Reklama

Marcin Dorociński w międzynarodowej produkcji

Marcin Dorociński wcielił się w postać alkoholika, pomagającego innym życiowym rozbitkom, w nowym serialu kryminalnym "Cape Town". Aktor twierdzi, że rola ta była dla niego sporym wyzwaniem, głównie z powodu konieczności grania w obcym języku.

Marcin Dorociński wcielił się w postać alkoholika, pomagającego innym życiowym rozbitkom, w nowym serialu kryminalnym "Cape Town". Aktor twierdzi, że rola ta była dla niego sporym wyzwaniem, głównie z powodu konieczności grania w obcym języku.
Marcin Dorociński także w międzynarodowych produkcjach świetnie się sprawda /Piotr Andrzejczak /MWMedia

Scenariusz 6-odcinkowego serialu "Cape Town" powstał na bazie powieści Deona Meyera pt. "Dead before dying". Jego bohaterem jest Mat Joubert, kapitan policji w Kapsztadzie, który mimo upływu wielu miesięcy nie może się pogodzić ze śmiercią żony. Nowy przełożony daje mu pół roku na dojście do dawnej sprawności psychicznej i fizycznej. W tym czasie miastem wstrząsa seria zabójstw, których ofiarami padają wyłącznie biali mężczyźni. Narzędzie zbrodni przywołuje czasy apartheidu.

- Zagadka jest dosyć ciekawie uszyta, dwóch policjantów współpracujących razem stara się ją rozwikłać, czyli Tront i Boris. Tropy prowadzą w różne miejsca, a rozwiązanie jest zaskakujące - mówi agencji informacyjnej Newseria Lifestyle Marcin Dorociński.

Reklama

Serial, będący koprodukcją niemiecko-polsko-południowoafrykańską, wyreżyserował Peter Ladkani, a w główne role wcielili się Trond Espen Seim oraz Boris Kodjoe. W serialu wystąpiło także dwoje polskich aktorów: Marcin Dorociński i Anna Baranowska. Dorociński kreuje postać Christiana Coolidge'a, wnuka polskich Żydów, którzy uciekli do RPA podczas II wojny światowej, i szefa ośrodka dla młodzieży z trudnych rodzin.

- To jest taki bohater, o jakich lubię czytać, czyli nikt, człowiek upadły, alkoholik, mający problemy oraz inne ciekawe uzależnienia, który ledwo radzi sobie z samym sobą, a mimo tego pomaga innym - opowiada Dorociński. 

Aktor twierdzi, że rola w "Cape Town" związana była z kilkoma wyzwaniami, związanymi z koniecznością wyjazdu z domu i długiej rozłąki z rodziną, a także grania w języku angielskim. - Tekst, który jest napisany, można się go nauczyć i powiedzieć, bo się go powtórzy wielokrotnie. Natomiast na planie trzeba się komunikować w obcym języku z innymi ludźmi, z reżyserem, szwenkierem, dźwiękowcem, ludźmi ze scenografii czy od kostiumów - wymienia Dorociński.

Pomimo początkowych obaw aktor szybko odnalazł się w międzynarodowej ekipie. Szczególnie dobrze wspomina współpracę z Peterem Ladkanim. Reżyser "Cape Town" okazał się takim typem filmowca, z którym Dorocińskiemu najlepiej się pracuje. - Jest stanowczy, wie, czego chce, dokładnie zna scenariusz, ma wymagania wobec aktora, a jednocześnie jest otwarty na improwizację i po pracy można się z nim napić piwa i porozmawiać nie tylko o filmie - podsumowuje Dorociński.

Newseria Lifestyle/informacja prasowa
Dowiedz się więcej na temat: Marcin Dorociński
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy