje wybory prezydenckie w USA. Dzięki temu mogliśmy dowiedzieć się, jak aktorka wygląda w okularach.

W romantycznej komedii "Kocha, lubi, szanuje" (2011) pierwsze skrzypce grała co prawda Emma Stone, ale Marisa Tomei w roli kobiety z baru, którą podrywa pozostający w separacji z żoną bohater Steve'a Carrella, udowodniła, że warto obsadzać ją nawet w epizodycznych kreacjach. "Rola Kate była naprawdę niecodzienna i wymagała aktorki, która da sobie z tym radę. I tak właśnie było z Marisą. Wraz ze Steve'em tworzyli wybuchowe połączenie. Niektóre z najzabawniejszych scen w filmie rozgrywają się właśnie między nimi" - komentowała producentka Denise Di Novi.

W 2014 roku oglądaliśmy ją w romantycznej komedii "Scenariusz na miłość", jednak o wiele ciekawszą rolę aktorka stworzyła w dramacie Iry Sachsa "Miłość jest zagadką". W 2015 roku do kin trafiły kolejne produkcje z jej udziałem: "Wykolejona" Judda Apatowa, "Kochajmy się od święta" Jessie Nelson i przede wszystkim oscarowy "Big Short" Adama McKaya.

Seksowna ciotka Petera Parkera

Bardzo głośno o Tomei zrobiło się jednak dopiero w 2016 roku. Została wówczas obsadzona w roli ciotki Petera Parkera w filmie "Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów". Dotychczas osoba wychowująca młodego Spider-Mana była prezentowana jako doświadczona życiem kobieta w podeszłym wieku, tymczasem teraz postanowiono zerwać z tą tradycją, a za sprawą aktorki May Parker okazała się prawdziwą seksbombą.

Artystka powtórzyła swoją kreację w obrazach: "Spider-Man Homecoming" (2017), "Avengers: Koniec gry" (2019), "Spider-Man: Daleko od domu" (2019) oraz "Spider-Man: Bez drogi do domu (2021). Widać, że ta postać spodobała się widzom, bo za każdym razem gwiazda otrzymuje coraz więcej minut na ekranie.  

W międzyczasie Tomei pojawiła się też w dramacie "Serce moje" (2018), horrorze "Pierwsza noc oczyszczenia" (2018) oraz komedii "I Hate Kids" (2018), ale jej kreacje nie spotkały się z większym zainteresowaniem publiczności. Zdecydowanie lepiej było z rolą w komedii "Król Staten Island" (2020) Judda Apatowa, gdzie wcieliła się w matkę głównego bohatera.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Marisa Tomei
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy