Reklama

Marcin Dorociński: Zawsze myślałem, że będzie dobrze

Rolą w "Jacku Strongu" włożył kij w mrowisko. Choć nie zamierzał. Chciał tylko zagrać w dobrym filmie sensacyjnym. I zainspirować ludzi do tego, by zainteresowali się historią płk. Kuklińskiego.

Postać pułkownika Ryszarda Kuklińskiego (pseudonim Jack Strong) wciąż budzi ogromne kontrowersje i skrajne oceny. Dorociński nie chce jednak dać się wciągnąć w polityczne spory. - Nie będę go oceniał. Przede wszystkim interesował mnie człowiek. To nie był robot z supermocami. Miał swoje wady i zalety, staczał ze sobą walkę. Mam nadzieję, że film będzie inspiracją dla tych, którzy chcieliby więcej dowiedzieć się o pułkowniku, że sprowokuje ich do szukania materiałów źródłowych - mówi aktor.

I dodaje, że reżyserowi Władysławowi Pasikowskiemu i wszystkim zaangażowanym w "Jacka Stronga" zależało na tym, by nakręcić dobry film szpiegowski, a nie dokument. Zdaje sobie sprawę z tego, że w dwie godziny nie da się opowiedzieć całego życia i poruszyć wszystkich wątków z nim związanych.

Reklama

- Przygotowując się do roli, sporo czytałem o Kuklińskim, ale najważniejsze dla mnie były rozmowy z ludźmi, którzy go osobiście znali. Pomocą służył mi nie tylko były polski ambasador w USA Jerzy Koźmiński, ale też David Forden, agent CIA, z którym współpracował pułkownik. Dzięki nim mogłem trochę zrozumieć i poznać człowieka, którego miałem zagrać - mówi Dorociński.

Krytycy nie są zgodni w ocenach filmu - niektórzy uważają, że Pasikowski zbyt jednoznacznie potraktował Kuklińskiego i wystawił mu filmową laurkę. Podkreślają jednak dobrą kreację Dorocińskiego. Co nie jest niespodzianką - to aktor, któremu rzadko zdarza się dać plamę. Choć on sam przyznaje, że nie popada w samozadowolenie, bo chronią go przed tym liczne kompleksy.

- Przed wejściem na plan nie śpię przez kilka dni, nie potrafię wyłączyć mózgu, trzęsą mi się nogi, bo czuję ciężar ogromnej odpowiedzialności. Przede wszystkim nie chcę zawieść siebie i ludzi, z którymi pracuję - mówi.

Przez lata walczył z przypisaną mu łatką "na wieki wieków amant". Starał się łamać swój wizerunek, dlatego w "PitBullu" zagrał ze spiłowanym zębem, sporo przytył do "Boiska bezdomnych", ogolił głowę i zapuścił wąsy do "Drogówki". Lubi te zmiany, bo pomagają mu budować rolę.

Dlatego podobało mu się, że w "Jacku Strongu" mógł występować w mundurze, ciuchach z lat 70. i 80., jeździć starymi samochodami, które go bardzo kręciły. Zresztą, jego wyglądem zachwycona była też córka, której szczególnie do gustu przypadł tata w mundurze. Mimo pozycji w zawodzie, nie ma problemu, by chodzić na castingi - choćby jak w przypadku roli Kuklińskiego.

I nie ma obsesji, że musi być zawsze na pierwszym planie. Tak mu się spodobał scenariusz "Jesteś Bogiem" (o zmarłym liderze Paktofoniki, raperze Piotrze "Magiku" Łuszczu), że zadzwonił do reżysera, Leszka Dawida, by dał mu jakąś rolę. - Chciałem być częścią tego projektu, bo sam kiedyś słuchałem Paktofoniki. Zgodziłbym się na cokolwiek, choćby rolę stołka czy okładki płyty - tłumaczył. I zagrał w dwóch scenach, co go całkowicie usatysfakcjonowało.


Żartuje, że w życiu codziennym przydaje mu się wyuczony zawód - technik ze specjalnością obróbka-skrawanie. - Cały czas się obrabiam i skrawam - mówi. Zależy mu, by mógł cieszyć się z zawodu i żeby widzowie byli z niego zadowoleni. Dlatego skupia się na rzeczach ważnych - pracy i rodzinie. Próżno go wypatrywać na imprezach, których głównym celem jest lansowanie się i fotografowanie w drogich ciuchach.

- Czasami spotykam się z kumplami na wiśniówce albo piwie, rozmawiamy wtedy o kinie, polityce, o wszystkim. Ale dom jest najważniejszy. Kiedy nie pracuję na planie, wolę posiedzieć z dzieciakami, wyjść na spacer, obejrzeć stare filmy albo nawet pomilczeć. Szkoda czasu na duperele - twierdzi.

Rzadko udziela wywiadów, nie lubi być sondowany na okoliczność przeróżnych politycznych i społecznych wydarzeń. Drażnią go też wydumane pytania. - Dziennikarze prawie zawsze mnie pytają o cel, rolę życia, o aktorskie marzenia. Nigdy czegoś takiego nie miałem. Zawsze, głupi, myślałem, że będzie dobrze. Po prostu - mówi.


Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

To i Owo
Dowiedz się więcej na temat: Marcin Dorociński
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy