Reklama

Marek Perepeczko: Nie umiał walczyć o swoje

Dla urodzonych w latach 60. będzie przede wszystkim Janosikiem. Dla młodszych o dwie dekady widzów na zawsze pozostanie komendantem, starającym się zapanować nad nieporadnymi funkcjonariuszami "13 posterunku". Markowi Perepeczce nigdy nie udało się wyjść poza te dwie role. Mimo niezaprzeczalnego talentu nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca w polskim kinie. 17 listopada mija 15 lat od jego śmierci.

Dla urodzonych w latach 60. będzie przede wszystkim Janosikiem. Dla młodszych o dwie dekady widzów na zawsze pozostanie komendantem, starającym się zapanować nad nieporadnymi funkcjonariuszami "13 posterunku". Markowi Perepeczce nigdy nie udało się wyjść poza te dwie role. Mimo niezaprzeczalnego talentu nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca w polskim kinie. 17 listopada mija 15 lat od jego śmierci.
Marek Perepeczko miał ciało jako młody bóg /Tomasz Prażmowski /Agencja FORUM

Urodził się 3 kwietnia 1942 roku. Jako dziecko był chudy, chorowity i zamknięty w sobie. Nie mogąc poradzić sobie z docinkami ze strony kolegów i nieśmiałością, za namową ojca wstąpił do klubu wioślarskiego. Wkrótce ćwiczenia stały się całym jego życiem. Uprawiał każdy możliwy sport: podnosił ciężary, ćwiczył sztuki walki, pływał. Także w późniejszych latach słynął ze swej tężyzny fizycznej. "Kiedyś złamałem nogę i Marek niósł mnie na rękach przez pół Warszawy aż do szpitala" - wspominał podczas jego pogrzebu Stefan Friedmann.

Reklama

Chociaż początkowo pragnął zostać architektem, ostatecznie zdecydował związać swą przyszłość z aktorstwem. Swą przyszłą żonę, Agnieszkę Fitkau, spotkał w dniu składania papierów do szkoły teatralnej. Jak wspomina, była to miłość od pierwszego wejrzenia. Para pobrała się w 1966 roku. Rok wcześniej aktor odebrał dyplom ukończenia PWST.

Na ekranie pojawiał się rzadko i zwykle w niewielkich rolach. Kilka razy udało mu się przebić. W "Potem nastąpi cisza" Janusza Morgenstera z 1965 roku dotrzymywał kroku partnerującym mu Danielowi Olbrychskiemu i Andrzejowi Łapickiemu. Popularność zyskał dzięki występowi w stylizowanych na western "Wilczych echach" Aleksandra Ścibora-Rylskiego. W 1969 roku zagrał natomiast najważniejszą rolę pierwszej dekady swej kariery - Adama Nowowiejskiego w "Panu Wołodyjowskim" Jerzego Hoffmana.

Przychylność widowni nie szła jednak w parze z wysypem ciekawych ról. Wynikało to także z charakteru samego Perepeczki - skromnego, nieśmiałego, nielubiącego się narzucać. "Myślę, że gdyby był mniej skromny i bardziej wymagający, jego kariera wyglądałaby inaczej. On był człowiekiem niezwykłych zdolności i walorów. Człowiekiem kompletnie niedocenionym. (...) Marek nie umiał walczyć o swoje, nie umiał prosić o role... Takim był człowiekiem" - mówiła o nim jego żona.

Jego najbardziej znana kreacja okazała się być zrealizowana dla telewizji. Już wcześniej zdarzyło mu się grać w serialach, między innymi w "Kolumbach" Morgensterna. Jednak to "Janosik" stał się rolą jego życia - w podwójnym tego słowa znaczeniu. Nigdy nie udało mu się odnieść podobnego sukcesu ani do końca uwolnić od wizerunku karpackiego zbójnika. Trzynaście odcinków serialu w reżyserii Jerzego Passendorfera wyemitowano w 1973 roku. W przystojnym aktorze kochały się wówczas wszystkie Polki

W okresie największej popularności jego kariera, paradoksalnie, zwolniła tempo. Kino polskie nie potrzebowało bohaterów jego postury i wrażliwości. Na ekranie pojawiał się rzadko, częściej na scenie. Pełnił także funkcję dyrektora warszawskiego teatru "Komedia". Gdy na początku lat 80. jego żona odniosła sukces w Australii, w końcu dołączył do niej. Wyjazd planowany jako półroczny, okazał się trwać kilkanaście lat. Do Polski powrócił dopiero po zmianach systemowych. I tym razem trudno było mu znaleźć miejsce i role dla siebie.

Na duży ekran wrócił za sprawą Macieja Ślesickiego. Twórca "Taty" wpierw obsadził go w roli szefa lokalnej mafii w pastiszowej laurce dla popularnego kina pod tytułem "Sara". Także ten reżyser odpowiadał za "13 posterunek", kręcony w latach 1997-1999 sitcom o nieporadnych funkcjonariuszach. Perepeczko wcielił się w rolę komendanta Władysława Słoika, zakochanego w swoim psie, pozbawionego poczucia humoru byłego bohatera PRL-u, który w swoim gabinecie powiesił ogromny plakat... Janosika. Chociaż serial spotkał się z brakiem entuzjazmu ze strony krytyki, podbił serca widzów. Perepeczko cieszył się natomiast, że młodsze pokolenie kojarzy go z rolą komendanta, nie Janosika.

Poza serialem trudno było mu znaleźć inną rolę. Pojawił się w małych kreacjach w "Panu Tadeuszu" Andrzeja Wajdy oraz "Przystani" Jana Hryniaka. W 2000 roku powrócił do roli komendanta Słoika w drugiej serii "13 posterunku". Brak możliwości zawodowej realizacji zaczął wpływać także na jego życie osobiste. Pojawiły się informacje o problemach ze zdrowiem.

W 2003 roku przestał pełnić funkcję dyrektora Teatru im. Mickiewicza w Częstochowie. Swą ostatnią rolę zagrał w komedii "Dublerzy". Wcielił się, podobnie jak w "Sarze", w głowę mafijnej rodziny. Nie udało mu się zobaczyć skończonego filmu.

Aktor zmarł niespodziewanie na atak serca 17 listopada 2005 roku. Jeszcze niecałe trzy tygodnie wcześniej kwestował wraz z żoną na warszawskich Powązkach. Był w trakcie przygotowań do spektaklu "Dwie morgi utrapienia". Ostatniego wywiadu udzielił na kilka dni przed śmiercią dla tygodnika "Gala". Mówił głównie o rzeczach codziennych, troszkę o przeszłości. Przyznał, że musi zacząć walczyć ze swoją nadwagą. Zakończył go słowami: "Czasem myślę, że życie człowieka kończy się za szybko. I niesłusznie. Widzę pani niezgodę na to. I też się nie zgadzam".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Marek Perepeczko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy