Maja Staśko oskarża Maję Bohosiewicz o brak empatii. Hasło "niewolnik" naprawdę działa
Nie milkną echa afery, jaka wybuchła po tym, gdy Maja Bohosiewicz zamieściła na Instagramie ofertę pracy w charakterze jej asystentki. Zaznaczyła przy tym, że osoba taka musi być gotowa niemal na wszystko. Gdy internauci pisali z oburzeniem, że szuka niewolnika i jest wyzyskiwaczką, celebrytka obróciła to w żart i zakpiła, że na hasło "niewolnik" można dostać rabat w jej sklepie z ubraniami. Znana feministyczna publicystka Maja Staśko wypróbowała hasło i faktycznie - otrzymała zniżkę.
Maja Bohosiewicz po skandalu, który wywołało... nie tyle samo ogłoszenie, co jego forma i roszczenia rodem z filmu "Diabeł ubiera się u Prady", próbowała wyśmiać krytykę. Gdy zarzucono jej, że szuka nie pracownika, ale niewolnika niewolnika, najpierw się broniła, a ostatecznie zażartowała, że słowo niewolnik będzie hasłem, dzięki któremu klientki jej sklepu z ubraniami będą mogły dostać 10 proc. rabatu. Jak się okazuje, nie był to żart. "Sprawdziłam to - hasło w sklepie działa. Może następnym razem hasło +gwałt+? +Pedofilia+? +Holocaust+? i fajny rabacik? Jak można być aż tak nieempatycznym?" - zapytała retorycznie publicystka.