Małgorzata Zajączkowska: Być jak Maria Callas
- Nora to rola-marzenie. Nie ma aktorki na świecie, która nie chciałaby zagrać takiej postaci - mówi Małgorzata Zajączkowska, która 27 czerwca podczas gali rozdania nagród festiwalu Młodzi i Film w Koszalinie została uhonorowana Jantarem 2015 za główną rolę kobiecą w zjawiskowym debiucie Marcina Bortkiewicza "Noc Walpurgi“ (2015).
Statuetka trafiła w ręce aktorki za "brawurowe i bezgraniczne oddanie się roli w ramach ryzykownej konwencji.“ - Nora Sedler jest diwą operową na miarę Marii Callas; jest wielka i niedostępna, choć poznajemy ją u schyłku jej kariery. To polska Żydówka, która przetrwała łódzkie getto i obóz w Oświęcimiu. Mieszka i pracuje na Zachodzie - opowiada Małgorzata Zajączkowska.
Spotykamy się w holu kina Kryterium podczas 34. Koszalińskiego Festiwalu Debiutów Filmowych "Młodzi i Film". Zajączkowska przyjechała na Pomorze reprezentować pełnometrażowy film Marcina Bortkiewicza, w którym zagrała ramię w ramię z Philippe Tłokińskim.
Reżyser "Nocy Walpurgi“ swój ostatni krótki film "Portret z pamięci“ pokazywał na festiwalu w Cannes w ramach sekcji Quinzaine des Realisateurs. Jego pełnometrażowy debiut ruszy w objazd po międzynarodowych festiwalach z bagażem w postaci czterech nagród - za najlepszy scenariusz, najlepszą rolę kobiecą, z nagrodą dziennikarzy i młodzieży.
Wspólnie ze swoimi aktorami Bortkiewicz zabiera widzów w operową, bolesną i zaskakującą podróż sentymentalną. Jest koniec kwietnia 1969 roku w Szwajcarii. Tylko na pozór jesteśmy na neutralnym gruncie.
Młody dziennikarz (Tłokiński) puka do drzwi garderoby Nory. Chce z nią przeprowadzić wywiad. Między trzydziestoletnim mężczyzną a niespełna sześćdziesięcioletnią śpiewaczką zaczyna rosnąć erotyczne napięcie. Nora zaczyna prowadzić grę, której chłopak nie chce, ale musi się poddać. - Diwa widzi w nim dawnego oprawcę hitlerowskiego. W łódzkim getcie była zmuszana do uczestniczenia w sadystycznych ucztach seksualnych gestapowców. Wraca do tych wspomnień i żąda od młodego dziennikarza inscenizacji tamtych zdarzeń - tłumaczy Marcin Bortkiewicz.
- Zanim zaczęliśmy zdjęcia, pracowaliśmy nad postaciami trzy miesiące na regularnych próbach. Nora zupełnie nie jest do mnie podobna, więc musiałam w sobie poszukać różnego rodzaju emocji i opowiedzieć sobie mnóstwo historii, żeby ją zbudować - opowiada Zajączkowska. - Kiedy przeczytałam scenariusz i zaczęłam sobie lepić w głowie postać Nory, oglądałam bardzo dużo materiałów o Marii Callas, która miała temperament nie do okiełznania. Szukałam materiałów, na których można ją było podpatrzeć prywatnie i zobaczyć rzeczy, których ona nie chciałaby pokazać. Inspirowałam się też Simone Signoret, która jest jednocześnie silna i bardzo krucha - tłumaczy Zajączkowska.
Aktorka cieszy się, że po tylu latach w zawodzie i graniu tylu ról nagle przyszedł do niej młody reżyser i powiedział: "Ja cię widzę inaczej.“
Z Marcinem Bortkiewiczem Zajączkowska spotkała się na planie po raz drugi - najpierw w trakcie realizacji wspomnianej 30-minutowej etiudy "Portret z pamięci.“ Aktorka wiedziała już, czego się spodziewać; Bortkiewicz ufał jej na tyle, by złożyć na jej barki ciężar bardzo trudnego projektu. Scenariusz "Nocy Walpurgi“ został nagrodzony za "trafione i literacko zmyślne użycie post pamięci do stworzenia bohatera tragicznego“.
- Do tematu wojny i ludzi, których ona dotknęła wracamy w polskim kinie bardzo często. Wyczerpał się już więc limit banału - tłumaczy Zajączkowska. - Jeśli można opowiadać dalej, trzeba spojrzeć na ten wątek z innej strony. Poruszamy tematy wstydliwe, o których zwykle nie chce się mówić. Łatwiej opowiadać o wojnie za pośrednictwem klisz i stereotypów. Ze scenariusza Marcina Bortkiewicza wynika, że pewne przeżycia zostają z nami na zawsze, dopadają nas w chwilach słabości. Historia wojny nie kończy się w momencie zakończenia działań militarnych. Ludzie noszą w sobie jej niszczycielską moc - mówi aktorka.
Rola w "Nocy Walpurgi“ była wyzwaniem dla Zajączkowskiej nie tylko ze względu na fakt, że film w sposób niepoprawny politycznie poruszał tematy, wokół których inni polscy twórcy chodzą na paluszkach. - Pierwszy dzień na planie był dosyć trudny, bo musiałam rozebrać się przed całą ekipą i biegać przed kamerą w tę i z powrotem w majtkach i gorsecie - śmieje się aktorka. Nie miała z tym jednak większego problemu, ponieważ w pełni ufała reżyserowi i operatorowi (Andrzejowi Wojciechowskiemu). Czuła też, że wszyscy darzyli się wielkim szacunkiem.
- Nagość w tym filmie jest niezwykle potrzebna - dodaje Zajączkowska. - Gdyby Nora chodziła cały czas w pięknych sukniach, nie osiągnęlibyśmy tego jej wymiaru, który udało się nam pokazać. Jej nagość jest nie tylko nagością fizyczną, jest dowodem tego, jak bardzo Nora odsłania się psychicznie. Nie zasłania tego, co inne osoby chciałyby ukryć, bo jest pogodzona z tym, że pewne traumy są częścią niej.
Małgorzata Zajączkowska też poniesie ze sobą dalej pamięć, ale nie o smutku, a o sukcesie, który "Noc Walpurgi“ niezaprzeczalnie odniosła na 34. Festiwalu "Młodzi i Film".
Z Małgorzatą Zajączkowską rozmawiały Anna Bielak i Małgorzata Steciak