"Maestro": Awantura o... nos. Dzieci zmarłego artysty zabrały głos
Po opublikowaniu w mediach zwiastuna nowego filmu Bradleya Coopera "Maestro", na głowę hollywoodzkiego gwiazdora posypały się gromy. Głównie za to, że wcielając się w główną rolę, przyprawił sobie karykaturalnie wielki nos, by uwydatnić żydowskie pochodzenie swojego bohatera. Tym samym miałby się przyczynić do rozpowszechniania "jewface" - pogardliwego stereotypu Żyda.
"Maestro" w reżyserii Bradleya Coopera i z nim w goli głównej ma trafić na platformę Netflix 20 grudnia (miesiąc wcześniej film będzie można obejrzeć w niektórych kinach). Opowiada historię burzliwej relacji zmarłego w 1990 r. kompozytora Leonarda Bernsteina (autora m.in. musicalu "West Side Story") i jego żony Felicii Montealegre Bernstein (Carey Mulligan).
Po udostępnieniu zwiastuna, twórcy filmu (w tym sam Cooper), nadziali się na zjadliwe komentarze miłośników tropienia przejawów antysemityzmu w kulturze popularnej. W mediach społecznościowych aktorowi radzono, by nie obawiał się eksponować swojego nosa, który jest "wystarczająco długi", producentów pytano, dlaczego zamiast przyprawiać nieżydowskiemu aktorowi atrapę nosa, nie zdecydowali się na zatrudnienie aktora, który ma żydowskie pochodzenie - np. Jake'a Gyllenhaala.
W końcu głos zabrali sami potomkowie kompozytora "Nie mamy z tym problemu i jesteśmy pewni, że nasz tata również, by nie miał" - oświadczyli Jamie, Alexander i Nina Bernsteinowie. Najbliżsi członkowie rodziny kompozytora wyjaśnili również, że Bradley Cooper "zadbał o to", by cała trójka uczestniczyła w produkcji na każdym jej etapie i pozostają "głęboko wzruszeni" tym, jak bardzo ten aktor i reżyser zaangażował się w historię ich taty. Tym bardziej jest im przykro czytać komentarze ludzi, którzy "fałszywie interpretują jego starania". Ich zdaniem takie opinie mają na celu umniejszenie sukcesu Coopera. "To praktyka, którą obserwowaliśmy zbyt często, gdyż stosowano ją wobec naszego ojca" - zauważyli.