Maja Ostaszewska: Wrażliwa i odważna
Dziś wszyscy znają z ekranu telewizora - Maja Ostaszewska za rolę w "Przepisie na życie" otrzymała nawet Telekamerę "Tele Tygodnia" - ale obchodząca dziś 40. urodziny aktorka ma na koncie o wiele bardziej interesujące kreacje. Przypominamy najlepsze z nich.
Aktorskim debiutem Mai Ostaszewskiej był niewielki epizod w "Liście Schindlera" (1993) Stevena Spielberga,gdzie wcieliła się w postać "oszalałej kobiety", jednak dopiero 4 lata później aktorka przeszła ekranowy chrzest, kiedy reżyser Jan Hryniak wybrał ją na gwiazdę swego telewizyjnego filmu "Przystań".
"Zrobiłem film, jaki sam chciałbym zobaczyć, przy realizacji pracowali niemal wyłącznie moi rówieśnicy, ludzie, którym jeszcze zależy i film był efektem zaangażowania nas wszystkich, naszej pasji. Historia jest współczesna, a właśnie takie interesują mnie i ludzi w moim wieku. Nie siliłem się na komercyjne kino akcji ani kino artystyczne - zrealizowałem uczciwy film o tym, co mnie obchodzi" - mówił w jednym z wywiadów debiutujący reżyser.
Ostaszewska wcieliła się w postać Karoliny - 20-letniej świetliczanki w prowincjonalnej szkole. Jej życie wydaje się puste i bezbarwne. Kiedy do miasteczka na seminarium dla "młodych biznesmenów" przyjeżdża Jan (Rafał Królikowski), zaintrygowani sobą odnoszą wrażenie, że wreszcie odnaleźli uczucie, na które długo czekali.
Film Hryniaka, mimo że nie trafił do rozpowszechniania w kinach, spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem krytyki i publiczności na wielu festiwalach, natomiast debiutująca aktorka podbiła festiwal w Gdyni, gdzie jury przyznało jej nagrodę dla najlepszej aktorki imprezy.
Dwa lata później Ostaszewska zagrała główną rolę w innym głośnym debiucie - "Patrzę na ciebie Marysiu" w reżyserii Łukasza Barczyka, z którym aktorka pozostawała także w prywatnym związku.
Głównymi bohaterami filmu jest dwoje młodych ludzi, od dwu lat dzielących życie i mieszkanie. Michał Okrężny (Michał Bukowski) to obiecujący psychiatra z lekarskiej rodziny, Marysia Orzechowska (Ostaszewska) właśnie kończy studia geologiczne. Ich wolny związek zdaje się pomału wchodzić w fazę kryzysu. Wkrótce Marysia oświadcza, że jest w ciąży. Niespodziewana wiadomość sprawia, że w młodym psychiatrze niepostrzeżenie narasta stres.
Łukasz Barczyk dostosował formę swego debiutu do jego treści. Całość stylizowana jest na film kręcony po amatorsku na wideo. Kamera wędrując za bohaterami, nierzadko za nimi "nie nadąża". Głos mówiącej postaci dobiega wtedy zza kadru. Montaż sprawia wrażenie chaotycznego, trochę niechlujnego. Reżyser ukazuje swych bohaterów głównie w bliskich planach. Ze szczególnym upodobaniem koncentruje się na twarzach, doszukując się w nich prawdy o emocjach pary pierwszoplanowych postaci.
"Debiutancki film Barczyka stanowi intrygującą próbę psychologicznego opisu sytuacji młodych Polaków, wchodzących w życie u progu XXI stulecia. Szanse i niebezpieczeństwa, z jakimi się stykają różnią się w znacznej mierze od tych, przed którymi stali ich rodzice. Inne są dziś hierarchie wartości, inne drogi kariery, inny system gospodarczo-polityczny. Rzuceni na głęboką wodę dwudziestoparolatkowie muszą dostosować do nowych warunków wyniesione z domu wyobrażenia o samodzielności, odpowiedzialności, sukcesie" - na stronie filmpolski.pl czytamy w opisie filmu, który powstał w ramach telewizyjnego cyklu "Pokolenie 2000".
Maja Ostaszewska potwierdziła rolą w debiucie Barczyka, że jest jedną z najzdolniejszych młodych aktorek, która - co ważniejsze - nie boi się podejmować artystycznego ryzyka. Jej kreację doceniło ponownie jury festiwalu w Gdyni, przyznając Ostaszewską drugą z rzędu nagrodę dla najlepszej aktorki.
W tym samym roku Ostaszewska wcieliła się w postać siostry Marii Leonii Graczyk w biograficznym filmie Teresy Kotlarczyk "Prymas. Trzy lata z tysiąca".To właśnie ona została wspólnie z kardynałem Wyszyńskim (Andrzej Seweryn) na początku lat 50. ubiegłego wieku aresztowana i osadzona w opuszczonym klasztorze w Stoczku Warmińskim. Siostra Leonia jest jednak na usługach Urzędu Bezpieczeństwa - ma składać pisemne relacje o wszystkim, co usłyszy. Władze liczą, że szykany oraz presja fizyczna i psychiczna spowodują dobrowolne zrzeczenie się przez niego wszelkich funkcji kościelnych.
Dzieło Teresy Kotlarczyk podzieliło krytykę, choć przeważały opinie przychylne, niekiedy wręcz entuzjastyczne. Podkreślano spójność stylistyczną, równowagę i umiar filmu, jego powściągliwość i skromność przy jednoczesnej sile dramatycznej. Duża w tym zasługa również scenarzysty, Jana Purzyckiego, który oparł scenariusz na "Zapiskach więziennych" samego kardynała Wyszyńskiego i bogatej dokumentacji.
Za kreacje w "Patrzę na ciebie Marysiu" i 'prymasie..." Ostaszewska otrzymała w 2001 roku Paszport "Polityki". "Maja Ostaszewska otrzymuje nagrodę za wybitne role filmowe, za nowoczesne i wrażliwe aktorstwo, za grę, w którą zawsze się wierzy" - brzmiało uzasadnienie Redakcyjnej Kapituły.
- Wiele osób mówi mi, że moje filmy "Patrzę na ciebie, Marysiu" i "Prymas" były dla nich ważne. To jest mój największy sukces, a nagrody... zupełnie o tym nie myślę. (...) Bardzo starannie staram się wybierać rzeczy, w których gram i całą masę propozycji odrzucam. Najlepiej czuję się z reżyserami, którzy dają aktorom pole do ich własnego tworzenia, kreowania, dopiero wtedy czuję, że to jest także moja praca i czuje się spełniona" - wytłumaczyła aktorka w rozmowie z INTERIA.PL.
Kolejna współpraca Barczyka i Ostaszewskiej - kameralny film "Przemiany" (2003) - określony zostały przez krytykę jako połączenie Czechowa i Bergmana. Historia trzech sióstr, mieszkających wraz z matką w odosobnionym dworku, była z pewnością inspirowana twórczością autora "Wiśniowego sadu". Klimat filmów szwedzkiego mistrza ewokowały już pełne napięć relacje między bohaterami filmu.
W "Przemianach" Barczyk po raz pierwszy pokazał, że współczesne polskie kino - zamiast zajmować się gangsterami lub opowiadać błahe historie miłosne, może na wzór teatru prowadzić intelektualny dyskurs ze współczesnością. Nie bez powodu główne role w tym filmie powierzył aktorom współpracującym z jednym z najodważniejszych polskich twórców teatralnych - Krzysztofem Warlikowskim.
Maja Ostaszewska, Jacek Poniedziałek oraz Wojciech Kalarus zagrali w "Przemianach" role, których intensywności nie dorównują żadne filmowe kreacje tamtego okresu. Erotyczna scena między bohaterami Poniedziałka i Ostaszewskiej do dziś pozostaje najodważniejszym erotycznie momentem polskiego kina XXI wieku.
- W "Przemianach" było bardzo dużo emocjonalnych scen, ale staraliśmy się, żeby nie przekroczyć takie niesmacznej granicy histerii . A w sytuacji bardzo silnego rozedrgania bardzo silne trzymanie się w ryzach jest czymś takim bardzo szczególnym - zwłaszcza kiedy chce się bardzo głęboko i prawdziwie oddawać te emocje - przyznała Ostaszewska, która za rolę w filmie Barczyka otrzymała wyróżnienie miesięcznika "Kino" w ramach nagrody im. Zbyszka Cybulskiego.
W ostatnich latach aktorkę mogliśmy oglądać nie tylko w popularnych serialach: grała w "Czasie honoru" oraz wspomnianej już produkcji stacji TVN - "Przepis na życie", lecz również w wielu kinowych propozycjach. Największe role zagrała w "Katyniu" Andrzeja Wajdy" i thrillerze "Uwikłanie" Jacka Bromskiego. Prawdziwym spełnieniem jej aktorskich zainteresowań jest jednak teatr.
Najbardziej ryzykowne role Ostaszewska gra u Krzysztofa Warlikowskiego, z którym pracowała przy najsłynniejszych spektaklach: "Krumie" Hanocha Levina (2005), "Aniołach w Ameryce" Tony'ego Kushnera (2007), "(A)pollonia" (2009) oraz "Opowieściach afrykańskich według Szekspira" (2011).
To właśnie na teatralnych deskach ma okazję do eksplorowania niebezpiecznych rejonów zawodu aktora, paradoks tej sytuacji polega na tym, że najlepsze role Ostaszewskiej są równocześnie jej najmniej znanymi kreacjami.
Artystka próbuje jednak iść w nieznane także w kinie. W 2013 roku na ekrany kin trafi nowy film Małgorzaty Szumowskiej "Nowhere", którego fabuła utrzymywana jest w ścisłej tajemnicy. na planie spotkali się zaś - obok Ostaszewskiej - Andrzej Chyra i Mateusz Kościukiewicz. - Uważam, że to mój najlepszy film - mówi o "Nowhere" Szumowska. Autorka nie chce zdradzić wielu szczegółów, ale określa swój obraz jako "kontrowersyjny". Przy okazji takich projektów chcielibyśmy w przyszłości częściej słyszeć nazwisko Mai Ostaszewskiej.