Maria Pakulnis wspomina zmarłego męża. "Dlaczego los takich ludzi łączy ze sobą?"
Choć spotkało ją w życiu wiele nieszczęść, Maria Pakulnis zawsze znajdowała w sobie siłę, by stanąć na nogi. W 2008 roku spotkała ją jednak ogromna tragedia. Po wielu miesiącach trudnej i bolesnej terapii mąż artystki przegrał walkę z nowotworem mózgu. W najnowszym wywiadzie aktorka wróciła wspomnieniami do lat spędzonych u boku męża. Jak sobie poradziła po jego śmierci?
Maria Pakulnis była żoną aktora i reżysera Krzysztofa Zaleskiego. "Spotkaliśmy się w Teatrze Współczesnym i... to było absolutne olśnienie i miłość od pierwszego wejrzenia. Rodzaj niesamowitej fascynacji. Oprócz uczucia połączyła nas wielka pasja teatralna" - opowiadała "Tele Tygodniowi". "Na początku Krzysztof był moim mistrzem. To on wprowadził mnie w fascynujący świat teatru, literatury. Podsuwał mi książki, do których nie miałam szans zajrzeć w swoim rodzinnym Giżycku. Przez trzydzieści lat wspólnego życia nigdy się ze sobą nie nudziliśmy. Mieliśmy ciągłą potrzebę rozmów, dzielenia się przemyśleniami. Uwielbialiśmy dyskutować o sztuce" - dodawała Pakulnis.
Kiedy Maria Pakulnis wpadła w oko Krzysztofowi Zaleskiemu, tkwił w nieszczęśliwym związku ze swoją pierwszą żoną, Krystyną Wachelko, z którą miał dziecko. Początkowo łączyła ich tylko przyjaźń. Maria Pakulnis nie zamierzała rozbijać małżeństwa Zaleskiego. Los sprawił jednak, że ich bliska relacja szybko przerodziła się w gorący romans, który zakończył się zaręczynami. "Pamiętam, jak nocami siedzieliśmy w maleńkiej kuchni wynajmowanego mieszkania. Jedliśmy chleb z ogórkiem, piliśmy setną herbatę i gadaliśmy o wszystkim. Przy nim odkrywałam świat, uczyłam się nowego życia" - mówiła w "Życiu na gorąco".
Choć aktorka wspomina swoje małżeństwo z Krzysztofem Zaleskim jako najszczęśliwszy okres w jej życiu, nigdy nie ukrywała, że początki ich związku były wyjątkowo trudne. W pewnym momencie ciągłe małżeńskie sprzeczki przerodziły się w poważny kryzys. Krzysztof Zaleski podjął wtedy decyzję o wyprowadzce z domu i szukał pocieszenia w ramionach innej. Tak rozpoczął się jego przelotny romans ze świeżo upieczoną absolwentką szkoły teatralnej - Joanną Trzepiecińską.
Maria Pakulnis była jednak zdeterminowana i nie zamierzała poddać się w walce o męża. Krzysztof Zaleski wyraźnie dostrzegł swoje błędy i wrócił do żony. Jakiś czas później na świat przyszedł ich syn - Jan. Ich małżeństwo przetrwało 27 lat i zostało nagle przerwane przez śmierć Krzysztofa Zaleskiego.
W 2008 roku, po wielu miesiącach trudnej i bolesnej terapii, reżyser przegrał on walkę z nowotworem mózgu. "Przez cały ten czas, kiedy opiekowałam się chorym mężem i potem, kiedy umarł, płynęły do mnie słowa otuchy, wsparcia, współczucia. Tyle ciepła, tyle przyjaźni... To bardzo pomogło mi przetrwać tamten okres" - artystka opowiada o tych najtrudniejszych w życiu chwilach. Teraz w rozmowie z magazynem "Pani" aktorka wróciła wspomnieniami do początku ich relacji oraz lat spędzonych u boku męża.
Okazuje się, że na pierwsze spotkanie Krzysztof Zaleski na pierwszą randkę przyszedł z... kolegą. "Cały dzień chodziliśmy po Warszawie we trójkę, a na do widzenia Krzysztof podarował mi 'Dzieła zebrane' Juliusza Słowackiego. I wyjechał na wakacje". Ponownie spotkali się dopiero po kilku miesiacach.
Przyznała, również że wchodzili w związek z dużym bagażem emocji i niekoniecznie dobrych emocji. "Nie był wylewny. Żył swoim życiem. On miał swoje tajemnice, sprawy, do których nikogo nie dopuszczał [...] On miał cholernie trudną drogę w życiu, był w dzieciństwie poraniony i to nieudane małżeństwo... I wszystko takie dziwne było w jego życiu. Był szalenie zamkniętym człowiekiem, nie miał przyjaciela od serca. Miał ogromnie dużo pasji, one go wypełniały po brzegi. A co jest najśmieszniejsze - do dziś nie wiem, po co dwoje poranionych ludzi decyduje się być razem? Dlaczego los takich ludzi łączy ze sobą?" - zastanawiała się aktorka.