Marek Piwowski: Drugie imię - ironia
- Mam zasadę, żeby dwa razy nie mówić tego samego. Mój życiorys za każdym razem musi być inny - uważa Marek Piwowski.
Ponoć zafascynował go "Popiół i diament" Andrzeja Wajdy. - To jeden z tych filmów, które mają siłę zmieniać rzeczywistość - mówił. Czy rzeczywiście sprawił to film Wajdy? Czy może uległ rozsądnej skądinąd sugestii Jana Himilsbacha: - Musisz zostać reżyserem, oni zarabiają kupę forsy? Nie wiadomo. Bowiem Marek Piwowski wyznał kiedyś: - Mam taką zasadę, żeby dwa razy nie mówić tego samego, chyba że kupuję bilet do Baden-Baden. Mój życiorys za każdym razem musi być inny.
Nie możemy więc dać głowy, że wiadomości zawarte w tym tekście są prawdziwe, ale mamy podejrzenie graniczące z pewnością, że data i miejsce urodzenia tak. Marek Piwowski urodził się 24 października 1935 roku w Warszawie. Jak również prawdą jest, że w 1963 roku skończył Wydział Dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, a w 1967 roku - reżyserię w PWSFTviT w Łodzi.
Skoro mowa o słynnej Filmówce, to też możemy mówić o faktach. I anegdotach. Najpierw fakty. W kwietniu 1966 roku do szkoły przyjechał słynny aktor amerykański Kirk Douglas. W głowie Piwowskiego zrodził się szalony pomysł, by Douglas zagrał w inscenizacji westernu. W jedną noc boisko do koszykówki zamieniono w miasteczko z Dzikiego Zachodu. Po przyjeździe aktor zawiadomił Piwowskiego, że nie zagra, bo zabrania mu tego kontrakt z wytwórnią. Ale pojawił się w miasteczku, gdzie czekał na niego tłum studentów i las kamer. Douglas miał stwierdzić, że jest ich więcej niż w Hollywood. Profesor z Filmówki, Jerzy Bossak, kazał studentom wziąć z magazynów wszystkie kamery, w tym zepsute. Oprócz kamer, wzrok gościa przykuł list gończy z napisem: "Poszukiwany Kirk Douglas - nagroda 1 000 000 $". Tak go to rozbawiło, że nie bacząc na kontrakt, wziął udział w szaleńczej zabawie ze studentami przebranymi za kowbojów. Następstwa?
Szkolna etiuda Piwowskiego i jego przyjaciela Feriduna Erola otrzymała Grand Prix na festiwalu w Amsterdamie. Profesor Bossak, który był ojcem chrzestnym filmu, został wezwany do Komitetu Centralnego. Zarzucono mu nadmierny entuzjazm, z jakim studenci witali Douglasa. Zdaniem towarzyszy, zachwyt był odwrotnie proporcjonalny do przyjęcia gości ze Związku Radzieckiego. Teraz dopiero czas na anegdotę. Bossak oświadczył: - Dobrze, jak przyjedzie Chruszczow, powiesimy list gończy: "Poszukiwany Chruszczow, nagroda - 10 tysięcy rubli".
To właśnie wówczas Marek Piwowski pokazał, jaki styl jest mu najbliższy. Fabuła przeplatana z elementami filmu dokumentalnego. Tak było w kultowym "Rejsie", który czytelnicy "Polityki" uznali za najciekawszy film polski XX wieku. Potem w "Przepraszam, czy tu biją" i "Uprowadzeniu Agaty". Drugim znakiem rozpoznawczym było zatrudnianie tzw. naturszczyków, a zawodowi aktorzy mieli grać jak oni. No i nie do podrobienia sarkazm, dowcip, metafora. Jakie prezentował poczucie humoru, wiedzą wszyscy, którzy obejrzeli "Rejs" i poprzedzające go filmy dokumentalne: "Muchotłuk", "Pożar! Pożar! Coś nareszcie dzieje się", "Sukces", "16 mieć lat", czy porejsowe: "Korkociąg", "Psychodrama", "Hair", "Tylko dla dorosłych", "Nałóg", "Egzekucja długów, osób itp".
Ale gdyby ktoś czuł niedosyt, warto sięgnąć do dawnych reportaży Marka Piwowskiego. Jeden z nich napisany wspólnie z Wojtkiem Frykowskim [zamordowanym przez bandę Mansona w willi Romana Polańskiego - przyp.red] - "Panowie Złodzieje i Arcyszpuler Japa", opisywał pewnego Szweda, który wszedł w kontakty z półświatkiem. W efekcie za zniesławienie zostali skazani na rok więzienia w zawieszeniu. Za próbę ucieczki na Zachód w 1955 roku Piwowski został skazany na 2 lata więzienia. Miał przebywać w więzieniu w Szczecinie, Sosnowcu, zakładzie karnym w Rudzie Śląskiej, w końcu pracować w kopalni węgła Walenty-Wawel. Był też w więzieniu w Iławie oraz Rawiczu. Odsiedział półtora roku, wyszedł po ogłoszeniu amnestii przez Gomułkę.
Skoro mowa o problemach z prawem. W 2007 roku głośno było o Marku Piwowskim za sprawą tzw. listy Wildsteina. Reżyser w rozmowie z "Newsweekiem" przyznał się do współpracy z tajnymi służbami PRL. Zgodził się na nią, bo chciał dostać paszport. Reżyser mówił o tym w charakterystycznym dla siebie stylu: - Nie byłem tajnym agentem - byłem tajnym agentem nietajnym. Wychodziłem, mówiłem kolegom. Nie czuję wstydu, ponieważ nikomu nie zaszkodziłem.
Później z wisielczym humorem mówił, że teraz zajmuje się wyłącznie szpiegostwem sportowym. Odkrył tajemnicę sukcesów Adama Małysza. Kości narciarza miały być puste w środku. Małysz to ukrywał. Dlatego nie dał prześwietlić się promieniami Roentgena. Dobre? Jak każdy życiorys i ten byłby niepełny, gdyby nie pojawiła się kobieta. Skory do żartów Piwowski w tej materii jest śmiertelnie poważny. Nie mówi na ten temat nic. Czyli jest dżentelmenem w starym, dobrym stylu.
W tym momencie przenieśmy się do początku lat 70., kiedy to reżysera widywano z jedną z najpiękniejszych polskich aktorek Polą Raksą. Była to wielka miłość, niestety, była. Pola Raksa po raz ostatni pojawiła się w filmie w 1993 r. właśnie u Marka Piwowskiego. W "Uprowadzeniu Agaty" zagrała matkę tytułowej bohaterki.
ZM
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!